Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Miałam wypadek.

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Pt paź 09, 2015 4:18 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Dziękuję Klaudiafj. :D To moje stare zdjęcie było robione w Lublinie, bo tam właśnie studiowałam. Na Starym Mieście, zaraz za Bramą Krakowską jest zakład fotograficzny "Rożek". Zdjęcia robiło się zawsze u Rożka. Była nawet specjalna sesja w tym celu. Potem szło się wybrać fotografię, dopiero za trzecim razem można było odebrać gotowe zdjęcia.
A film "Rezerwat" obejrzę wkrótce, bo go nie kojarzę. Ja w ogóle nie oglądam telewizji. Filmy znam z kina, płyt, albo z internetu.

Aha: Juluś czyta fantastykę, albo książki przygodowe.
Ostatnio edytowano Pt paź 09, 2015 12:14 przez lilianaj, łącznie edytowano 1 raz

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Pt paź 09, 2015 10:29 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Zdjęcie wspaniałe ,a wyglądasz na nim prześlicznie !!!.Ten piękny owal twarzy,miękkie włosy ,śliczny uśmiech :ok:
To zdjecie wisi u Ciebie w przedpokoju. Od razu przykuwa uwagę :ok:
Widzę ,z e i ty zaliczyłaś ,,słynne kocie ucieczki" :mrgreen: Ja pamiętam kilkakrotnie podobne kocie akcje i bieganie po pietrach 10 pietrowego bloku w poszukiwaniu delikwenta. Z dziecięcych lat pamietam burą kotkę która uciekała w momencie zblizającej się rujki. Przyszła z powrotem do bloku po wyprawie na dwór.Nie mogła tylko trafic na pietro.Była juz kotna :roll: Urodziła w domu . Z pózniejszych lat pamiętam ucieczkę Tulka-mojego najstarszego kota który dożył sędziwego wieku 21 lat. Uciekł po schodach w górę na 7 pietro .Tam przygarnęła go sąsiadka i poszła do pracy ( widac było ,z e to zadbany kot ) Ale przez to nie moglismy go znależć i szukaliśmy po piwnicach i podwórku. Dopiero wieczorem pocztą pantoflowa przez sąsiadów okazało się gdzie i u kogo jest kot.Ona rozpytywała sąsiadów komu zginął ,my tez i tak doszlismy gdzie jest zguba.
Najlepszy numer zrobił mi Tymoteusz.Rudy kot
Kiedyś słyszę dzwonek do drzwi.Otwieram, a tam facet przedstawia się jako komornik :!:Przyszedł do mojego męża w sprawie zaległości za niezapłacony mandat.
Rozmawiam z gościem przy uchylonych drzwiach a Tymoteusz prysnął miedzy nogami i pędem po schodach na dół. Niewiele myślaąc zostawiłam faceta pod otwartymi drzwiami mieszkania rezykując wszystko i biegiem poleciałam za kotem .Kot ucieka , ja za nim. W końcu złapałam zbiega, a ten drze się wniebogłosy jak obdzierany ze skóry.Czuł ,z e jestem zła i instynktownie chyba bał sie ,że spotka go kara
Widzę ,z e facet stara się zachować powagę ale konciki ust mu drżą od śmiechu. Zaprosiłam gościa do domu.Zobaczył jeszcze kilka kotów spojrzał na niezbyt jeszcze wyposażone mieszkanie(dopiero sie przeprowadziliśmy zamieniając na mieszkania z teściem. Niewiele tam było po za stołem i starym narożnikiem) Na to wszystko nadeszły ze szkoły dzieci mówiąc grzecznie panu-dzień dobry i natychmiast udajac sie do kuchni po obiad bo są bardzo głodne )Facet wygłosił jakąś umoralniająca formułkę i napisał ,ze nie ma z czego ściagać.No i radził pilnować kota :kotek:
I tak to dzięki kociej ucieczce uniknęłam komorniczego zajecia :201494
Acha,podobno manadat dostał mój były za przejazd na czerwonym świetle i awanturę z policją( to ostatnie akurat znając mego ex mnie nie dziwi )-tyle się dowiedziałam
Ostatnio edytowano Pt paź 09, 2015 22:52 przez Bunio& Daga, łącznie edytowano 2 razy

