Rozpacz po stracie kota :(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw sie 20, 2015 12:06 Re: Rozpacz po stracie kota :(

linka2609 pisze:
Alienor pisze:Największy Twój problem, to czytanie bez zrozumienia i takie przepełnienie własnym bólem, że na myśl o cierpieniach biednej kotki nie ma miejsca - ani w twoim sercu, ani w głowie. I to bardzo źle wróży każdemu kolejnemu zwierzęciu, które do was trafi - ono będzie cierpiało, a ty będziesz miała ważniejsze sprawy. Bo kinderbal, bo trzeba posprzątać, bo ulubiony serial w telewizji, bo urlop.
Pomyśl o tym jak mało wiesz o kotach, skoro nie wiesz ani tego, że kot nie musi wychodzić, ani nie może nie jeść powyżej 2 dni; jak kot się robi ospały I marudzi przy misce, to pędem do weta, bo koty ukrywają ból i chorobę póki mogą. Trafiłaś na forum kocie, gdzie ludzie ratują bidy - ofiary durnej wiary w to, że kot nie spadnie z balkonu na 5tym piętrze bo już 2 miesiące wychodzi na niego (a potem spada i nie raz ginie na miejscu), zresztą wie, że to wysoko (nie wie - podobnie jak ludzki 2-latek), że jak kocha to nie spadnie (miłość nie zapewnia lepszej przyczepności), że jak kocha to zawsze wróci z nocnych wędrówek (do tego samochodu/pijaka/agresywnego psa/zatrutej myszy, która go zabije) - takiej ślepej wiary wynikającej z wygodnictwa. Bo wypuszczenie kota, żeby pobiegał po dworze/poleżał na balkonie bez dozoru jest łatwiejsze niż dbanie o jego bezpieczeństwo.
Moja pierwsza kotka była wychodząca, tak jak koty sąsiadów, ale z kolejną nie popełniłam tego błędu - dlatego ona dalej żyje i rozrabia, podczas gdy ich koty nie żyją. Bo teoretycznie bezpieczny teren okazał się dość niebezpieczny.



swojego kota uratowałam z rowu gdzie skazana była na pewną śmierć , gdybym nie kochała kotów raczej bym się tym nie przejeła i dała sobie spokoj. nie znasz mnie więc nie oceniaj, nie wiesz co czuje i nie pisz że jestem tylko zajęta własnym cierpieniem bo to nie prawda.

być może jeszcze mało wiem na temat kotów ale to nie znaczy że nie mam dla nich serca i nie nadaję się do opieki nad nimi, Pusia była nauczona że wychodziła tylko w sezonie letnim na dwór, jesienią i zimą siedziała w domu, mieszkamy na wsi więc czemu jej nei wypuszczać, była wysterylizowana itp. dbałam o nią jak tylko mogłam ale wy wszyscy wiecie że było inaczej itp. Pomogłam wielu kotom i psom, ciągle dokarmiałam zwierzaki błąkające się po okolicy.

sama piszesz że Twoja pierwsza kotka była wychodząca itp a przy kolejnych już było inaczej więc tej wychodzącej coś się stało? a mi mówisz że źle wróży tym zwierzakom które trafią pod nasz dach tak jak bym znęcała się nad nimi itp.

Dziewczyno, czy Ty piszesz ze zrozumieniem?

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw sie 20, 2015 12:08 Re: Rozpacz po stracie kota :(

MaryLux pisze:Szkoda kotki.
Autorce wątku życzę, żeby się spotkała z rozumem.



budujące ... dzięki . każdy ma tu mnie za debilkę i kogoś kto celowo znęcał się nad kotem tak? pomocy od takich ludzi napewno nie można otrzymać . kotu życia nic już nie wróci i wiem że zawiodłam ją, bardzo tego żałuję :placz: szkoda że nikt nie jest mi w stanie powiedzieć jak poradzić sobie ze stratą ukochanego pupila bez względu na to co się stało

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Czw sie 20, 2015 12:10 Re: Rozpacz po stracie kota :(

[/quote]
Dziewczyno, czy Ty piszesz ze zrozumieniem?[/quote]


wychodziła latem co w tym złego? uważacie że każdy kto ma w domu kota trzyma go tylko w domu?

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Czw sie 20, 2015 12:43 Re: Rozpacz po stracie kota :(

linka2609 pisze:
Dziewczyno, czy Ty piszesz ze zrozumieniem?



wychodziła latem co w tym złego? uważacie że każdy kto ma w domu kota trzyma go tylko w domu?

