Rozpacz po stracie kota :(

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw sie 20, 2015 8:30 Re: Rozpacz po stracie kota :(

linka2609 pisze:
rysiowaasia pisze:Szczerze Ci współczuję i rozumiem Twój ból.
Rok temu też straciłam swoją kotkę. Bardzo to przeżyłam. Walczyłam o jej życie 1,5 roku.
linka2609 pisze:Pierwszej nocy nie mogłam spać, ciągle myślałam dlaczego czy mogłam coś zrobić żeby do tego nie doszło?


Napiszę tylko tyle: średnia życia kota wychodzącego to 1,5 - 2 lata :| I to jest odpowiedź na Twoje pytanie...



Miałam kota wychodzącego niekastrowanego który przeżył 12 lat...

To nie jest żaden argument. W czasie jego życia umarły tysiące młodszych kotów, w tym potomków Twojego niekastrowanego kocura :|

rysiowaasia

 
Posty: 2110
Od: Nie sty 30, 2011 17:47

Post » Czw sie 20, 2015 8:32 Re: Rozpacz po stracie kota :(

ASK@ pisze:Nie wypowiem się bo bym musiała ostro zareagować. Moje dziecko wiedziało i wie jakie są priorytety.Jak zwierz był chory to świąt czy balów nie było. Jak Ona była chora obowiązywał ten sam schemat.

Napisze tylko ,że kotka wasza cierpiała wiele dni. Umierała w mękach i samotnie. Umierała bo wam miłości dla niej nie starczyło.Proszę nie pisz jak ją kochałaś bo ja zawiodłaś na całej lini. Może żyłaby gdybyś deczko więcej jej uwagi poświeciła.

Kiciu wybacz i brykaj już bez bólu za TM.



czy ja ją wygnałam z domu żeby umierała samotnie w cierpieniu? szukaliśmy jej dwa dni trzeciego znaleźliśmy nieżywą!! Gdy była chora a kilka razy to się zdarzyło w ciągu 3 lat jej życia to zawsze leciałam z nią do weta nie patrząc na nic, a miłości miała ogrom od nas traktowaliśmy ją jak dziecko ale to kot nie siedział latem w domu tylko wychodził na podwórko! dlaczego każdy na mnie naskakuje jak bym celowo wszystko zrobiła żeby kot zdechł? Kochałam ją całym sercem i zostanie w nim już na zawsze. Pomogłam wielu kotom i psom, jeśli coś się przybłąkało do nas zaraz szukałam dla nich domu i wiele razy mi się to udało. a wy traktujecie mnie jak tyrana....

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Czw sie 20, 2015 8:54 Re: Rozpacz po stracie kota :(

linka2609 pisze:z oznak które zauważyłam to to że nie miała apetytu ale nie sądziłam że coś się dzieje, na podjeździe została bo wyszła jak zawsze na podwórko. Ale zawsze szła gdzieś przed siebie, tego razu jednak wpatrywała się w nas jak by może chciała się pożegnać.[ ....]
Tak być może przeoczyłam jakieś objawy wskazujące chorobę ale to nie zmenia faktu że teraz cierpię z powodu straty kota, zamiast pocieszyć wzbudzacie poczucie winy...
Tak, powinnaś czuć się winna.
I to poczucie winy powinno Ci teraz doskwierać.
A nie rozczulanie sie nad sobą, jak bardzo TY cierpisz.
Bo Ty nie przeoczyłaś oznak choroby, Ty je zlekcewazyłaś, bo miałaś "ważniejsze" sprawy...imprezę dziecka, i chory cierpiący kot byl dla Ciebie wtedy nieważny.
Wtedy myślalaś wyłącznie o sobie, i terz nadal myślisz wyłącznie o sobie :(
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Kazia