Bunio& Daga

Avatar użytkownika
 
Posty: 1917
Od: Pt wrz 19, 2014 11:37
Lokalizacja: Serock

Post » Pt paź 09, 2015 10:47 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Bardzo dobrze ,z e skubią owies.To dla nich witaminkowa bomba oraz naturalny odkłaczacz :ok: :kotek:
Jak sie wyrodzi i będzie za długi to trzeba posiac nowy ...Itak na zmianę w doniczkach-jeden rośnie drugi do skubania. Postaram się o ziarenka owsa .
Mozesz im dawać nawet mniej wyrośnięty.Będa same przystrzygać pełniąc funkcje kosiarki

Bunio& Daga

Avatar użytkownika
 
Posty: 1917
Od: Pt wrz 19, 2014 11:37
Lokalizacja: Serock

Post » Pt paź 09, 2015 11:25 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Moja Kitusia tez niejedna noc spędziła na klatce schodowej i zawsze znajdowalam ją rano na ostatnim piętrze bloku - cud ze nic się nie stało i.nadal ja mam ;)

Byli tacy fotografowie do których się chodzilo - ja juz takich nie pamiętam ze swojego doświadczenia. Widzisz wtedy chodziło się pi 3 razy za.jednym zdjęciem a teraz w 3 min jest zdjęcie i wydruk. Ja jestem raczej ze.starej szkoły. Jestem za tym żeby nad zdjęciem popracować i żeby je pięknie przygotować żeby każdy byk zadowolony - zdj w 5.min byle by było to zupełnie nie moja bajka.

Film Rezerwat masz zatem zadane ode mnie na weekend - on.raczej nie leciał w.tv. Ja go widziałam wiele razy - kocham ten film a jak się nie splaczesz ze śmiechu i ze wzruszenia to będę rozczarowana - polecam zresztą go każdemu :) Mój najulubienszy polski film :)
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Pt paź 09, 2015 18:31 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Spróbuję obejrzeć ten film. Nawet dziś próbowałam. Ale mi się nie udało, bo potomstwo wysadziło mnie sprzed komputera. Bo zgodnie z prawami człowieka i obywatela oraz regulaminem wewnętrznym należy im się dzisiaj, jak psu buda, pół godziny grania w nagrodę za ciężką harówę w szkole. Chłopcy nie są za specjalnie przekonani o zasadności zdobywania wykształcenia na tym łez padole i zdecydowanie przedkładają nad naukę gry komputerowe. Szczęściem wystarczy im, póki co, moje przekonanie. Zofijka ma ambicje i chęci szczere zostania klasowym prymusem. I jej nie muszę pilnować, ani przekonywać. Sama nadrobiła zaległości, jak mamusia zarabiała pieniążki na rzeczy konieczne oraz zbędne.