Wybacz, ale ze zrozumieniem czytamy. Wiedzialaś ,że z kotem coś nie jest dobrze a nawet coraz gorzej i niczego nie zrobiłaś. Niczego. Nikt tu nie pisze o trzymaniu kota w domu i znęcaniu się. Ale każdy wytyka twój brak serca i empatii do swego zwierzęcia. Zarzucamy ci bezmyślnosć i pilnowanie swoich spraw. Zarzucamy zaniedbanie kota w jego chorobie. Nie pomogłaś mu, nie ulżyłaś w cierpieniu, nie ogarnęłaś medycznie .Może jeszcze żyłby , może dałoby radę go uratować. Skończyłaś tylko na uwagach i przeczuciu. A teraz wylewasz krokodyle łzy za swoim "dzieckiem". Nikt cierpienia twojego kota nie bagatelizuje. Boli nas ,że mając dom i opeikunó tak marnie skończył. A ponoć widziałaś ,że coś z nim nie jest tak. Rozpaczasz za nim.A pomyśl co on czuł gasnąc powoli i w chorobie nie mając pomocy.
Tutaj takie koty ciągniemy za uszy do życia. Kot nie jedzący, ospały, nastroszony jedzie do weta. Nikt nie patrzy na czas i koszty. Zawsze znajdzie się na to chwil. Mamy także rodziny, pracę i inne obowiazki. Ale nasze koty nie odchodzą bez naszej walki o nie. A ty ją olałaś.
Sama piszesz tylko o jej pogarszającym sie stanie i swoich przeczuciach. I na tym koniec twej troski. Kazia dobrze napisała. Leżąc w rowie kotka może jeszcze żyła. Dlaczego ją zostawiliście tam? Jeśli umierała jednak to obecność ukochanych ludzi obok byłoby dla niej ulgą. Umierała w samotności i cierpieniach. A ty NIC nie zrobiłaś. Tylko teraz jest płacz.
Jeśli myślisz ,że będziemy stać z tobą w szeregu i współczuć straty kota to się mylisz. Bo mogłaś go nie stracić gdybyś o niego zadbała. To nie ty cierpisz tylko cierpiał twój kot. Przez ciebie.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56041
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 9 >>

Post » Czw sie 20, 2015 12:45 Re: Rozpacz po stracie kota :(

linka2609 pisze:

wychodziła latem co w tym złego? uważacie że każdy kto ma w domu kota trzyma go tylko w domu?

Powinien, dla bezpieczeństwa. Dziewczyny pisały o tym.

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw sie 20, 2015 12:56 Re: Rozpacz po stracie kota :(

ASK@ pisze:
linka2609 pisze:
Dziewczyno, czy Ty piszesz ze zrozumieniem?



wychodziła latem co w tym złego? uważacie że każdy kto ma w domu kota trzyma go tylko w domu?

Wybacz, ale ze zrozumieniem czytamy. Wiedzialaś ,że z kotem coś nie jest dobrze a nawet coraz gorzej i niczego nie zrobiłaś. Niczego. Nikt tu nie pisze o trzymaniu kota w domu i znęcaniu się. Ale każdy wytyka twój brak serca i empatii do swego zwierzęcia. Zarzucamy ci bezmyślnosć i pilnowanie swoich spraw. Zarzucamy zaniedbanie kota w jego chorobie. Nie pomogłaś mu, nie ulżyłaś w cierpieniu, nie ogarnęłaś medycznie .Może jeszcze żyłby , może dałoby radę go uratować. Skończyłaś tylko na uwagach i przeczuciu. A teraz wylewasz krokodyle łzy za swoim "dzieckiem". Nikt cierpienia twojego kota nie bagatelizuje. Boli nas ,że mając dom i opeikunó tak marnie skończył. A ponoć widziałaś ,że coś z nim nie jest tak. Rozpaczasz za nim.A pomyśl co on czuł gasnąc powoli i w chorobie nie mając pomocy.
Tutaj takie koty ciągniemy za uszy do życia. Kot nie jedzący, ospały, nastroszony jedzie do weta. Nikt nie patrzy na czas i koszty. Zawsze znajdzie się na to chwil. Mamy także rodziny, pracę i inne obowiazki. Ale nasze koty nie odchodzą bez naszej walki o nie. A ty ją olałaś.
Sama piszesz tylko o jej pogarszającym sie stanie i swoich przeczuciach. I na tym koniec twej troski. Kazia dobrze napisała. Leżąc w rowie kotka może jeszcze żyła. Dlaczego ją zostawiliście tam? Jeśli umierała jednak to obecność ukochanych ludzi obok byłoby dla niej ulgą. Umierała w samotności i cierpieniach. A ty NIC nie zrobiłaś. Tylko teraz jest płacz.
Jeśli myślisz ,że będziemy stać z tobą w szeregu i współczuć straty kota to się mylisz. Bo mogłaś go nie stracić gdybyś o niego zadbała. To nie ty cierpisz tylko cierpiał twój kot. Przez ciebie.



