jopop pisze:A ja chciałabym wiedzieć czy koty zostały zaszczepione.
Dla wyjaśnienia: w trakcie owej epidemii zaproponowaliśmy pomoc w tej kwestii, oczywiście na cito, bo chodziło o szczepienia interwencyjne. Została odrzucona, bo "ktoś zaoferował lepsze wyjście", czyli jak rozumiem surowicę dla całego stada. Ciekawe czy ów ktoś ową surowicę dla całego stada załatwił i podał. I czy zadbał potem o szczepienie, czy też następna epidemia zabije kolejne koty. Przypomnę, że dorosłe nieszczepione koty też mogą nie przeżyć.
Weterynarz nie zgodził się na szczepienia, a ja nie chciałam urazić Pani pisząc, że jemu ufam bardziej. Mówiła Pani, że ma większe doświadczenie niż niejeden wet, toteż pomyslałam, że pomyśli Pani, że odrzucam pomoc, a ja nie chciałam im zaszkodzić. Surowica to milion razy bezpieczniejsze rozwiązanie. Radomskie Koty Ulicy skontaktowały mnie z dziewczyną, która straciła 12 z 14 kotów z powodu pp, czy jakoś tak, nie pamiętam dokładnie. Jeden z nich nadal z nią mieszka, dlatego zaproponowała, żeby pobrać od niego surowicę. Ponadto dostałam informację o innej osoby, że w pewnej lecznicy w Radomiu mają na stanie jakąś surowicę, ale okazało się, że to surowica przeciwko parwowirozie. Kolejną deską ratunku była fundacja, która w owym czasie również walczyła z paleukopenią. Mieli sprowadzać surowicę z Czech. Przy okazji zgodzili się wziąć kilka fiolek dla mnie. A tu niespodzianka: koty przestały chorować. Test dał wynik ujemny. Kilka osób przekonywało mnie, że to nie panleukopenia i słusznie. To zjadliwa choroba i niemożliwym jest, żeby tak szybko ustąpiła.
Wobec powyższego nie skorzystałam. Po co miałabym prosić o pomoc i z niej nie skorzystać, Pani Joanno? A nuż dlatego, że, jak już powiedziałam, weci nie wyrazili zgody, a Pankracemu ufam najbardziej.
Tyle.