Sytuacja z tymczasami przypomina mi problem z przewożeniem w jednej łódce wilka, kozy i kapusty
Ze względu na sytuację zdrowotną rezydentów nie chcę ich stresować stadem plączących się pod łapami i zaczepiających kurdupli. Więc było tak:
3 Iglaczki w jednym pokoju, Misiaczek z dorosłymi w reszcie mieszkania, mała Bambi w klatce, żeby przyzwyczaiła się do domowych odgłosów. Miś pod kontrolą socjalizował się z Iglakami i było tak sobie - przeważnie on w jednym kącie, a Iglaki w drugim.
Dwa Iglaki poszły do adopcji i Sosenka nie mogła zostać sama. Dołączyłam do niej Misia, którego już znała, ale Miś ją wręcz maltretuje, bo wciąż chce się bawić, a ona nie za bardzo. Syczy na Misia i zwiewa.
Malutka w międzyczasie wyszła z klatki i ślicznie odnalazła się wśród dużych kotów. Czasem się przytuli, pobarankuje, ale nie jest natrętna. One też ją akceptują.
Wpuściłam ją do maluchów licząc, że może zakumpluje się ze spokojniejszą Sosenką i będą trzymały sztamę przeciw Miśkowi.
Ale Sosenka nie chce jej znać, natomiast Miś wyniuchał nowego kota do maltretowania. I co dziwne, ta grzeczna Bambi całkiem nieźle reaguje na wariactwa Misia i odpłaca mu tym samym. Może uda się na tym zbudować porozumienie - Bambi i Miś szaleją, Sosenka trochę odciążona.
Tyle, że nie jestem do końca przekonana czy zabawy Misia i Bambi są zabawami. Są bardzo agresywne. Bardziej, niż zwykle obserwowałam między kociakami. Na szczęście, raz jedno atakuje, raz drugie.
A Sosenka przy mnie jak przyklejona.
Sytuację komplikuje fakt, że Sosenka nie mogłaby być oddzielona od małych i przyłączona do dużych. Szanta nienawidzi Sosenki i urządza na nią regularne polowanie gdy tylko Sosenka wystawi nosek ze swojego pokoju. Jedna warta drugiej. Dwie psychiczne
Miś i Bambi od godziny bawią się w zdobywanie kanapy. Sosenka u mnie na kolanach.
Tak bym chciała zobaczyć, jak śpią przytulone do siebie. Chociaż dwa. Może się uda, może się do siebie przyzwyczają. Nie jestem zwolennikiem bezstresowego wychowania, ale nie chciałabym fundować stresu zbyt wielkiego.