 
Posty: 14044
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sie 20, 2015 9:04 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Kazia pisze:
Tak, powinnaś czuć się winna.
I to poczucie winy powinno Ci teraz doskwierać.
A nie rozczulanie sie nad sobą, jak bardzo TY cierpisz.
Bo Ty nie przeoczyłaś oznak choroby, Ty je zlekcewazyłaś, bo miałaś "ważniejsze" sprawy...imprezę dziecka, i chory cierpiący kot byl dla Ciebie wtedy nieważny.
Wtedy myślalaś wyłącznie o sobie, i terz nadal myślisz wyłącznie o sobie :([/quote]


Czuję się winna i żałuję że wtedy nie zaprowadziłam jej do domu tylko wypuściłam na podwórko, bo gdyby została w domu zauważyłabym inne objawy niż tylko brak apetytu. Kotka gdzieś się zatruła, była dla mnie ważna ale jak mam wam wytlumaczyć że nie wróciła do domu mimo poszukiwań przez dwa dni.... czy na odległość mogłam jej pomóc? Gdy doszłam do wniosku że to nie samochód ją potrącił tylko się zatruła wiem że bardzo cierpiała przez wiele dni!!! czy wy za każdym razem gdy wasz kot nie zje śniadania lecicie do weta? nie wydaje mi się więc czemu każdy z was mnie atakuje. pisząc post sądziłam że ktoś pomoże mi zrozumieć i przetrwać ten czas żałoby ale widzę że są tylko ataki w moją stronę i żałuję że cokolwiek pisałam ..

ktoś wcześniej pisał że "tacy" ludzie jak ja zaraz wezmą drugiego kota i będzie to samo, owszem zamierzamy mieć kota bo to najlepsze co może być! i dbać o niego będę tak jak o moją córkę ale poczekam na odpowiedni moment albo przygarnę jakieś kocię które się do nas przypałęta. Gdybym była lekkomyślna nie kastrowałabym kotki, jak miała koci katar nie leczyłabym jej bo po co... żal że każdy mnie atakuje a nikt nie potrafi zrozumieć błędu który popełniłam i tego że teraz jest mi ciężko i całej mojej rodzinie. Nie użalam się nad sobą tylko chciałabym poradzić sobie z tą tęsknotą i żalem który mam do siebie.

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Czw sie 20, 2015 10:13 Re: Rozpacz po stracie kota :(

...
Ostatnio edytowano Czw sie 20, 2015 10:17 przez Kazia, łącznie edytowano 1 raz
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Kazia

 
Posty: 14044
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sie 20, 2015 10:16 Re: Rozpacz po stracie kota :(

linka2609 pisze:[...] A wszystko zgrało się z imprezą urodzinową mojej rocznej córki :(
Pusia straciła apetyt, prosiła o jedzenie jak zawsze rano a potem odchodziła od miski nie tykając ani grama karmy, po czym kierowała się do drzwi tarasowych żeby wyjść na dwór. Mój mąż często ją wypuszczał. Kilka dni potem Pusia zniknęła na cały dzień
Przez kilka dni widziałaś, że kotka nie ma apetytu, nic nie je. Mimo to wypuszczaliście ją na dwór.

linka2609 pisze:
linka2609 pisze:wróciła dopiero w nocy, a ostatnie dni które spędziła w domu była taka jakby senna nie chciała się bawić itp. Ale ja zajęta przygotowaniami do imprezy urodzinowej kompletnie to zbagatelizowałam :(
w domu bya senna i nie chciala się bawić, co wtedy zrobiłaś? nic.

linka2609 pisze:czwartek 13 sierpnia po południu jechaliśmy całą trójką na zakupy, Pusia została na podwórku, dziwne bo siedziała przykulona na podjeździe i cały czas bez ruchu wpatrywała się w nas jak odjeżdżamy , coś mnie tknęło ale nie przyszło mi do głowy że coś może się stać złego.
Po kilku dniach braku apetytu i ospałości kotki, patrząc na jej dziwne zachowanie, nadal nie przyszło Ci do głowy, że może jest chora.
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Kazia

