Od kilku dni nie pojawia mi się w stadzie kocurek, którego karmiłam przy rzeczce.

Młody, dwuletni.Dosyć słabego zdrowia, z wyrażnymi oznakami anemii.Skłonna byłabym przypuszczać że mógł być nawet białaczkowy.
Ostatni raz kiedy go widziałam siedział w oddali , patrzał tylko na mnie i jak jedzą inne koty.Nie podszedł na wołanie.Ani też nie wyszedł na moje wołanie przez następne dni.
Znam teren gdzie powinien być ale mam tam ograniczony dostęp.To podwórze domu jednorodzinnego wraz z przybudówkami i komórkami.Miejsce dobre, bo dużo schronień i zakamarków.Nie jeden kot tam żył i miał schronienie.Chociażby Bakuś[*].
Miał problem z jedzeniem, plazmocytarne zapalenie dziąseł.Widziałam że chudnie, wiec podsuwałam mu lepsze rzeczy, które nie dostawały inne koty.Tylko po to aby jadł.Miałam jeszcze nadzieję że wyjdzie z tego, nabierze ciała powoli.....