nie olałam jej po prostu nie zauważyłam żeby działo się z nią coś niedobrego oprócz niejedzenia, mój błąd a potem już było tylko gorzej bo kotka nie wróciła do domu, wiem że umierała w cierpieniach i wiem że jestem temu winna. mogłam zrobić o wiele więcej . gdy ją znaleźliśmy już nie żyła. tak jak pisałam początkowo sądziliśmy że potrącił ją samochód a potem gdy poskładaliśmy fakty wyglądało na zatrucie. gdy czytam wasze posty mam w sobie ogromną złość bo macie racje lecz nie rozumiem czemu wszyscy skupiliście się tylko na wytykaniu mi błedów mówieniu mi że jestem złym człowiekiem itp a nikt nie próboje powiedzieć poradzić jak dać sobie rade ze stratą zwierzaka, pierwszy raz w życiu przeżywam coś takiego jak by umarł członek mojej rodziny mój płacz i żal do siebie o to że nie zauważyłam że coś się złego z nią dzieje cały czas mi doskwiera a wy tylko życzycie mi żebym jak najdłużej cierpiała itp... nie o to mi chodziło gdy zakładałam ten wątek.

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Czw sie 20, 2015 12:56 Re: Rozpacz po stracie kota :(

linka2609 pisze:
MaryLux pisze:Szkoda kotki.
Autorce wątku życzę, żeby się spotkała z rozumem.



budujące ... dzięki . każdy ma tu mnie za debilkę i kogoś kto celowo znęcał się nad kotem tak? pomocy od takich ludzi napewno nie można otrzymać . kotu życia nic już nie wróci i wiem że zawiodłam ją, bardzo tego żałuję :placz: szkoda że nikt nie jest mi w stanie powiedzieć jak poradzić sobie ze stratą ukochanego pupila bez względu na to co się stało

Nikt nie traktuje Cię, jak debilkę! W kazdym razie na pewno nie ja. Zachowałas się po prostu nieodpowiedzialnie. Już nie chodzi już tylko o samo wypuszczanie kota, tylko o niezareagowanie w sytuacji, kiedy powinien niezwłocznie znaleźć się u lekarza!
Musisz zdać sobie sprawę, ze to Wasza wina, ze kotka nie żyje. Wiele lat temu też wypuszczałam kotkę i nigdy nie opuszczała podwórka...Nigdy...aż raz wyszła poza posesję i zabił ją samochód ( niestety nie na miejscu, miała operację usunięcia oka, krwawiła z mózgu) Byłam wsciekła na wszystkich kierowców swiata! Potem otrząsnęłam się: przecież to była moja wina! Od tamtej pory nie wypuszczam swoich kotów i mam obsesje na punkcie ich bezpieczeństwa. I do dzisiaj mam do siebie żal, ze moja przemądra kicia musiała stracić życie, abym zrozumiała, jak prawidłowo dbać o swoje koty.
I nie użalaj się nad sobą, tylko bądź na siebie wściekła! Wyciągnij wnioski na przyszłość!
I płacz, płacz, to pomaga :(

