MalgWroclaw pisze:Bez żwirku nie. Bez wody, potrzebnej do mycia misek i picia - też nie.
Udało się mi wysłać zamówienie. Na żwirek. Na wodę nie przyjęli

Ciekawe kiedy dojdzie.
A my wszyscy dochodzimy do siebie po moim powrocie. Koty najszybciej się uporały z moją nieobecnością.
Bardzo Wam dziękuję za wszystkie dobre słowa i kciuki.
Co do mnie. Nie jest fajnie ale mogło być gorzej. Co prawda nie umiem się cieszyć z tego .Może kiedyś.
Mając do wyboru złe i gorsze złe dostałam "złe".
Lekarze walą prawdę po oczach. W pokoju szpitalnym , wisząc na ramie wyra. Zero prywatności jaką pokazują filmy.
Zero czasu na opanowanie nerwów . Walą jak nabojami swoimi super zdaniami a potem wychodzą.
A człek zostaje sam.
Ridzina zostaje sama .Z lękami i strachem.
Mam rozległy nowotwór kręgosłupa piersiowego. Potwierdzone wszystko na piśmie i z pieczątkami.
Nie jest wedle lekarzy złośliwy . Tylko 5% ulega zmianie zdania. Ale jak postanowi powiększyć się, może dać mi popalić. Nie naruszył mi struktury kości jeszcze i mam nadzieję ,że nie naruszy. Rezonans mam wykonywać co pół roku.
Mam przed sobą jeszcze konsultacje co dalej. Powolutku to ogarnę i podjemę decyzję. Jakąś.
Niestety, decyzja musi być podjęta również przez pryzmat kręgosłupa lędźwiowego, który jest mocno schetany i ma olbrzymi wpływ na to co się dzieje ze mną.
Jestem Wam winna tą informację i proszę nie wracajmy już do tego.
Trzymajcie kciukasy.
Jeśli będę potrzebować pomocy w konsultacjach i podpowiedziach gdzie udać się to nie powstydzę się poprosić.
Napisanie wszystkiego co powyższe dużo mnie kosztowało.
To jakby pieczęć, głośne przyznanie się .
Ból, strach, niepewność...
A życie toczy się dalej.