 
Posty: 14044
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sie 20, 2015 10:17 Re: Rozpacz po stracie kota :(

linka2609 pisze:Gdy wróciliśmy kota nigdzie nie było, przeważnie wędrowała po okolicy i jak się ją wołało przychodziła. Teraz wołanie nie pomagało, Pusia nie wróciła na noc, następnego dnia w piątek też jej nie było i nie wróciła . Nadeszła sobota dzień imprezy, byłam tak zajęta że nawet nie myślałam że jej nie ma, ale miałam jakieś złe przeczucia że to dziwne że tyle czasu minęło a ona nie wróciła. Gdy impreza się skończyła, goście się rozeszli, położyłam córkę spać, jakiś czas po zaśnięciu córka mocno płakała przez sen, ciężko było ją uspokoić, minęło kilkanaście może kilkadziesiąt minut, zadzwonił mój brat który mieszka obok, że gdzieś kot miauczy ....wybiegłam na taras ale cisza wołam Pusia Pusia cisza, za chwilę usłyszałam dwa miauknięcia , przeraźliwe jakby wołanie o pomoc nieopodal domu od strony ulicy, spanikowana wysłałam mojego męża by poszedł sprawdzić czy gdzieś jest.
dopiero po imprezie zaczęłaś szukać kota, a i to nie z własnej inicjatywy, tylko brat dlatego, że brat usłyszał miauczenie...Ty sobie poszaś spać :(

linka2609 pisze:Czułam że stało się coś złego ... ale była cisza. Następnego dnia wybraliśmy się na poszukiwania, no i .... znalazłam moją ukochaną kicię w rowie ;( to było okropne uczucie od razu wybuchłam płaczem i histerią. Ale za razem to było też dziwne, Pusia wyglądała jakby spała, jej sierść błyszczała i była jak wyczesana przed chwilą. Poszliśmy do domu aby położyć córkę spać
a dopiero potem zajęliście się kotem, który w momencie znalezienia mógł jeszcze żyć

linka2609 pisze:a potem zabrać Pusię z tego cholernego rowu, gdy zaszliśmy na miejsce zdarzenia drugi raz Pusia wyglądała już zupełnie inaczej sierść była matowa, zwichrzona .... Pochowaliśmy ją na swoim podwórku, z bólem serca i rzeką łez ostatni raz ją pogłaskałam i dałam jej wszystkie zabawki którymi się bawiła. Nie jestem w stanie opisać tego co czułam i jak bardzo płakałam . Nie mogę pogodzić się z tym co się stało, ciągle widzę miejsca gdzie Pusia leżała przebywała gdzie się bawiła, nawet moja roczna córka zauważyła że coś jest nie tak i nie ma kota, zauważyła że nie ma jej miseczek w kuchni itp. Początkowo myślałam że skoro znaleźliśmy ją w rowie potrącił ją samochód, ale dziwne wydało nam się to że nie była poturbowana, nie było widać żadnych urazów. Jedyne co zauważyłam czarny nos, oczy, i język oraz dziąsła były czarne, potem doszliśmy do wniosku że chyba się otruła bo wyglądało to na jakiś krwotok wew. :placz: wtedy moja rozpacz była jeszcze większa bo miałam wyrzuty sumienia że nie zauważyłam nic i że mogłam jej pomóc gdybym tylko się nią zainteresowała, Pusia lubiła czasem zjeść mysz... i stąd moje podejrzenia że się otruła albo gdzieś zjadła trutkę na myszy. Moja Pusia :placz: cierpiała długi czas. Uciekła z domu po prawie 3 dniach próbowała wrócić, była już blisko dosłownie dwa domy dalej :placz: Tyle pytań, pretensji do siebie i żalu , tyle smutku i płaczu. W domu zrobiło się pusto, cicho. Chodzę przygnębiona smutna mimo że mam małą wspaniałą córkę odczuwam ogromny ból po stracie ukochanego kota :placz: tak bym chciała cofnąć czas, może gdybym ją zawróciła do domu gdy wyjeżdżaliśmy na zakupy to było by wszystko ok, nie uciekła by z domu i zauważyłam bym że coś się z nią dzieje złego. teraz gdy pomyślę że Pusia robiła to czy tamto a już tego nie będzie robić, że nie przyjdzie do mnie na kolana wieczorem poleżeć, że nie mruknie gdy ją pogłaskam .... od razu zaczynam płakać :placz: przeżywam jak by to był człowiek bo dla mnie to był przyjaciel, członek rodziny, mój mąż i moja córka też ją uwielbiali, mąż szybko się otrząsnął, teraz już nie okazuje emocji jest troche przybity ale nie tak jak ja. Jak sobie z tym radzić? Czy myślicie że faktycznie mogła się otruć i dlatego uciekła z domu żeby nie było widać że coś się z nią dzieje? Kiedyś słyszałam że koty uciekają żeby umrzeć z dala od domu. Ale Pusia wracała do domu była już blisko :placz: miauczała głośno żebyśmy wiedzieli że gdzieś tam jest. Tęsknię za nią strasznie, przez 3 dni nie mogłam nic jeść , nie miałam apetytu. Ściskało mnie z tęsknoty. Pierwszej nocy nie mogłam spać, ciągle myślałam dlaczego czy mogłam coś zrobić żeby do tego nie doszło? Kiedy to minie? Czy Wy też tak przeżywaliście stratę swojego pupila? :placz:
No faktycznie bardzo jesteś biedna i godna pożalowania, Twoja kotka nic nie jadla przez tydzień bo cierpiała, o tym pomyśl :(
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Kazia

