Elu ,oby tak zostało
Ja prosto z pracusi ,gdzie jestem rozpieszczana...ekhm nieustająco

pognałam z Izą na działki .
Z daleka było słychac jak kicia płacze ,raczej skrzeczy

Bury podrostek tak może do roku ,może wywijałą nam łamańce na śneigu ,ale podejść nie ma mowy
Zaczęłam łapać delikatnie ,od transportera i surowej wołowinki ,i tu był by sukces gdybym za wcześnie nie chciała zamknąć drzwiczek

pierwsze 5 min i kot byłby nasz

zamknęła bym gdyby nie ogon ...wystraszyłam się ze złamię i puściłam kicię
Potem koteczka wchodziła do klatek wyjadała i wychodziła ,zapadnie nie działały ,któraś strzeliła ją w dupsko i już się bałam że nic z tego.
Jednak poszłam po rozum do głowy i klatkę postawiłam na ręcznik (przez śnieg zapadnia nie działała) ,odeszłam na 3 min. i kot mój
Szal na którym klęczałam przymarzła ,spodnie mokre ,stopy mokre ,ale kot jest
Teraz odpocznę bo nerwacji dużo było i stres mnie czepie
