To prawda. Mam na stanie takiego kolegę o nieco bandyckim, zakapiorskim wyrazie twarzy, obstrzępionych uszach i prawdopodobnie kiedyś złamanym ogonie.
Tak oto wygląda

a charakter ma jak marzenie - jak dla mnie.
Szłam drogą, którą nigdy nie chodzę, w porze, w której powinnam dawno być w domu, powiedzmy, że miałam coś do przemyślenia i tak mnie poniosło. No i wylazło takie zza krzaczora, trochę miaukoliło, trochę mruczało, trochę się broniło, trochę się pchało, trochę nie chciało, a bardzo chciało, miks emocji, baranki i rozhuśtany jak bicz ogon. Nakarmiłam (wracałam z tesco i miałam przy sobie smakołyki). Podreptał za mną. Fundacja zakocona, schronisko przepełnione, nie przyjadą, pytanie pana po drugiej stronie słuchawki - "a skąd pani wie, że to niewykastrowany kocur?" wprawiło mnie w osłupienie

No cóż, kot potruchtał za mną pod sam blok a blisko to nie było. Baranki, miauki, polerowanie futra. Wzięłam. Wet, przegląd, odrobaczenie, krótko potem kastracja. Kot nie kumał kuwety, szczał. Jeden dzień. Potem już czyściutko. Jest bardzo ufny, bystry, ma idealnie obojętny stosunek do psów, mijają się na centymetry, moje psy już się zupełnie wyluzowały. Przychodzi na zawołanie (cicici), jest w sam raz chętny na tulenie, nie za bardzo, nie za mało. Spokojny. Ładnie bawił się z Maru w gonitwy za piłeczką. Tupały jak małe kunie

Zasypia w ciągu dnia tam, gdzie my jesteśmy, a przynajmniej tam, gdzie są psy - wszystkie razem śpią pokotem na podłodze. Dziś w nocy spał z nami, tzn tuż obok łóżka na stoliku, tak sobie wybrał i tam spędził całą noc, pieski, jak zwykle pod łóżkiem, zero zderzeń, stresu, nic. Mógłby zostać, bo fajny. Bardzo fajny. Tyle, że dotychczasowi właściciele m, które kupiliśmy, opóźniają wyprowadzkę (miała być do końca sierpnia) a JUTRO wraca moja mama ze swoją pofyrtaną Tośką, i ogólnie nie da rady tak żyć. Potrzebuję ten tymczasik na krótko. I sama nie wiem, czy mnie też nie pofyrtało i czy powinnam go brać.




a, i jak się go dobrze pomizia, to wypada mu jęzorek, tak