 
Posty: 14044
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sie 20, 2015 10:36 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Kotom po 3 dniach niejedzenia robią się nieodwracalne zmiany w wątrobie. Jeśli kot nie je, to się go karmi na siłę i pędzi do weta. Jedzenie to podstawowa i najważniejsza potrzeba. Pomyśl jak z kotem musi być źle, jak nie może/ nie chce jej zaspokoić.

Jeśli kot odmawia u mnie posiłku to jest brany pod obserwację, jeśli sytuacja się powtarza to idę do weta. Wolę iść z byle pierdołą niż coś przegapić... a niejedzenie byle pierdołą nie jest. Sam słabszy apetyt i ospałość powinny wzbudzić już czujność.

Jeśli kotka była traktowana "jak dziecko" to tym bardziej nie rozumiem jak można pozwolić temu "dziecku" głodować...

Satirra

 
Posty: 767
Od: Nie lut 23, 2014 10:33
Lokalizacja: Londyn

Post » Czw sie 20, 2015 11:13 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Kazia pisze:
linka2609 pisze:[...] A wszystko zgrało się z imprezą urodzinową mojej rocznej córki :(
Pusia straciła apetyt, prosiła o jedzenie jak zawsze rano a potem odchodziła od miski nie tykając ani grama karmy, po czym kierowała się do drzwi tarasowych żeby wyjść na dwór. Mój mąż często ją wypuszczał. Kilka dni potem Pusia zniknęła na cały dzień
Przez kilka dni widziałaś, że kotka nie ma apetytu, nic nie je. Mimo to wypuszczaliście ją na dwór.

linka2609 pisze:
linka2609 pisze:wróciła dopiero w nocy, a ostatnie dni które spędziła w domu była taka jakby senna nie chciała się bawić itp. Ale ja zajęta przygotowaniami do imprezy urodzinowej kompletnie to zbagatelizowałam :(
w domu bya senna i nie chciala się bawić, co wtedy zrobiłaś? nic.

linka2609 pisze:czwartek 13 sierpnia po południu jechaliśmy całą trójką na zakupy, Pusia została na podwórku, dziwne bo siedziała przykulona na podjeździe i cały czas bez ruchu wpatrywała się w nas jak odjeżdżamy , coś mnie tknęło ale nie przyszło mi do głowy że coś może się stać złego.
Po kilku dniach braku apetytu i ospałości kotki, patrząc na jej dziwne zachowanie, nadal nie przyszło Ci do głowy, że może jest chora.