Okazało się, że mimo oszałamiającego wzrostu zboża na balkonie, niewątpliwie uda mi się uniknąć zakupu kombajnu. Do zbiorów nie dojdzie, bo wspomniane zboże żniw nie doczeka. Niejedna krowa zjada mniej zieleniny z bombą witaminową, niż moje koty. Roślinożerna hodowla ragdolli. Trzyosobowa. No, ze mną to czteroosobowa. Ja, co prawda owsa kotom nie wyjadam. Pochłaniam za to w ilościach hurtowych, zakupioną w Biedronce rukolę. I znowu jestem głodna, jak stado wyjących z zimna wilków. Spadła temperatura, przyszedł mróz, wiatry lodowate zawiały i mój organizm przypomniał sobie o konieczności gromadzenia zapasów na zimę. I domaga się kotleta i czekolady, zupełnie lekceważąc fakt, że ilości tkanki tłuszczowej, to by mi mógł pozazdrościć niejeden niedźwiedź polarny. Ciężarny. Ratuję się podgryzając migdały. Mogłabym nawet troszkę więcej jeść, ale wtedy musiałbym zacząć biegać po lesie, albo hulać po polu. I padłabym na zawał ze zmęczenia, a moje nadgniłe zwłoki ktoś znalazłby dopiero po wiosennych roztopach. I trauma gotowa. Nie mam jednakże czasu na takie rozwiązania, bo dzieci małoletnie i koty potrzebują ciągłej opieki i czesania futra. A dywany zbierania kłaków. Właściwie wiele rzeczy w moim życiu mogło potoczyć się inaczej. Lepiej. Gdybym nauczyła się od babci prząść, to mogłabym otworzyć manufakturę wyrobów z kociej włóczki. A gdybym, dysponując anielską urodą lat trzydziestych ubiegłego wieku, rozważniej wybierała męża, to miałabym osobistą willę, w której mogłabym rozstawić krosna i tkać kocie dywany.
I wtedy miałabym także psa. A on miałby mnie. Chociaż prawdę mówiąc z obecnej sytuacji też jestem na ogół zadowolona. I padnięta. Na szczęście jest piątek, piąteczek piątunio. To sobie odpocznę, harując jak wół na niwie rodziny.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Sob paź 10, 2015 15:18 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Byliśmy w schronisku w Józefowie. Okazało się, że Guffi trzy dni temu poszedł do swojego domku. Bardzo się cieszę. Niech go w życiu spotka wszystko, co najlepsze...
Zabraliśmy więc na spacerek nieśmiałka Kajtka, który nie był do końca przekonany, że mamy dobre intencje. A kocie chrupki nie były przekonujące i nie dawały żadnej gwarancji bezpieczeństwa. Po nich pies nabrał jeszcze większego dystansu. Bał się głaskania. Bał się nawet spojrzenia, głośniej wypowiedzianego zdania, podanego do niesienia patyczka... Guffi lubił nosić patyczki w zębach. Kajtek od razu spodziewał się lania. Szedł grzecznie, kiedy miał luźną smycz i nikt na niego nie patrzył. Na próbę kontaktu reagował położeniem uszu, podwinięciem ogona pod brzuch i porażającym, krzyczącym strachem w oczach.
A potem zabraliśmy na spacer po lesie małego słodziaka Misia alias Dropsa. Las w Józefowie, to cud natury. Jest piękny. Rosną tam głównie sosny, dęby i brzozy. Wśród świecących fioletowymi jagodami jałowców, kwitną jeszcze wrzosy. Liście drzew mają wszystkie barwy ognia: od żółci, do czerwieni. Szczególnie pięknie wyglądają dęby kanadyjskie. Do tego sójki i sroki fruwające między drzewami, powietrze pachnące zielenią i wilgotną ściółką leśną...Czasem słychać odgłos stukającego w drzewo dzięcioła.
Obrazek
Miś to pieszczoch i co chwila zatrzymywał się na głaskanie i komplementy.
Obrazek
W jednej z takich właśnie chwil dzieci mówią do psa:
-Dobry, grzeczny pies. Szkoda, że nie możemy cię wziąć ze sobą do domu. Koty by ci sprawiły straszne lanie. I tata się nie zgadza, żebyśmy mieli psa.
W tym czasie Miś merdał ogonem w sposób sugerujący, że to ogon merda całą resztą Misia. I zaglądał dzieciom w oczy. I wtedy, nagle i niespodziewanie, dotarło do mojej świadomości okrucieństwo całej sytuacji i cały sens wypowiedzianych gładko słów. Osobie, która znalazła się w dramatycznym położeniu, bez domu i rodziny, bez ochrony i wsparcia, samotnej, wśród innych samotnych w swojej rozpaczy, powiedzieliśmy mniej więcej tak:
-Mimo, że jesteś dobry i grzeczny, nie pomożemy ci w twoim nieszczęściu, nie wyrwiemy cię z twojej samotności, bo najbardziej cenimy sobie własną wygodę. Mamy już wystarczająco dużo zwierząt do kochania i lista jest już zamknięta. A jedno z nas w ogóle nie chce widzieć w domu psa.
I gdy tak siedzieliśmy na mchu, nadeszły dwie kobiety: matka i córka, i zaczęły wypytywać o Misia. Miały na smyczy Kacperka, który raźno buszował sobie po krzakach. Okazało się, że one zastanawiają nad adopcją Misia. To piesek o cudnym charakterze. Bardzo proludzki. Przepięłam smycze. Wzięliśmy Kacperka, a one poszły dalej z Misiem. Mam nadzieję, że za tydzień nie zastanę go w schronisku.
Obrazek
Kacper, to dobrze ułożony pies w typie jamnika. Ładnie chodzi na smyczy. Widać, że spacerowanie sprawia mu przyjemność, ale od ludzi nie oczekuje głasków. Chce iść, albo nawet biegać. I jest silny. Czasem mocno ciągnie.
Byliśmy też nad Zalewem Zegrzyńskim. Karmiliśmy pierzaste głodomory. Zaczyna się robić zimno, powinny już odlecieć do ciepłych krajów.
Obrazek

Florcia na RC ma coraz większy woreczek tłuszczyku na brzuszku. Rośnie.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Sob paź 10, 2015 22:45 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Dlatego schroniska mnie przerażają . Z jednej strony nadzieja z drugiej bezsilność i żal . Żal do ludzi . Za takie potraktowanie zwierzaka .
Florcia się na zimę szykuje ?