rysiowaasia

 
Posty: 2110
Od: Nie sty 30, 2011 17:47

Post » Czw sie 20, 2015 13:02 Re: Rozpacz po stracie kota :(

wczoraj przeczytałem i sie nie wypowiedziałem choc szlag mnie trafił ...
po pierwsze na tym forum nie mówi się kot zdechł, tylko kot umarł - bo one umierają tak samo jak my, niczym się śmierć kota od śmierci człowieka nie różni!!!
moja żona codziennie rano karmi koty albo mokrą karma, albo mięsem - jak którys nie pojawia się na śniadaniu to już widze w niej poddenerwowanie i obserwujemy, jesli tego dnia dzieje się jeszcze coś niepokojącego od razu lecimy do weta, ja co prawda zawsze mówię ze żona panikuje, ale najczęsciej okazuje się, że coś się z kotem dzieje ...
koty to takie futrzaki ze pokazują ze cios się dzieje niedobrego zazwyczaj dopiero wtedy kiedy faktycznie już źle się czuja, fakt niejedzenia jest zawsze niepokojący i myślę, że to powinno już dawać do myślenia ...
napisałaś, że jak odjeżdżaliście siedziała skulona na schodach (podejrzewam że to taka pozycja na chlebek) to kolejny sygnał że coś się dzieje, jeśli zlekcewazyłas fakt niejedzenia to ta pozycja powinna spowodować, że zamiast jechać z rodziną gdzieś powinnas biegiem jechac do weta (może wtedy była jeszcze szansa żeby koteczce pomóc)
nie mam kotów wychodzących, ale gdybym miał i gdyby moja kotka nie pojawiłą się na noc w domu to pewnie szukaliśbyśmy jej (angażując wszelkie możliwe siły) już kolejnego dnia nie czekając, dnia nastepnego i nastepnego z myślą że może wróci ...

nie oczekuj tu zrozumienia, na tym forum w większości są osoby które ostatni grosz wydadzą na leczenie swojego kota, czy też na leczenie kota w potrzebie (najczęściej nie swojego tylko takiego który stanął na ich drodze przypadkiem - choc osobiście uważam że przypadów nie ma)

dla mnie skrajną nieodpowiedzialnością było to jak się zachowałaś ...
zabrakło empatii i pokusze się o stwierdzenie ze i miłości do koteczki ...
tak by my tu nasze koty kochamy! są dla nasz członkami naszych rodzin ...
nikt nie oczekuje, że będziesz alfa i omegą w dziedzinie kociej, ale czy gdyby twoja cóka nie jadła kilka dni tez przeczekałabyś imprezę urodzinową?
nie jest mi Ciebie szkoda, szkoda mi tej koteczki - na szczęście nić już jej nie boli i biega sobie gdzieś szczęśliwie za TM ...
Koteńko (*)
a Ty zanim weźmiesz kolejnego kota zastanów się dobrze, czy oby jesteś dla niego dobrym odpowiedzialnym domem?!

znam kilka osób mieszkających na wsi i ich koty nie wychodzą, a jeśli wychodzą mają woaliery!, albo wychodzą na smyczy!

a tak już na koniec - znalazłas to forum żeby się wyżalić jaka jesteś nieszczęsliwa po doejściu Koteczki, dlaczego nie znalazłaś tego formum wtedy kiedy się coś złego z koteczką działo!
dam sobie rękę uciąć, że miałabyś tyle samo wpisów ile teraz na swoim wątku żebyś nie czekała tylko szła do weta ...

teraz to już mleko się rozlało .....
"Człowiek którego kochają koty nie może być człowiekiem bezwartościowym.",

KotwKratke

Avatar użytkownika
 
Posty: 2222
Od: Nie lis 20, 2011 19:33

Post » Czw sie 20, 2015 13:06 Re: Rozpacz po stracie kota :(

wiem że to moja wina, gdy o tym myślę że powinnam była jej wtedy nie wypuszczać i gdyby tego wieczoru została w domu zauważyłabym że coś złego sie z nią dzieje, płaczę jak głupia . Owszem napewno gdy się z tego otrząsnę wyciągnę wnioski na przyszłość ale dobija mnie gdy ktoś tu pisze że koty które do mnie trafią będą miały zły los itp to nie sprawiedliwe. Nie chcę użalać się nad sobą tylko jakoś z tego wyjść jakoś poradzić sobie z tym że mojego kota już nie ma ;(

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Czw sie 20, 2015 13:13 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Był kiedyś taki wątek: Facet niepotrzebnie poddał kota eutanazji. Po fakcie dotarło do niego, że kot był do uratowania i że popełnił straszny błąd, który kosztował jego kota życie.
Przyszedł na forum. Nikt się z nim nie cackał, wszyscy mówili "tak, to twoja wina, dobrze że zdałeś sobie z tego sprawę".
On się nie tłumaczył. Nie mówił "ale to nie całkiem moja wina bo...". Mówił "macie rację, zawaliłem na całej linii".
I wiesz co, poza paroma wyjątkami... spotkał się ze współczuciem na forum. Bo każdy popełnia błędy, czasami mniejsze, czasami większe; czasami nic się nie dzieje, czasami konsekwencje są straszne. Jesteśmy wszyscy tylko ludźmi. Najważniejsze, to zrozumieć swój błąd i wyciągnąć wnioski.

