Stella, kolorowa tygryska i Alfie, który okazał się Cirillą

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob gru 05, 2015 21:33 Re: Stella - tygryska, która próbowała być tricolorką

:ryk:
Na początku zaniemówiłam czytając o Stelli, a na koncu zaczęłam sie śmiać
:ryk:
Futrzaste maja swoje humorki, nie spodoba sie to trzeba sie pożegnać i koniec :mrgreen:
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Sob gru 05, 2015 21:33 Re: Stella - tygryska, która próbowała być tricolorką

Pożegnać sie z kapciami oczywiscie :mrgreen:
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Sob gru 05, 2015 21:48 Re: Stella - tygryska, która próbowała być tricolorką

Ano pożeganałam się, nie ma mowy żeby tak kota stresować :D Ostatnio takie fajne skarpetki z mordkami lisa prawie sobie kupiłam, ale w porę sobie przypomniałam że takie cuda to nie dla mnie BO KOT :P
Najgorsze że ona nie była tylko troszkę zdenerwowana, ale autentycznie spędziła dzień pod kocem z trzęsawką. Strach się bać co zrobi jak się naprawdę cos stresującego wydarzy :roll:

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Sob gru 05, 2015 22:54 Re: Stella - tygryska, która próbowała być tricolorką

Koty to są strachulce czasami oglądam na FB zdjęcia właśnie odważnych kotów i zawsze się uśmieję. Ale biednej Stelli było mi żal, koty ze schroniska mają swoją traumę o której nie wiele wiemy.
Spokojnej nocki Wam życzę i do jutra.
Obrazek

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26834
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie gru 06, 2015 11:43 Re: Stella - tygryska, która próbowała być tricolorką

Otóż to Gosiu, jakiekolwiek dziwne zachowanie u niej widzę albo lęk przed czyms (np. długo potwornie się bała dźwięku otwieranych drzwi), od razu dorabiam sobie w głowie różne historie i wytłumaczenia... jej przeszłosć, której nie znam, może w sobie kryć niejedną traumę. Mój TŻ twierdzi, że jestem nadopiekuńcza i w ogóle przesadzam. No może i tak, nic nie poradzę, mam potrzebę wynagrodzenia Stelli wszystkich przeszłych krzywd.
Historia kapciowa mnie jednoczesnie bardzo rozbawiła (przez kontrast jej reakcji z tymi "przerażającymi" myszkami) i zasmuciła w tym sensie, że pomyslałam sobie, że może ją cos kiedys zaatakowało? Jakies zwierzę? I tak jej się kojarzy... te oczy, zbliżające się do niej. Nie wiem i pewnie się nigdy nie dowiem - może to i lepiej. Tak naprawdę bardziej mnie martwi ten lęk przez otwieraniem drzwi bo tu już łatwo sobie dopowiedzieć jakies przeszłe historyjki... albo lęk jak mnie widzi w botkach i szaliku na szyi, że już o płaszczu nie wspomnę. Ale nie ma sensu się nad tym za bardzo teraz rozwodzić, trzeba jej zapewnić dobre życie:)

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Nie gru 06, 2015 12:27 Re: Stella - tygryska, która próbowała być tricolorką

Nie myśl o tym, jaką miała przeszłość ciesz się każdą chwilą z Stellą i wynagradzaj jej wszystko :mrgreen:
każdy kto jest na forum jest nadopiekuńczy i się martwi o wszystko :strach:
tacy już tu jesteśmy "koćnięci" :mrgreen:
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Nie gru 06, 2015 12:28 Re: Stella - tygryska, która próbowała być tricolorką

A to prawda i dlatego mi się tu podoba :mrgreen: Nie czuję się taka... odchylona od normy :D :D :D

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Nie gru 06, 2015 12:31 Re: Stella - tygryska, która próbowała być tricolorką

KatS pisze:A to prawda i dlatego mi się tu podoba :mrgreen: Nie czuję się taka... odchylona od normy :D :D :D

:ryk:

Super podoba mi się to określenie "odchylona od normy" :lol: :lol: :lol: :lol:
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Nie gru 06, 2015 14:21 Re: Stella - tygryska, która próbowała być tricolorką

Dyplomatyczne :D

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Nie gru 06, 2015 16:02 Re: Stella - tygryska, która próbowała być tricolorką

KatS pisze:A to prawda i dlatego mi się tu podoba :mrgreen: Nie czuję się taka... odchylona od normy :D :D :D

My tu wszystkie jesteśmy "odchylone od normy" nawet moja rodzina tak uważa, chociaż oni mówią że jestem jedyna w swoim rodzaju...
Kocham zwierzęta bardziej niż niektórych ludzi bo one mnie nigdy nie zawiodły. Całe dzieciństwo miałam w domu różne zwierzęta a psy to zawsze, moja mama też była odchylona :ryk: :ryk: :ryk: jak dostałyśmy od rodziny ojca królika za pasztet to naturalnie pieczonego pasztetu nie było :mrgreen: ale królik który został Pasztetem przeżył z nami kupę lat i zaprzyjaźnił się z naszym psem.