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

Post » Nie paź 11, 2015 12:09 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Hej :)
Tak to bardzo przykre co się mówi w takich chwilach, gdy się to sobie uświadomi :(( Aż się łzy zakręciły w oczach :( Biedne te pieseczki i koteńki choć czasem schronisko jest dla nich lepsze niż ich "własny" dom - jak zostały odebrane oprawcom, ludziom bez serca, lub same zdołały uciec. Psy tak wiele wybaczają, kochają bez granic, nie oceniają zasobności portfela i nie gardzą jedzeniem, bo zjedzą to co właściciel. Po każdym okrucieństwie potrafią i tak podnieść się z merdającym ogonem i ufnie iść do pana - jak ten pies, którego pan pogrzebał żywcem. To jest nie do opisania, jaki ten świat okrutny.

Ale macie zalew superowy, prawie jak nad morzem i molo... :)

Mam nadzieję, że misio znajdzie domek i pozostałe pieski też :)
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Nie paź 11, 2015 15:11 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Śliczne zdjęcia ......koty miodzio :201461

lidka02

 
Posty: 15923
Od: Czw cze 09, 2011 9:22

Post » Nie paź 11, 2015 20:41 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

U mnie wszystkie psy były i są adopcyjne. Moja pierwsza sunia która mogłam wziąść kiedy skończyłam 18 lat była ze schroniska .Musiała być kopana bo panicznie bała się ludzi w gumiakach.Tak właśnie obuci pracownicy sprzątali klatki na Paluchu. Po za tym to była chodzaca słodycz-łagodne,kochane ,powolne psisko.Mieszanka podhalańczyka.
Dog Bunio przez cały pobyt u mnie na dotyk reagował drżeniem skóry. Ktoś u kogo był musiał go bic bo drżał a dopiero po chwili poddawał się głaskaniu.
Był też bardzo ostrożny .Nigdy nic nie przewrócił.W maleńkim mieszkanku w Warszawie ten olbrzym wycofywał się tyłem ogladając do tyłu aby niczego nie potrącić.
Ktos musiał go bardzo karcic za każde potracenie przedmiotu.Dagmara budzi sie czesto w nocy ze skowytem .Czasem wyje przez sen i dopiero pogłaskanie jej po głowie ją uspokaja. Bulek nie był wyprowadzany na dwór.Kiedy zdarzyło mu sie nie zdążyc i narobic w domu drżał cały i panicznie się bał
Te wszystkie psy przeszły jakąs olbrzymia traumę która towarzyszy im przez reszte życia.Smutne to bardzo.
Ostatnio edytowano Nie paź 11, 2015 23:41 przez Bunio& Daga, łącznie edytowano 4 razy

Bunio& Daga

Avatar użytkownika
 
Posty: 1917
Od: Pt wrz 19, 2014 11:37
Lokalizacja: Serock

Post » Nie paź 11, 2015 20:43 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Jakie to wszystko jest przerażajace, jak człowiek potrafi zranić zwierze, które pozniej nie potrafi zaufać :cry:
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Wto paź 13, 2015 16:41 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Ja tylko się mogę wypowiadać o kotach - mój MAciuś miał depresje po swoim życiu a potem rocznym pobycie w schronisku. Rok czy dwa lata nawet trwało wyciąganie go z tego stanu. Czasem nawet jak było dobrze to popadał w stany depresyjne, a do końca życia miewał koszmary - zawsze biegłam tulić moje kociątko by odegnać złe sny.
Teraz czasem MArysia krzyczy przez sen, czasem z krzykiem się budzi i biegnie do mnie i muszę brać ją ręce tulić i uspokajać.
A potem cymbały powiedzą, że kot i pies to tylko kot i pies, nie mają uczuć, mają tylko instynkt. Dla takich ludzi mam tylko jedno rozwiązanie... ostateczne.

