
Ryziunia deczko bawi się teraz metalowym pierścionkiem od butelki. Zaczęła jeść strzykawę. Z gadaniem, pyszczeniem ale co 3 godziny ją doję. Dopóki łyka to daję. Prawie dobrowolnie się odbywa.
Jakby deczko lepiej jest. Ale po furze leków i kroplówce jakie dostała. Schudła, jakby zasuszyła się. Gapię się na jej kręgosłup, brzuszek... I boję się .
A życie toczy się i tak.
Koty latają z czymś co po dokładnym obejrzeniu okazało się być parówkową. Pytam TZ-ta czy im dał ? Odpowiedź była nie jednoznaczna. Ile było parówkowej w zupie zwanej ogórkową? Półtorej? To ja znalazłem jedną.

Już teraz wiem co przemycała Bianka wybiegając z truchtem z kuchni. Siedziałam na fotelu. Zza framugi wychynąła mordka Bianki. Nie domknięta z powodu jakiejś tam blokady co w pysku trzymała. Gapiąc się na mnie, tajniacko przebiegła widoczny odcinek i znikła. Do tej pory jej nie widziałam. Pewnie parówka , jej szczątki, kota mi porwały.
