Lubię długie weekendy. Najbardziej takie, po których z ulgą idę do pracy. Odpocząć
Młodzież po zabiegach brykała radośnie. W sobotę miałam przyjemność i zaszczyt być na wystawie, widzieć część z was i pielęgnować mój fetysz - łyse koty

. To było bardzo miłe
W niedzielę w zasadzie miałam wolne. W zasadzie. Zadzwoniła Pani Karmicielka Babuni, że jeden z jej kotów (nie Luka, córka Babci) od dwóch dniu nie je. Pani jest mocno wiekowa i niezbyt zaradna, wiec zapakowaliśmy z Piotrem drania do transportera i hajda.
Nie wiadomo tak naprawdę ile kot nie jadł. Odwodniony był tak, że skórę można było drapować

. Dostał płyny, żeby w ogóle dało zrobić się badania. Wyniki przyszły rano - kreatynina 22, mocznik 460. Przekazałam Pani. Nie ma to jak zlecać eutanazję przed poranną kawą
Wczoraj też uprzejmie Ojciec Chrzestny wyprowadził się do Ewy. Niby już przeleczony. Musiał dziś poczuć się gorzej? Wymiotował, obsiusiał się a w końcu dostał jakiejś zapaści oddechowej. Ewa pognała do weta, który już tylko stwierdził zgon

.
Nie mamy pomysłu co się stało, z uwagi na inne koty z tej lokalizacji Ewa szuka możliwości wykonanie sekcji.
Cholerny drań, wydawało się, ze najgorsze już za nim