Hej Lilianaj, jak sobie radzicie w te pochmurne i przygnębiające dni?
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Śro paź 14, 2015 8:57 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Witajcie! :D
Zosi wypadła dziś górna jedynka. Sama co prawda nie wypadła, trochę jej pomogłam, bo wisiała zblazowana na jednym kawałku, a dziewczę latało w panice po domu, jak z podpaloną pupą. No to złapałam, lekko szarpnęłam i było po strachu. Wkrótce, dla odmiany, rozległ się nieutulony płacz, bo podczas radosnych pląsów zgubiła tego mleczaka. Strata wręcz niepowetowana. Wobec tego byłam zmuszona dokonać dekonspiracji zębowej wróżki i natychmiast wnieść sowitą wróżkową opłatę. To ukoiło żal.

Pogoda rzeczywiście pod psem Azorem. Dżdży. Nieustannie. I powiewa wiaterek, na którego wspomnienie wręcz cała drżę. Po wejściu do domu natychmiast tulę koty, żeby to drżenie powstrzymać, zanim wpadnę w rezonans. Cieszę się jednak niesamowicie, że u nas jeszcze nie pada śnieg. Bo w Łodzi padał, a to zaledwie sto kilometrów stąd. Wiem, śnieg jest śliczny, biały i stwarza romantyczną atmosferę i czarowne widoczki... Ale moje zimowe opony spoczywają w dziadkowej stodole, dwieście kilometrów stąd. A na nowe nie mam przeznaczonych funduszy. Zwłaszcza, że te z ubiegłego roku się nadają. Proza życia. Póki co wyciągnęłam więc ciepłe kurtki i różne sekretne części garderoby przeznaczone na zimę. Podobno eleganccy dżentelmeni, zwłaszcza nastoletni, kaleson obecnie nie noszą, bo to wstyd. Nie wstyd natomiast charczeć, chrypieć i kichać, że aż dudni. I gorączkować. I łykać różne pomocne, kolorowe proszeczki. Cóż, moja młodość minęła bezpowrotnie wśród innych priorytetów, więc się nie znam na aktualnych. Kiedyś sukcesem było zdobycie przyzwoitego odzienia drogą kupna lub przeróbek krawieckich. Ubrania nosiłam wyłącznie oryginalne i niepowtarzalne, bo szyte przez mamę lub robione na drutach przez babcię.
Tak, czy inaczej jesień dąży nieodwracalnie ku zimie, co sprzyja siedzeniu w domku i czytaniu książek. Kupiłam dziś nawet spory zapasik na zimę w Empiku. Do kina chętnie bym poszła, ale nie mam z kim dzieci zostawić, bo TŻ z upodobaniem umawia się po pracy, albo pracach ze znajomymi i późno wraca. Póki co wczoraj sobie trochę pojeździłam, bo miałam wolne w pracy, z okazji piętnastego sierpnia. Musiałam odebrać dzień wolny za minione święto. I pojechałam do Basi pod Serock. I było oczywiście swojsko, ciepło i uroczo. Pogadałyśmy sobie, pozałatwiałyśmy różne sprawy niecierpiące zwłoki. Oraz cierpiące zwłokę, ale za to przyjemne. Napakowałam pół bagażnika pysznego, pachnącego jedzonka z Basinych ulubionych sklepów. Wygłaskałam psy, bo się podstawiały i koty, które akurat znalazły się w moim zasięgu. I pół dnia mi niezwykle miło minęło.
A wieczorem zaczął mnie wściekle boleć brzuch. Po stronie prawej. I zamiast smacznie sobie spać, udałam się w kolejną podróż, na SOR do Mazowieckiego Szpitala Brudnowskiego. A tam stwierdzono, że żwirek mi się sypie z nerki i dano odpowiednie uszczęśliwiacze, po których cała wesolutka wróciłam do domu. Tak mi się dobrze wracało, że w międzyczasie zabłądziłam po nocy na Brudnie i zwiedziłam różne zaciszne zaułki miasta. Po ciemku miasto wygląda zupełnie inaczej... A jak już mi się ta turystyka znudziła, to włączyłam GPSa i poczciwiec mnie przywiódł na właściwą drogę.

