Rejon - okolice Krakowa. W zasadzie ja mieszkam w Krakowie, tam dojeżdżam do pracy- pani karmicielka jest przemiłą pacjentką mojej apteki. Dopiero niedawno dogadałyśmy się, że obydwie jesteśmy kociary. Pani ma u siebie w domu 5 wysterylizowanych kotek, te biedaki dokarmia. Próbowała pomocy w TOZ w Krakowie, ale tam powiedziano, że to nie ich gmina i należy się zwrócić do gminy. Gmina ją zbyła..powiedzieli, że mają obowiązek zajmować się bezpańskimi psami a kotami nie

Pani około 80-letnia, w domu opiekuje się 55 letnim niepełnosprawnym leżącym jedynym synem, 13 lat temu zmarła jej synowa na guza mózgu, 4 lata temu jedyny (upośledzony umysłowo) wnuk. Rzadko można spotkać tyle nieszczęścia w jednej rodzinie. Nigdy nie słyszałam, żeby pani narzekała- jest pogodną i miłą staruszką. Jeżeli ja jej nie pomogę to wiem, że nikt jej nie pomoże.. Ma ktoś jakiś pomysł? Spakować i zawieźć do schronu? To chyba zły pomysł :/
Z gromadki 5 kociaków zostało 3, kotka w międzyczasie była w drugiej ciąży, ale co się z tym miotem stało tego nie wie nikt. Przyprowadza tylko te podrośnięte kociaki.
Pójdę dziś tam koło 13. Ile objętościowo powinnam zostawić jedzenia? Np po dwie saszetki na jednego kota? Mam wrażenie, że one zjadłyby więcej niż waża..
Którą Smille kupić? Jest kilka rodzajów. Na razie karmię saszetkami i puszkami.