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26834
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie gru 06, 2015 16:07 Re: Stella - tygryska, która próbowała być tricolorką

To bardzo podobnie jak u mnie Gosiu, w moim domu zawsze jakies zwierzaki i mam to samo po mamie...i zwykle znajdy i różne przygarnięte bidy, nawet obecnie rodziców jeden pies uratowany po tym jak ją ktos jeszcze jako szczeniaka wywalił z jadącego samochodu, a drugi od sąsiadów, którzy uratowali ciężarną sukę od smierci głodowej. Ba, nawet papugę mielismy znajdkę, przyleciała na nasz balkon, tak samo nietoperz, który umierał na balkonowej podłodze w strugach deszczu. Łapalismy mu potem z bratem muchy a w końcu dalismy do zoo bo nie wiedzielismy co z nim w sumie robić i czy jest na tyle zdrowy żeby można go było wypuscić. Chyba tylko moje chomiki lata temu i pierwszy kot i pies były wzięte z premedytacją a nie odratowane ;)
Ja też często wolę zwierzaki od ludzi i wydaje mi się, że z wiekiem to się pogłębia... najlepszy rok w moim życiu to było z 10 lat temu, kiedy na stażu pracowałam w osrodku dla dzikich zwierząt i nic mi nie przeszkadzało sprzątanie ich zagród ani naprawianie młotkiem ogrodzeń... ani to jak mnie bocian podziobał itd. ;) z kotów mielismy jednego takiego sporego - rysia. Wiecie, że rysie mruczą jak zwykłe koty kiedy są zadowolone? Tylko głos jakby potężniejszy :1luvu:

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Nie gru 06, 2015 16:16 Re: Stella - tygryska, która próbowała być tricolorką

Nawet nie wiedziałam że rysie potrafią mruczeć ale faktycznie to duże koty.
Moje koty coś dzisiaj mało ruchliwe i nie biegają stale do kuchni wołając jeść zaczynam się denerwować czy im coś nie dolega. :cry:

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26834
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie gru 06, 2015 16:18 Re: Stella - tygryska, która próbowała być tricolorką

Z dużymi kotami to jest tak, że te, które potrafią ryczeć - nie mruczą i na odwrót.
Moja Stella wczoraj była tez taka marudna i ospała, dzis już lepiej, może po prostu Twoje też mają jakis taki skisły dzień? Mój dziadek mawiał w takie dni, że się czuje "spiczniały" :D Mam nadzieję że to tylko chwilowe i wkrótce wrócą do normy :ok:

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Nie gru 06, 2015 16:29 Re: Stella - tygryska, która próbowała być tricolorką

Mam taką nadzieję że to chwilowe, teraz dałam im saszetkę pomieszaną z polędwiczką z indyka Migotka i Hugo zjadł a Pusia uciekła a ja za nią z miseczką. :roll:
Poddałam się jak nie chce to nie jest tłuściutka więc post jej nie zaszkodzi. Może później się namyśli. :wink:

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26834
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie gru 06, 2015 16:57 Re: Stella - tygryska, która próbowała być tricolorką

Gosiagosia pisze:Pusia uciekła a ja za nią z miseczką


O, skąd ja to znam? :roll: Jasnie pani goniona przez pokorną służbę, no może się skusisz na przysmaczek, no proszę, spojrzyj na miskę łaskawym okiem...

