Przed moim wyjściem do pracy postanowił posiedzieć sobie w szafie - bardzo to lubił i potrafił tak przespać pół dnia, wyłaził dopiero na michę, kiedy o 15tej wracałam do domu. Zainstalowałam go na półce, umościł się bardzo zadowolony i poszedł spać. O 10tej mąż brał coś z szafy i poczochrał Ferdka, ten pomruczał i spał dalej. Gdy wróciłam i zaczęłam dawać kotom michę, mąż poszedł po Ferdka i okazało się, że nasz kot nie żyje

Jestem zrozpaczona - kot miał niedawno robione badania, wszystko było ok, nie chorował, dobrze się czuł, dobrze wyglądał i normalnie zachowywał... Gdyby coś się działo, zauważyłabym, bo jestem na punkcie swoich futrzaków strasznie przeczulona. Ferdek miał 13 i pół roku, był duży, dorodny i zdrowy - jak się okazuje, pozornie, bo przecież coś go zabiło...
Ech, żyć mi się nie chce, zachodzę w głowę, co to mogło być.. Lekarz sugeruje problemy z sercem, tez mi się wydaje to możliwe... Czuję się strasznie...