zuza pisze:Czy szukasz mu domu tez na fejsbuku? (Do mnie Molly trafila wlasnie przez fejsa, a udostepnila ja kolezanka z forum tutejszego, dziwnie sie tocza kocie losy...).
Rozumiem, ze nie mozna zaszczepic Twoich kotow?
Ogromnie trzymam kciuki za dom! I wspolczuje sytuacji
zuza, niestety nie jestem na fejsbuku, nie ma tam konta

Jeżeli chodzi o szczepienie przeciwko białaczce, to strasznie się tego boję. Moje koty to starsze już koty, wszystkie po przejściach. Maksiu został odebrany z kociego getta, był zagłodzony jako kociak, od małego prawie nie miał zębów. Na początku był kotem autystycznym, ale bardzo otworzył się na człowieka, zdrowia dobrego niestety nie miał nigdy. Teraz właśnie skończył 11 lat i najbardziej na świecie ceni sobie spokój i swoje ukochane miejscówki pod kaloryferem.
Lili to kotka bez łapki, bez oczka i kawałka ogonka, znaleziona na stacji benzynowej zagłodzona i w tragicznym stanie, tutaj był jej wątek, kiedy wspólnie z forum ją ratowaliśmy viewtopic.php?f=46&t=97937. Po nieudanych adopcjach została u mnie, teraz ma ponad 8 lat.
Mimi to kotka po ciężkiej operacji dwóch guzów w gardziołku, na szczęście nie nowotworowych, chociaż siedzieliśmy na bombie zegarowej w oczekiwaniu na wynik hist.-pat., bo takie było podejrzenie. Mimi to zasiedziała tymczaska, długo jej szukałam domu którego nie znalazła, a teraz po dwóch latach u mnie nie mam sumienia jej wydawać, to bardzo delikatna koteczka. Jest najmłodsza, ma teraz ok. 3 lat. Tutaj był jej wątek viewtopic.php?f=13&t=161309 A tutaj wcześniejszy, bo to też kotka forumowa viewtopic.php?f=13&t=156183
I to są koty które mieszkają w tej chwili ze mną, ze względu na Tymka i zupełny brak możliwości izolacji teraz nie mogę brać już tymczasów. Drżę tylko, żeby na mojej drodze nie stanęła jakaś kocia bieda, bo nie wiem, co bym zrobiła...
Kiedyś dawno temu, jeszcze w domu rodzinnym miałam kotkę, która odeszła prawdopodobnie na mięsaka poszczepiennego. Nie miałam wtedy tej wiedzy co teraz, wierzyłam weterynarzowi który szczepił kicię co roku, na pewno z wścieklizną (mimo że kotka była niewychodząca), bo twierdził że można ją przynieść na butach i też przeciwko białaczce (bo tak trzeba). Po paru latach kotce zaczął rosnąć guz na pleckach, weci zdiagnozowali nowotwór, guz był coraz większy i kicia została uśpiona. Dokładnie już nie pamiętam diagnozy, bo było to dawno, ale teraz myślę, że to był efekt bezmyślnego szczepienia. Dlatego potwornie boję się szczepienia przeciwko białaczce czy wściekliźnie. Wiem że teraz są inne szczepionki, ale gwarancji nie daje żadna.
I zawsze robię testy FeLV/FIV nowo przyjmowanym kotom, też ze względu na bezpieczeństwo moich kotów. Bo nigdy nie darowałabym sobie, gdybym naraziła moje koty na ciężką chorobę czy przysporzyła im cierpienia dlatego, że biorę tymczasy.