Niezależnie od tego czy mamy prąd, czy nie, czy mamy internet, czy nie, życie toczy się pomalutku.
Niedawno na przeglądzie była Barbarka. Niezłomna koteczka. Mimo zmian w płucach, astmy, cukrzycy, mięsaków, wszystkie wyniki w normie. Wszystkie mieszczą się w „widełkach”.
Nagadała się, wszędzie wlazła, sprawdziła czy sala operacyjna jej imienia wygląda jak należy, obejrzała szpital koci, potem psi. Na koniec zwinęła się w kłębuszek na podusi i zasnęła mrucząc donośnie... Do siebie. Przez sen.
Cały Baś

Robi się z niej ćpiotka. Nie mylić z trzpiotką. Urządza sobie zapaśnicze „śparingi” z Maniem, potrafi przesuwać koty wzrokiem.
I już nie czeka, aż ludzka ręka powędruje do niej głaskać, tylko domaga się, a nawet żąda uwagi. Taki mały BBK

Podreptaliśmy jeszcze z Bodzinkiem na usg, bo jak kot ma świetny apetyt i chudnie, wpadam w panikę. Same przewlekłe problemy, tona piachu w pęcherzu, tarczyca powiększona z jednej strony. Zapisałam go na echo serca. Potem jeszcze zrobimy przegląd z badaniami. I mam nadzieję, że nic się nie znajdzie. Ma się nie znaleźć. I tyle.
W kolejce stoją słoneczni chłopcy na „bilans trzylatka” i szczepienie.

Następni będą Maniek i Kardamonik na okresowy przegląd