Pierwszy dzień bez Ryzi. Pierwszy ale nie ostatni.
Stało się wszystko tak strasznie szybko.
W łazience stoi nie umyty transporterek i nie uprany kocyk. Nie mogę się za to zabrać. Jakbym się pogodziła wtedy z Ryzi śmiercią.
Ciężko nam strasznie. To nie był ( cholerne słowo

) kot miziak. Miała (znów czas przeszły

) swój charakter. Pyskata i burcząca dzieliła swe łaski.
Ostatnie dni leżała przy nas , szukała miejsca obok i to mnie przerażało. Dankę też.
Ciągle myślę czy nie pospieszyliśmy się z decyzją. Choć wiem ,że nie.
Asi, naszej wetce, mogę tylko podziękować za wsparcie.
Jej też jest trudno. Zna nasze koty od "urodzenia" się u nas. Szczepi je, leczy, dba... I musi żegnać. Odebrać życie własnymi rękami.
Jakie to wszystko popaprane .
Pierwszy dzień a nie ostatni bez ryżego Ryziolca.
Życie toczy się dalej.
Zaglądam nacą na olx bo przyszło powiadomienie ,że o Bezunię jest zapytanie. Odpowiedziałam tradycyjnie. Proszę opisać jakie spełnia ew dom warunki adopcji i poprosiłam o kontakt na maila. Dziś zaglądam bo znów wieści przyszły, a tam taki kwiatek . Ręce opadają. Albo gówniara się bawi albo mało rozumny ludź ( bywały już takie pytania a nawet lepsze) durnia szuka. Tylko dziś mi ciężej czytać takie wypociny. Byłam grzeczna w odpowiedzi ale swoje powiedziałam.
nataliao1735
Adoptując kotka dostaje się na niego pieniążki?