Chyba mogę lekko odetchnąć.
Mirra wreszcie zaczęła się zachowywać jak kociak: mamy za sobą pierwsze nawianie z klatki, sprawdzenie, czy da się wyjść sufitem, tudzież próby zeżarcia drapaka

Jada dziecię wprawdzie odwrotnie, ale już w nocy znikła sensowna ilość. A dlaczego odwrotnie? Bo wrąbała prawie na raz całe suche, a mokre sobie stoi i służy do podskubywania. W końcu też znika, ale na raty
Kupa śliczna, sika dużo, ale pierwszego dnia nabąblowała się wodą po same uszy i chyba jeszcze to wysikuje. Od wczoraj pije już całkiem normalnie, tzn. tyle, co kot napłakał

Pewnie trochę mróz ją wysuszył, a u mnie z kolei dość sucho i potrzebowała wyrównać poziomy - stąd to picie na potęgę w środę.