slava pisze: Co prawda, nie wiadomo skąd, dopadł mnie jakiś nieuzasadniony katar i chyba lekkie przeziębienie, ale przeganiam "gada" lekami i mam nadzieję, że sobie pójdzie

Mam nadzieję, że przeziębienie zostało zwalczone i nie zatruwa życia w te sympatyczne, ciepłe dni końcówki lata
Mam także nadzieję, że futerko szybko zarasta brzuszek Łapki, żeby zdążyć na początek kalendarzowej jesieni
Trzymam kciuki, żebyście razem z Łapką wytrzymały kolejne badania.
Myślę, że dobrze by było dla Łapki, gdyby więcej piła - gęste siusiu i taka krew wskazują, że pije za mało. Tysia ma podobnie i dopajam ją, chociaż strasznie ją to złości.
Druga połowa września mija nam całkiem nieźle. Pierwszy raz od paru miesięcy możemy do wypłaty żywic się za "swoje", bez potrzeby pożyczania.
W środę będziemy mieć montowana szafę w przedpokoju, a w następnym tygodniu podłączy się internet i tv.
Skończy się więc życie na pudłach. Nie na workach foliowych, jak na początku, lecz pudłach tekturowych, od czasu, gdy Czaruś wyraził swoją negatywną opinię o workach: obsiusial "brzydkie" worki, zalewając przy okazji 1/3 powierzchni przedpokoju. Musiał zbierać siki na ten cel chyba całą dobę, żeby dokonać czegoś takiego
Żeby nie było całkiem super, to ostatnio u mnie w pracy kolejny raz pojawił się pomysł, tym razem w wykonaniu nowego kanclerza, likwidacji działu, w którym pracuję, przynajmniej częściowo

Zaczęły krążyć plotki na ten temat, wszyscy się denerwują, a nasz kierownik sporządził na żądanie kanclerza opis tego, co robimy. Widziałam to, bo teraz ma on urlop i ja go zastępuje w tym, co robi (oficjalnie zastępuje go jego zastępca). Zawsze lubię sobie sprawdzić, czy nie pisał czegoś ciekawego, o czym nie wiemy i tym razem znalazłam właśnie ten poemat pochwalny na cześć naszego działu. Może przynajmniej kanclerz dowie się, co robimy, bo dotychczas nie interesowało go to zbytnio. Co będzie dalej - nie wiadomo. Nie mamy na to wpływu. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że rektor w ostatnim roku swojej kadencji nie będzie chciał robić zmian organizacyjnych i zakłócać sobie spokoju.
Ja mam pożyczki do spłaty, ale denerwować się będę, gdy rzeczywiście coś zacznie się dziać.
Na szczęście w ostatnich dniach kocie życie przebiega bez zakłóceń i w dobrym samopoczuciu. Jeszcze można spędzać dużo czasu na balkonie - nawet dwie noce w tym tygodniu były tak ciepłe, że koty mogły prowadzić nocne życie balkonowe. Tysia upaja się odpoczynkiem w najdalszym rogu balkonu (jak najdalej od pozostałych

), Czaruś odżywia się obficie, przygotowując się do zimy - ma już na karczku małą oponkę z tluszczyku
Podobnie Ada: po ostatnich zastrzykach 11 września, je co jej w łapki wpadnie

Te leki miała podane dość szybko, bo po stresującym zabiegami lecie, choroba trochę się zaostrzyla. Ale dzisiaj jest już 9 dni od podania leków, a Ada nadal je chrupki. Może tym razem wytrzyma dłużej.
W ogóle Ada w ostatnich dwóch tygodniach uległa niezwykłej przemianie: kot, który izolował się od wszystkich, przy próbie głaskania prał łapka na odlew i złościl się na wszystko - teraz sama pakuje się na kolana, przychodzi na kanapę i pościel, podstawiajac się do głaskania z donosnym mruczeniem. Już nie je w łazience, lecz w pokoju tak, jak wszyscy. Nadal oczywiście nie przepada za Czarkiem, ale potrafią polować na siebie w celach zabawowych i urządzać biegi po mieszkaniu i kanapie.
No szok po prostu
Tysia także urządza sobie z Czarusiem gonitwy - niczego nie da się porównać z widokiem, gdy pędzą galopem przez mieszkanie