Nikt Cię nie atakuje za to, że nie wiedziałaś tego czy owego, że zbagatelizowałaś coś z powodu niewiedzy. Ludzi irytuje to, że się usprawiedliwiasz i tłumaczysz, zamiast usiąść jak tamten facet i powiedzieć: zawaliłam, zawiodłam mojego kota, to moja wina, nigdy więcej tego nie zrobię.

Luinloth

 
Posty: 2090
Od: Śro lis 12, 2008 13:29
Lokalizacja: Tychy

Post » Czw sie 20, 2015 13:16 Re: Rozpacz po stracie kota :(

KotwKratke pisze:wczoraj przeczytałem i sie nie wypowiedziałem choc szlag mnie trafił ...
po pierwsze na tym forum nie mówi się kot zdechł, tylko kot umarł - bo one umierają tak samo jak my, niczym się śmierć kota od śmierci człowieka nie różni!!!
moja żona codziennie rano karmi koty albo mokrą karma, albo mięsem - jak którys nie pojawia się na śniadaniu to już widze w niej poddenerwowanie i obserwujemy, jesli tego dnia dzieje się jeszcze coś niepokojącego od razu lecimy do weta, ja co prawda zawsze mówię ze żona panikuje, ale najczęsciej okazuje się, że coś się z kotem dzieje ...
koty to takie futrzaki ze pokazują ze cios się dzieje niedobrego zazwyczaj dopiero wtedy kiedy faktycznie już źle się czuja, fakt niejedzenia jest zawsze niepokojący i myślę, że to powinno już dawać do myślenia ...
napisałaś, że jak odjeżdżaliście siedziała skulona na schodach (podejrzewam że to taka pozycja na chlebek) to kolejny sygnał że coś się dzieje, jeśli zlekcewazyłas fakt niejedzenia to ta pozycja powinna spowodować, że zamiast jechać z rodziną gdzieś powinnas biegiem jechac do weta (może wtedy była jeszcze szansa żeby koteczce pomóc)
nie mam kotów wychodzących, ale gdybym miał i gdyby moja kotka nie pojawiłą się na noc w domu to pewnie szukaliśbyśmy jej (angażując wszelkie możliwe siły) już kolejnego dnia nie czekając, dnia nastepnego i nastepnego z myślą że może wróci ...

nie oczekuj tu zrozumienia, na tym forum w większości są osoby które ostatni grosz wydadzą na leczenie swojego kota, czy też na leczenie kota w potrzebie (najczęściej nie swojego tylko takiego który stanął na ich drodze przypadkiem - choc osobiście uważam że przypadów nie ma)

dla mnie skrajną nieodpowiedzialnością było to jak się zachowałaś ...
zabrakło empatii i pokusze się o stwierdzenie ze i miłości do koteczki ...
tak by my tu nasze koty kochamy! są dla nasz członkami naszych rodzin ...
nikt nie oczekuje, że będziesz alfa i omegą w dziedzinie kociej, ale czy gdyby twoja cóka nie jadła kilka dni tez przeczekałabyś imprezę urodzinową?
nie jest mi Ciebie szkoda, szkoda mi tej koteczki - na szczęście nić już jej nie boli i biega sobie gdzieś szczęśliwie za TM ...
Koteńko (*)
a Ty zanim weźmiesz kolejnego kota zastanów się dobrze, czy oby jesteś dla niego dobrym odpowiedzialnym domem?!

znam kilka osób mieszkających na wsi i ich koty nie wychodzą, a jeśli wychodzą mają woaliery!, albo wychodzą na smyczy!

a tak już na koniec - znalazłas to forum żeby się wyżalić jaka jesteś nieszczęsliwa po doejściu Koteczki, dlaczego nie znalazłaś tego formum wtedy kiedy się coś złego z koteczką działo!
dam sobie rękę uciąć, że miałabyś tyle samo wpisów ile teraz na swoim wątku żebyś nie czekała tylko szła do weta ...

teraz to już mleko się rozlało .....





nie wiedziałam że taka pozycja jak to nazwałeś na chlebek zwiastuje coś złego :placz: wiem że zawaliłam i nie zauważyłam że coś z nią nie tak , nie wiedziałam też że niezjedzenie porannego posiłku musi oznaczać że z kotem jest coś nie tak.

