Hej! Dziękujemy za kciuki i słowa wsparcia!
Właśnie leżę na łóżku, a obok mnie księżniczka Presława. Julian zajmuje laptopa mojego męża. Przemilczam fakt, że ma mokry tyłek, bo musiałam go wykąpać (znów się obsrał....)
Jechaliśmy prawie 12h. Początek podróży był straszny.... Wyjechaliśmy o 5:30. Presia zaczęła jęczeć. O 6:30 dostała strasznego szału, zaczęła wyciągać łapki przez drzwiczki od transporterka i bardzo mnie podrapała. Mam rany na dłoni do tej pory. Szarpała tranporterem, gryzła, drapała i... zsiusiała się... ech, gdybym wiedziała, że chce jej się siusiu to bym od razu wzięła kuwetę ;/ No, ale nie zakładałam tego godzinę po wyjeździe... W transporterku koty miały podkłady od weta. Od razu zrobiliśmy postój, wymieniłam podkład, wytarlam transporter i Presię. Myślałam, że się kotusia uspokoi, ale nie... Znów jęczała i płakała. Ok. 11 zrobiliśmy znów postój, wzięłam kuwetę i żwiek i wsadziłam koty po kolei. Nie miały zamiaru skorzystać (Julian był wniebowzięty, że wypuściłam go z transportera i rozglądał się, chciał zwiedzać auto, Presia położyła się w kuwecie spać). Pić też nie chciały... Jechaliśmy nadal, Presia szalała- gryzła ręcznik, szarpała go i w efekcie jest cały pozaciągany. Julian poszedł spać i zmieniał tylko pozycję- raz spał na jednym, raz na drugim boku. W końcu miałam dosyć tego wycia i wypuściłam kotkę z tranposrterka. Wzięłam ją na moje kolana. Najpierw podziwiała widoki za szybą, a potem ułożyła się do snu... Resztę drogi przespała wtulona w moje kolana i ramiona. Nie płakała, nie jęczała. Była spokojna... Gdybym wiedziała od początku, że to na nią podziała to zaoszczędziłabym wszystkim zbędnego stresu. Potem spała sobie w otwartym tranposrterku, wychodziła i wchodziła kiedy chciała. To był strzał w 10! Gdy zostało nam już 30 min drogi to Julek zaczął zachowywać się niespokojnie i wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Wyciągnęłam go z transporterka i wsadziłam do kuwety. Zrobił pięknie siusiu i wszedł bez problemu do klatki. I znów poszedł spać. Julek jest stworzony do jazdy

Po przyjezdzie do nowego domu zamknęłam koty w "kocim pokoju". Tam już od kilku dni był włączony Feliway w gniazdku. Presia byla zestresowana, chowała się w znalezionych kryjówkach. Julek miał wszystko w nosie, zwiedzał pokój itp. Dałam im jeść (Julek zjadł dużo, Presia ze stresu tylko skubnęła, ale napiła się dużo wody). Porozkładałam im rzeczy ze starego domu- ich kocyki, dywaniki, miseczki, kuwety, zabawki itp. I tak sobie siedziały. W nocy otworzyliśmy im drzwi do sypialni (pokój przechodzi z "kociego pokoju") i przytuptały do naszego łóżka i spały z nami. Następnego dnia zwiedziły resztę mieszkania. Ogólnie już czują się tu dobrze, wszystko wybadały. Presia jeszcze jest trochę niepewna, ale z każdym dniem jest coraz lepiej. Jedzą ślinie, piją, załatwiają się, przychodzą na głaskanie. Nie ma w ich zachowaniu nic niepokojącego