U Stelli to w ogóle jedzenie mnie doprowadza do rozpaczy. Nigdy w życiu żadnego zwierza nie karmiłam wyłącznie gotowymi karmami, były raczej dodatkiem. Nie znałam się BARFach i innych mądrych dietach, ale intuicyjnie koty dostawały różne mięsa, w tym podroby też, nieraz twarożek, żółtko. No i dodatkowo gotową karmę, suchą jak się wychodziło z domu to żeby miały co podskubać. Teraz biorąc Stellę zabrałam się do lektury, żeby karmić ją z głową. Bardzo chciałam spróbować BARFa, a przynajmniej podawać jej dziennie jeden mięsny posiłek, a drugi dla ułatwienia z puszki albo suchy.
Nic z tego.
W schronisku mielismy taki krótki wykład o szczepieniach, odrobaczaniu, żywieniu, oswajaniu nowego kota... co do żywienia to schron ma współpracę z Puriną i promuje Purinę Pro Plan. I kategorycznie doradza, żeby karmić tylko i wyłącznie suchym, wszystko inne to fast food :roll: no ok, ja rozumiem że dla nich to spore ułatwienie ale czemu twierdzą, że mokre czy naturalne żarcie jest be to już nie czaję.
Kilka pierwszych dni Stellunia miała do tego wersję gastro bo przyjechała do nas z biegunką, tzn. u nas ją w ogóle zablokowało z nerwów ale przed przyjazdem w schronie ją goniło.
No ok, niech będzie to gastro na początek, brzuszek się uspokoi i zobaczymy co dalej. Kupilismy różne puszki żeby sprawdzić co jej podpasuje, w tym takie naprawdę dobre, z kawałkami mięsa, podrobami też, no i surowe mięsko. I kicha. Mokre jest niedobre, kłuje w ząbki. Sosik jest ok do wylizania, ale nic poza tym. A najgorsze że ona chyba w ogóle nie umie jesć mięsa ani większych kawałków mokrej paszy.
Z wetką pogadałam co by doradzała w kwestii karmy. Była zdania, że samo suche to nic dobrego, ale jesli kot nie umie i nie chce jesc mokrego, to nie ma co jej drastycznie od razu męczyć i przestawiać na żarcie, którego całkiem możliwe, że nigdy w życiu nie zaznała. I ustaliłysmy, że będzie dostawała nieco mniejszą od polecanej porcję suchego, a raz dziennie pół saszetki mokrego. I zobaczymy, jak się przekona to możemy zmieniać proporcje. Mogę też próbować surowego lub gotowanego mięsa.
Niestety to nie przechodzi. Jak po południu zabieram michę z suchym i jestem nieugięta i jest dostępne tylko mokre, to owszem, najczęsciej kot w końcu trochę zje, ale w wielkich męczarniach. Albo przynajmniej wyliże sosik. Na razie z mokrych karm jako tako toleruje IAMSa w sosiku i Royal Canin dietetyczny. Wszystkie takie naprawdę dobre karmy z mięchem - nie daje rady. Nawet jak próbuje zjesc kawałek, to nie potrafi, wypada jej to z pyszczka, próbuje znowu, międli, znowu jej wypada. Widać, że kompletnie sobie z tym nie radzi. W końcu się zniechęca i siedzi głodna... Im mniejsze kawałki tym bardziej zjadliwe. Pasztecik ewentualnie zliże mi z palca ale bardzo mało. Mięso surowe - niejadalne. Gotowany kurczak - tak jak z lepszymi karmami - czasem widać że jest ochota, ale nie umie tego zjesć, mimo prób i cięcia bardzo drobno, niemal na pastę. Jedno co mnie cieszy, to że przekonała się do surowego żółtka i w sumie po trochu zjada to jedno żółtko tygodniowo (oczywiscie tylko zlizując z mojej dłoni, z miski jest be).
Przestawiam ją też na bezzbożówkę, żeby miała chociaż dobre suche, jesli nie wchodzi mokre. Na razie mamy Portę 21 a z Polski niebawem przyleci paczka z Power of Nature, więc chociaż tyle dobrego. Ale martwi mnie to mokre i mięso. Nie wiem, co robić. Jak na początku odmawiała ze stresu jakiegokolwiek żarcia to jedyne, na co się skusiła po długich namowach, to była taka zwykła marketowa Sheba, która ma bardzo drobne kawałki i widocznie sporo polepszaczy smaku, bo kot jadł bez większych problemów. Nie wiem, czy lepiej żeby nie jadła mokrego wcale czy spróbować pół saszetki Sheby dziennie? Na pewno jeszcze dalej będę eksperymentowała z innymi mokrymi karmami.
Jedno co dobre, to że Stella dużo pije. Często podchodzi do miseczki i chłepce. Sika też sporo, ostatnio liczyłam i wyszło mi że tak z 6 razy dziennie, nie są to ogromne bryłki ale też nie całkiem mikroskopijne, więc chyba jest ok.
Kupale za to nie są za ciekawe, woń powala, a konsystencja taka raczej za miękka (za to robi je regularnie raz dziennie). Wczoraj pierwszy raz jadła Portę bez dodatku poprzedniej karmy (przestawiałam ją stopniowo przez 2 tygodnie) i dzis było chyba lepiej, mniej cuchnąco i nieco bardziej zbite. Zobaczymy.

Ech, osiwieję przez to jej jedzenie... :strach: dobrze że się farbuję :P

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Lifter, zuzia115 i 454 gości