W tym szpitalu zrobili mi USG. I okazało się, że ten guzek, którego mi wydłubali w Instytucie Matki i Dziecka na Kasprzaka pod koniec stycznia, odrósł. Ma się świetnie i osiągnął średnicę sześciu milimetrów.
Ostatnio edytowano Czw paź 15, 2015 17:57 przez lilianaj, łącznie edytowano 2 razy

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Śro paź 14, 2015 20:29 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

ech ... to tak ogólnie nad wszystkim.
Mój Przyjaciel z dzieciństwa i pierwszej młodości,( mały kundelek, który zamieszkał z nami jak nie miałam jeszcze 9 lat a odszedł, gdy kończyłam już studia) miał ślady od oparzeń. Nie wiemy co przeszedł. możemy się tylko domyślać. Moi rodzice go znaleźli, rannego, zabiedzonego. I mimo tego co przeszedł serduszko miał większe niż ciałko. Druga psina, wzięta z przytuliska, pies w typie polskiego owczarka nizinnego, bał się panicznie mężczyzn w ciężkich butach. Na ich widok dostawał "szału", który zazwyczaj kończył się atakiem padaczki. Z tego powodu mój tato i brat, w zimie, ściągali buty już na klatce schodowej , zanim jeszcze weszli do mieszkania. Gdy brat miał na nogach "zwykłe" buty on i pies byli najlepszymi kumplami, szaleństwa to było ich drugie imię. Gdy założył ciężkie buty pies go nie poznawał. Nie wyobrażam sobie jak bardzo musiał zostać skrzywdzony. Uwielbiał wodę i śnieg, w zimie do domu wracał bałwan śniegowy od razu do łazienki, do wanny, bo inaczej mielibyśmy podtopione mieszkanie. Ale musieliśmy bardzo pilnować, żeby w czasie zimowych spacerów (i nie tylko zimowych) nie spotkał się z mężczyzną w ciężkich butach.

YBenni

 
Posty: 1667
Od: Nie maja 20, 2007 22:04

Post » Czw paź 15, 2015 18:33 Re: Gustaw i Orbis i Florencja, czyli Ragilian. Nowe zdjęcia

Wiaterek wieje dosyć porywisty na dworze. Jakbym miała ogon, to chyba by mi go wichura urwała. Siedzę więc sobie w zacisznym domku i się cieszę, że moje puchate ogonki mają zapewniony komfort termiczny i wszelkie bezpieczeństwo. Zdarzało mi się w amoku je zamoczyć, przy okazji mycia upapranego kocięcego zadka i muszę przyznać, że wyglądały wiotko i żałośnie. Jakby miały zemdleć. Teraz wyrosły z wiadomych przygód i powiewają zwycięsko, jak pióropusze, gdy reszta kociego ciałka kroczy lub biegnie. Zwłaszcza Florunia nosi swój ogonek, jak kiełbasę krakowską suszoną, po komendzie "baczność". Ogonek Florciowy ma także słuszną długość, przewyższającą całą resztę Florci. Przy szaleńczej gonitwie ragdollkowe ogonki nie mają szans na powiewanie, bo muszą się skoncentrować, żeby nadążyć za zadkiem. Mam niemal dwadzieścia kilogramów puchatego szczęścia do przytulania.
Ogonki, w trakcie przytulania wiszą bezpiecznie gdzieś z boku.
Ten dzisiejszy wiatr tak mi buszował we włosach, aż mnie skłonił do wizyty u fryzjera. Prawdę mówiąc, to nie lubię, jak ktoś obcy dłubie mi we włosach i krępująco milczy, albo wyciąga myśli nieuczesane. Czuję się wtedy, jakby ktoś mało życzliwy wrzucił mi za koszulę żwawe stadko niewyżytych ruchowo ptaszników. Ale nie zwiałam w podskokach, tylko się opamiętałam i rozluźniłam. Tak dobrze mi poszło, że aż troszkę przysnęłam w trakcie tego strzyżenia i o mało nie spadłam z fotela. A pani fryzjerka była perfekcyjna i obcinała po jednym włosku, więc troszkę to potrwało. Ale wyszłam znacznie lżejsza i zadowolona, co mi się rzadko zdarza, bo zazwyczaj wychodzę zła, jak ostrzyżona osa. Koty mnie poznały, widocznie niezależnie od stopnia kudłatości pachnę tak samo.

A jutro mam zamiar zabrać nieletnie potomstwo w Góry Świętokrzyskie. Właśnie zaklepałam hotel. A jak TŻ wróci padnięty z pracy, to go zaklepię do karmienia kotów.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue i 25 gości