dorosłe koty do kociarni trafiły

mandala, ja wiem, że to uchylne otwieranie okien to może się źle skończyć. Podobno ojciec Zolinowych dzieci tak stracił życie, nawet nie chcę sobie wyobrażać takiej sytuacji. Dotychczas nie mam kratek, bo jak pisałam okna są w wąskich i dość głębokich wnękach tak, że ciężko nawet kotu zajrzeć w szparę i Zola nie próbuje i rzadko otwieram w ten sposób, ale jeśli będzie trzeba to kupię i zamontuję kratki

o klatce myślałam, bo Tródzia (tak na razie nazywam Kotkę w myślach ... od ... Ostródy

) żyje na wolności i boję się, że będzie przestraszona nawet w osobnym pokoju. Ten pokój to sypialnia, dość mała i zagracona z lekka

i jak zwieje mi pod łóżko, to będzie problem z wydobyciem. Ale nic to, może jej z kartonu jakiegoś domek postawię
A z dokoceniem mam już pewne "doświadczenie" ... moja przyjaciółka ma córkę Zoli - Maszę i jak szukała opieki dla niej na kilka dni, to ja w swej naiwności powiedziałam ... do mnie przywoź, nie ma problemu ... się pobawią z Zolą ... chyba wiecie co było dalej
a było tak :




potem było pac łapą i diabelskie odgłosy Zoli, nazywanej wtedy Zolzą, a potem ... ja doczytałam, że istnieje "dokocenie" i ... kursowałam z pościelą po pokojach, żeby raz spać z jedną raz z drugą i koty się zamieniały miejscem do spania
po 10 dniach było już w miarę OK bez syków i warkotów, ale wtedy Masza wróciła do siebie

Teraz wiem, że Zola to jednak zazdrośnica jest i biorę poprawkę, że Tróda, na tej wycieraczce i okolicach musiała się o swoje nawalczyć.
trzymajcie kciuki więc