nie przyszło mi do głowy że jest chora bo wcześniej się też zdażało że nie jadła , wcześniej pisałam że nie miała apetytu ale jak wracała do domu to dojadała to co było w misce... ludzie znęcacie sie nade mną gdy ja próbuję jakoś sobie proadzić ze stratą ukochanego kota żałośni jesteście i życzę wam wszystkim żeby i was coś takiego niespodziewanie spotkało może wtedy zrozumiecie !!!!
Satirra pisze:Kotom po 3 dniach niejedzenia robią się nieodwracalne zmiany w wątrobie. Jeśli kot nie je, to się go karmi na siłę i pędzi do weta. Jedzenie to podstawowa i najważniejsza potrzeba. Pomyśl jak z kotem musi być źle, jak nie może/ nie chce jej zaspokoić.

Jeśli kot odmawia u mnie posiłku to jest brany pod obserwację, jeśli sytuacja się powtarza to idę do weta. Wolę iść z byle pierdołą niż coś przegapić... a niejedzenie byle pierdołą nie jest. Sam słabszy apetyt i ospałość powinny wzbudzić już czujność.

Jeśli kotka była traktowana "jak dziecko" to tym bardziej nie rozumiem jak można pozwolić temu "dziecku" głodować...


kotka jadła ale nie zawsze z rana tylko gdy wracała ze spaceru. widocznie na tych spacerach zjadała myszy, mój mąż kilka dni przed jej zaginięciem widział jak jadła mysz...
Kazia pisze:
linka2609 pisze:Gdy wróciliśmy kota nigdzie nie było, przeważnie wędrowała po okolicy i jak się ją wołało przychodziła. Teraz wołanie nie pomagało, Pusia nie wróciła na noc, następnego dnia w piątek też jej nie było i nie wróciła . Nadeszła sobota dzień imprezy, byłam tak zajęta że nawet nie myślałam że jej nie ma, ale miałam jakieś złe przeczucia że to dziwne że tyle czasu minęło a ona nie wróciła. Gdy impreza się skończyła, goście się rozeszli, położyłam córkę spać, jakiś czas po zaśnięciu córka mocno płakała przez sen, ciężko było ją uspokoić, minęło kilkanaście może kilkadziesiąt minut, zadzwonił mój brat który mieszka obok, że gdzieś kot miauczy ....wybiegłam na taras ale cisza wołam Pusia Pusia cisza, za chwilę usłyszałam dwa miauknięcia , przeraźliwe jakby wołanie o pomoc nieopodal domu od strony ulicy, spanikowana wysłałam mojego męża by poszedł sprawdzić czy gdzieś jest.
dopiero po imprezie zaczęłaś szukać kota, a i to nie z własnej inicjatywy, tylko brat dlatego, że brat usłyszał miauczenie...Ty sobie poszaś spać :(

linka2609 pisze:Czułam że stało się coś złego ... ale była cisza. Następnego dnia wybraliśmy się na poszukiwania, no i .... znalazłam moją ukochaną kicię w rowie ;( to było okropne uczucie od razu wybuchłam płaczem i histerią. Ale za razem to było też dziwne, Pusia wyglądała jakby spała, jej sierść błyszczała i była jak wyczesana przed chwilą. Poszliśmy do domu aby położyć córkę spać
a dopiero potem zajęliście się kotem, który w momencie znalezienia mógł jeszcze żyć

