„Fotków” wam chciałam nawrzucać trochę, ale trzeba z tym poczekać. Mam nadzieję, że niedługo. Kompik mi padł, wydając przeraźliwe dźwięki przez pół nocy. Łapię wifi w telefonie w domu, ale nie bardzo jeszcze ogarniam. Nie umiem przesyłać linków, wrzucać fotek, ani żadnych takich bajerów. Mogę sypnąć suchym tekstem

Ale to trzeba zahaczyć, powiedzieć, za czym tęsknicie...
Mam wrażenie, że po odejściu Sosera życie zamarło całkiem. Tak jakby wszystko stanęło w miejscu. Wciąż jeszcze odruchowo odsuwam pod ściany tunel i większe zabawki, żeby się nie potknął. Wciąż jeszcze nie bawię się z nimi wędkami z rozmachem, ani laserkiem, żeby się nie stresował, że coś się dzieje, a on nie wie co
Coraz zimniej, biegnę do domu zmarznięta z myślą „ooo, nie, nigdzie już dzisiaj nie wychodzę”
by za chwilę pomyśleć „no i czego się cieszysz, kretynko...”
Czas płynie pomału
Tymczasem Diabełek ma fale. Przypływy i odpływy. Po tym, jak mnie wylizała, przez parę dni nie potrafiła przebywać ze mną w jednym pomieszczeniu.
Nie wiem, bała się, że się za daleko posunęła i co wszyscy o niej pomyślą...
Albo może strach ją przejmował, że pójdzie na całość. I co wtedy?...
