haaszek pisze:I macie szczęście, że nie mieszkacie na głębokiej prowincji...
Pewnie tak - aczkolwiek myślę że tak samo jak w dużym mieście są weci - konowały, tak i na głębokiej prowincji można trafić na weta z pasją i intuicją.
Kiedyś, lat temu kilkanaście, mieszkałam w niedużym mieście w górach, wetem moich zwierzaków był wet który robił takie cuda chirurgiczne że głowa mała. Był samoukiem. Zdarzało mi się mu kilka razy asystować w czasie operacji - myślę że weci z dużych klinik padliby widząc warunki w jakich operowane były zwierzęta po poważnych urazach czy z chorobami (zero sprzętu monitorującego, stół w gabinecie i ja obserwująca czy zwierzak oddycha) - padliby tym bardziej gdyby zobaczyli jak wspaniale wracały do zdrowia.
Zlecał badania krwi które robiło się po tajniacku w labie ludzkim, zdjęcia rtg po znajomości w szpitalu - też w wielkiej tajemnicy i konspiracji.
Razem (korzystał z mojej pomocy bo był mało internetowy) wysyłaliśmy prośby o konsultacje do wetów z dużych miast, specjalistów, w trudnych przypadkach - o dziwo większość odpowiadała i pomagała.
A potem coś się z nim porobiło i stał się zupełnie innym człowiekiem

Ale to całkiem inna historia.
W dużym mieście jest o tyle łatwiej że dostęp do diagnostyki jest lepszy.
Ale trafić na dobrego weta wcale nie jest łatwo.
Ja sporo się takowego naszukałam.
Ale teraz mam i nie puszczę

Wróciłam z pracy a Miś śpi. Ale dostał jedzenie tuż przed moim przyjściem, może dlatego leży.
Podobno w dzień biegał i się bawił.
Dam mu trochę pospać i zobaczę co z tym stworem.