Zmarł Kostuś, miał około roku. To kotek z tej "trójki z dachu", dzieci niełapalnej kotki, którą w tym roku Jola w końcu złapała na sterylizację. Kostuś na początku bardzo chorował, ale potem rósł normalnie, tyle że "kotki z dachu" były mało miziaste i nie trafiły do adopcji. W wieczór sylwestrowy Kostuś siedział wystraszony na szafie, kiedy Jola wychodziła do kotów na dworzec (miała "dyżur" ze względu na łapanie Stefanki). Po powrocie Jola zobaczyła, że Kostek się na tej szafie zsikał (ciekło po szafie), Zdjęła go z szafy, położyła koło siebie, myślała, że zsikał się ze strachu. Przykryła go kołdrą i tak leżeli. Tymczasem to był pewnie początek zawału. Koło pierwszej w nocy Kostek nagle wyprężył się - i po chwili już nie żył. Nie chciałam o tym pisać w Nowy Rok, bo to takie smutne.

Jola w tym roku straciła kilka kotów, ale one dłużej chorowały a Kostek odszedł tak młodo i tak szybko... [']
