Z tym malusiem od Jani to taki łańcuszek.
Kić trafił jako 3 tygodniowy dzidziuś. Państwo którzy akurat byli w Vetice przygarnęli go do kotki karmiącej która akurat się im objawiła na podwórku.
Niestety, w pt okazało się że muszą wyjechać. Kić przewaletował w lecznicy (już prawie jedzący, rozpieszczony beniaminek, kurczaczek i takie tam...)
Ale pani doktor po pracy w świat a z maluchem to jak z maluchem

Jania na szczęście poratowała. A wczoraj wróciła Monia i kicia przejęła. Uf... dużo przeprowadzek jak na takiego mikrokotka.
Komu plakatki, ulotki komu? Myślicie o potrząsaniu puszką? Może już ktoś ćwiczy? 