Przyjechałam pod firmę, a tam okazało się, że brama otwarta, w bramie góra piachu - czyli cd remontu sklepu od frontu budynku. Warunki zupełnie nie dla Kotka. Wrócił więc nudzić się do domu. Koło 14 przywiozłam z działki Mamusię, Kotek radośnie powitał nas pod drzwiami, widać było, że wynudził się jak mops i najchętniej opuściłby dom.
Za godzinę telefon -
"nie ma nigdzie kota, sprawdzałam wszędzie, chyba sąsiad go wypuścił jak przyszedł jakiś czas temu po drabinkę".Zmroziło mnie, jeśli ktoś wypuścił go z mieszkania, to wyjście na podwórze nie jest problemem, bo automat zamyka drzwi od klatki bardzo powoli.
Rzuciłam robotę mając tylko w duchu nadzieję, że chodząc ostatnio z Siwym na spacery Kotek poznał nieco okolicę i nie wpadnie w panikę i pojechałam do domu. Już zajeżdżając na podwórze posłyszałam dzwonek telefonu z torebki. A w drzwiach mieszkania powitał mnie zadowolony z siebie kot i niemniej zadowolona Mamusia. Otworzyła drzwi mieszkania i zagwizdała, a Kotek posłusznie wrócił "skądś" do domu. Na szczęście nikt w tym czasie nie wchodził ani nie wychodził z bloku.
Ufffff... Słychać? To odgłos kamienia spadającego mi z serca.
Dla poprawy sobie i jemu nastroju zabrałam go na spacer koło bloku. No i trafił nam się Piotruś z mamusią (
"pani ma kotkaaaa? taaaak?") i nieodłącznym samochodzikiem. Piotruś jeździ samochodzikiem po betonie i kamieniach: "
zobacz, koteeeeeek, taaaak?", Kotek nerwowo rusza wzdłuż bloku, Piotruś rusza w jego kierunku. "
Kotek się boiiii Piotrusiu, taaaak?" Kotek mało nie frunie na smyczy, Piotruś idzie w jego kierunku łomocząc samochodem o beton. "
Kotek się boi samochodzikaaaaa, taaaak?" Kotek dofruwa do parkingu, Piotruś rezygnuje przy siatce. Kotek hamuje, idzie oglądać samochody. Ale już wie, że na podwórku prócz zaprzyjaźnionych psów są też Piotrusie z samochodzikami i mamusiami. Skądinąd całkiem sympatyczne

A kiedy wracaliśmy ze spaceru sąsiad zaczął właśnie odkurzać samochód. I atrakcyjność podwórza zdecydowanie spadła