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Czw sie 20, 2015 13:23 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Linka2609, trzymaj się jakoś!
Kicia już nie cierpi... Czasu nie wrócimy. Dostałaś meganauczkę :|
Ale z każdym dniem będzie Ci łatwiej!

rysiowaasia

 
Posty: 2110
Od: Nie sty 30, 2011 17:47

Post » Czw sie 20, 2015 13:27 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Luinloth pisze:Był kiedyś taki wątek: Facet niepotrzebnie poddał kota eutanazji. Po fakcie dotarło do niego, że kot był do uratowania i że popełnił straszny błąd, który kosztował jego kota życie.
Przyszedł na forum. Nikt się z nim nie cackał, wszyscy mówili "tak, to twoja wina, dobrze że zdałeś sobie z tego sprawę".
On się nie tłumaczył. Nie mówił "ale to nie całkiem moja wina bo...". Mówił "macie rację, zawaliłem na całej linii".
I wiesz co, poza paroma wyjątkami... spotkał się ze współczuciem na forum. Bo każdy popełnia błędy, czasami mniejsze, czasami większe; czasami nic się nie dzieje, czasami konsekwencje są straszne. Jesteśmy wszyscy tylko ludźmi. Najważniejsze, to zrozumieć swój błąd i wyciągnąć wnioski.

Nikt Cię nie atakuje za to, że nie wiedziałaś tego czy owego, że zbagatelizowałaś coś z powodu niewiedzy. Ludzi irytuje to, że się usprawiedliwiasz i tłumaczysz, zamiast usiąść jak tamten facet i powiedzieć: zawaliłam, zawiodłam mojego kota, to moja wina, nigdy więcej tego nie zrobię.




skoro się zatruła musiałabym jej nie wypuszczać żeby do tego nie doszło a wychodziła zawsze, z drugiej strony nie chciałam jej trzymać w zamknięciu cały czas bo miałam wrażenie że to wbrew kociej naturze. wiem że zawiniłam i teraz mam za swoje, nie spodziewałam się że poszukiwania tak się skończą. tak jak ktoś tu wcześniej napisał oparłam się tylko na przypuszczeniach i przeczuciach i byłam ślepa na oznaki tego że z kotem działo się coś złego. popełniłam ogromny błąd którego nigdy sobie nie wybaczę bo wszystko mogło być inaczej gdybym zareagowała w porę, ale gdy już kotka nie wróciła co miałam zrobić? szukaliśmy jej bezskutecznie ;(

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Czw sie 20, 2015 13:31 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Kiedy się ma koty "od zawsze" - często na przykład na wsi - to łatwo niektóre rzeczy przeoczyć, bo wydaje się, że ma się wszystkie kocie tajemnice rozgryzione. A niestety nie zawsze tak jest, tylko człowiek nawet nie wie, że czegoś nie wie...
Czas zaleczy rany i kiedyś będziesz chciała mieć kolejnego kota. Dzięki Pusi będziesz umiała się nim bardziej odpowiedzialnie zająć, bo sporo się teraz dowiedziałaś. Może Cię pocieszy to, że skoro wyciągnęłaś wnioski, to jej śmierć nie była na darmo.

Luinloth

 
Posty: 2090
Od: Śro lis 12, 2008 13:29
Lokalizacja: Tychy

Post » Czw sie 20, 2015 13:32 Re: Rozpacz po stracie kota :(

rysiowaasia pisze:Linka2609, trzymaj się jakoś!
Kicia już nie cierpi... Czasu nie wrócimy. Dostałaś meganauczkę :|
Ale z każdym dniem będzie Ci łatwiej!


już nie cierpi ale cierpiała długi czas :placz: i to mnie dobija bo to ja ją zawiodłam. Naiwna czekałam że wróci do domu i wszystko będzie dobrze, dopiero potem uświadomiłam sobie że były jakieś oznaki jej złego samopoczucia. dziś mija tydzień od jej zniknięcia i puki co nie mogę sobie poradzić z jej stratą, a jak ktoś pisze że byłam nieodpowiedzialnym i złym opiekunem to tym bardziej jest mi źle. wydawało mi się że robiłam dla niej wszystko co mogłam najlepiej a tu się okazuje że przez moje niedopatrzenie Pusia nie żyje :placz: zostały mi tylko zdjęcia i wspomnienia i ogromna tęsknota której nie potrafię wyrazić słowami. Serce mnie boli gdy ktoś pisze że jej nie kochałam bo tak skończyła swój żywot ...

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510, puszatek i 121 gości