Dzięki za kciuki

Pani powiedziała że zadała partnerowi tylko jedno pytanie... i sprawa obróciła się o 180 stopni.... Nie chcę chyba znać tego pytania
Generalnie widać, że kobieta bardzo Stefana chciała ale jak pisałyście wyżej kot miałczy, sra, biega.. i partner nie był gotowy. Ale wygląda, że już jest.
No cóż, to był moja pierwsza adopcja od początku do końca- ściągnąłem Stefana z trawnika (umówmy się, to nie było trudne, właściwie sam mi wlazł na ręce...), potem bywałem z nim u weta, dałem ogłoszenia i cierpliwie je podnosiłem aż wydałem go osobie, która w miarę do mnie przemówiła... I fajnie mi z tym
Tylko szkoda że Witold stracił jedynego kota, który na jego widok nie uciekał i dawał się głaskać a nawet przytulać...
No jeszcze tylko Gieńka i jesteśmy w domu
