W przyszlym roku skonczylaby 9lat,ale chyba nie dozyje nawet swiat.
28pazdziernika przypadkowa wizyta u weterynarza zasiala strach...obawy niestety potwierdzily sie.Ze to nie zlogi kalowe,a chlonisk.W dodatku zlosliwy. Pocieszeniem miala byc informacja,ze diagnoza padla wczesnie. Mamy poczatek grudnia,a Niuni jest juz b.chuda,zupelnie niepodobna do siebie. Nie chce jesc, dzis dwa razy wymiotowala. Zdecydowalam sie na chemie,ale chloniak tylko na poczatku zdawal sie wycofywac..szybko zaatakowal ze zdwojona sila.Usg wykazalo kolejny guz,problemy z perystaltyka jelit.Nie wiem co robic.Najlatwiej plakac.Podobnie jak wielu z Was,nie wyobrazam sobie bez niej zycia.Urodzila sie przy mnie, jako ostatnia,najslabsza.Zdecydowalysmy sie z siostra ja zatrzymac...cierpialam ogromnie,gdy w miesiac po urodzeniu dwojka jej rodzenstwa odeszla. Kolejna dwojke oddalam,mialam nadzieje,ze Tygrys i Czatnulka beda mialy dobry dom,ze zachowam kontakt.Zostalo mi pare zdjec.Do tej pory nie moge przebolec tej decyzji. Stracilam je. Byl moment,ze moglam i Ciebie Kropusiu stracic,gdy rozpadl sie transporter,a Ty przerazona ucieklas.A jednak udalo sie..4dni i znow bylas ze mna.Przerazona,chuda,ale cala.
Teraz jestes...chora...i wiem,ze zostalo mi pozegnanie,ze nie wiem ile czasu mamy. Coreczko moja,zwariuje bez Ciebie.Juz wariuje. Mialas byc ze mna dlugo,mialas przezyc swoja mame.Jestes moim cudem.Moze dlatego nie mozesz ze mna zostac

