Wróciłam z rezonansu. Było strasznie i śmiesznie.
Długo wyczekiwane badanie. Dobrze, że rano bo by mnie nerwy zjadły. Wzięłam dzień wolny bojąc się czy na czas z pracy mnie puszczą a i jak się potem będę czuła też mnie niepokoiło .
Więc...
Zgłosiłam się na czas z plikiem badań i dokumentów pomocniczych. Głodna i pozbawiona ozdób. Mówię o ozdobach nabytych a nie o mej urodzie

Zdjęcie obrączki deczko czasu mi zajęło. Mydląc pluniek by koło ściągnąć w myślach widziałam jak mi na kostkach utkwiła i amputacja konieczna. Lub jak wpada mi w odpływ umywalki i Janusz demoluje hydraulike. Ale wsio się udało choć z paluchem przeniosłam się nad blat.
No dobra, ciąg dalszy. Wypełnioniłam ankietę gdzie waga, wiek i ciąża troszkę mnie zbiły z pantalyku.
Pani technik poprosiła mnie. Rozdziać nakazała bo spódnica i cyckonosz metalowe dodatki mają. Ułożyli na wyrze i...okazało się, że słuchawki mi na sagan, znaczy głowę, właża ale całość nie mieści się w ramkach. Dostałam zatyczki do usz. Cholera, miałam problemy z utkaniem ich. Prosząco łypie na technika i jojcze " pomoże mi pan wsadzić?". Chłopina spłonił się i odmówił grzecznie. Miła pani co weszła udzieliła instrukcji jak się z zatyczkami obchodzi. Gmerając przy uszach pomyślałam " tampon łatwiej mi założyć niż te cholerne uszne zatyczki " . Podniosłam głowę i...napotkałam

wywalone oczy pomocników. No tak, głośno pomyślałam

Rozdziawiłami usta w uśmiechu

, dopchałam uszy i grzecznie położyłam się.Pilnując by mi alarm podali w łapkę. 40 minut leżenia w tubie na płasko udupiło ( sorki) mój żołądek. Dźwięki jakie wydawał aparat były bolesne. Jakbym na weselu aborygenów była. By przetrwać durne słowa układałam. Nie do powtórzenia

Uff, udało się.
Biegusiem wyciągnęłam na się ciuchy i wpadłam z gabinetu. Zaliczyłam rygoletto i kuruję migrene kosmiczną.Blondynki delikatne są z natury.Oryginalne łupanie w stylu mojego żołądka nie jest
Teraz upraszam o kciuki by nic nie wyszło.
Malina znów chora.39,5 , bolesność ciałka, wymioty, brak apetytu i ganianek ... Szlag.