linka2609 pisze:a potem zabrać Pusię z tego cholernego rowu, gdy zaszliśmy na miejsce zdarzenia drugi raz Pusia wyglądała już zupełnie inaczej sierść była matowa, zwichrzona .... Pochowaliśmy ją na swoim podwórku, z bólem serca i rzeką łez ostatni raz ją pogłaskałam i dałam jej wszystkie zabawki którymi się bawiła. Nie jestem w stanie opisać tego co czułam i jak bardzo płakałam . Nie mogę pogodzić się z tym co się stało, ciągle widzę miejsca gdzie Pusia leżała przebywała gdzie się bawiła, nawet moja roczna córka zauważyła że coś jest nie tak i nie ma kota, zauważyła że nie ma jej miseczek w kuchni itp. Początkowo myślałam że skoro znaleźliśmy ją w rowie potrącił ją samochód, ale dziwne wydało nam się to że nie była poturbowana, nie było widać żadnych urazów. Jedyne co zauważyłam czarny nos, oczy, i język oraz dziąsła były czarne, potem doszliśmy do wniosku że chyba się otruła bo wyglądało to na jakiś krwotok wew. :placz: wtedy moja rozpacz była jeszcze większa bo miałam wyrzuty sumienia że nie zauważyłam nic i że mogłam jej pomóc gdybym tylko się nią zainteresowała, Pusia lubiła czasem zjeść mysz... i stąd moje podejrzenia że się otruła albo gdzieś zjadła trutkę na myszy. Moja Pusia :placz: cierpiała długi czas. Uciekła z domu po prawie 3 dniach próbowała wrócić, była już blisko dosłownie dwa domy dalej :placz: Tyle pytań, pretensji do siebie i żalu , tyle smutku i płaczu. W domu zrobiło się pusto, cicho. Chodzę przygnębiona smutna mimo że mam małą wspaniałą córkę odczuwam ogromny ból po stracie ukochanego kota :placz: tak bym chciała cofnąć czas, może gdybym ją zawróciła do domu gdy wyjeżdżaliśmy na zakupy to było by wszystko ok, nie uciekła by z domu i zauważyłam bym że coś się z nią dzieje złego. teraz gdy pomyślę że Pusia robiła to czy tamto a już tego nie będzie robić, że nie przyjdzie do mnie na kolana wieczorem poleżeć, że nie mruknie gdy ją pogłaskam .... od razu zaczynam płakać :placz: przeżywam jak by to był człowiek bo dla mnie to był przyjaciel, członek rodziny, mój mąż i moja córka też ją uwielbiali, mąż szybko się otrząsnął, teraz już nie okazuje emocji jest troche przybity ale nie tak jak ja. Jak sobie z tym radzić? Czy myślicie że faktycznie mogła się otruć i dlatego uciekła z domu żeby nie było widać że coś się z nią dzieje? Kiedyś słyszałam że koty uciekają żeby umrzeć z dala od domu. Ale Pusia wracała do domu była już blisko :placz: miauczała głośno żebyśmy wiedzieli że gdzieś tam jest. Tęsknię za nią strasznie, przez 3 dni nie mogłam nic jeść , nie miałam apetytu. Ściskało mnie z tęsknoty. Pierwszej nocy nie mogłam spać, ciągle myślałam dlaczego czy mogłam coś zrobić żeby do tego nie doszło? Kiedy to minie? Czy Wy też tak przeżywaliście stratę swojego pupila? :placz:
No faktycznie bardzo jesteś biedna i godna pożalowania, Twoja kotka nic nie jadla przez tydzień bo cierpiała, o tym pomyśl :(




nie poszłam spać tylko sprzątałam w domu po imprezie wczesniej wychodziłam i ja i mój mąż wołać kota, nigdzie jej nie bylo !!! nawet gdybyśmy ją znaleźli tego wieczoru gdy miałczała to i tak nie mogłabym już nic zrobić skoro się otruła jakimś cholerstwem.


niby piszecie że współczujecie szczerze a potem zapszeczacie sami sobie bo atakujecie moją osobę. myślałam że to ludzie w mojego otoczenia są dziwni że nie rozumieją do końca mojej rozpaczy ale patrze że tu jest jeszcze gorzej bo każde z was wytrąca mi jaka to byłam okropna bo wypusciłam kota na dwór tak jak zawsze, że nie zwrócilam uwagi na brak apetytu i może jeszcze moją winą było to że kot jadł myszy na dworzu.... największy wasz problem... czytanie ze zrozumieniem.

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Czw sie 20, 2015 11:37 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Dlaczego przyszlas tu i obrazasz ludzi? Jakiej reakcji sie spodziewalas? Ludziom jest zal kota, nie Ciebie.
Obrazek

jou

Avatar użytkownika
 
Posty: 1787
Od: Pt cze 26, 2015 9:09
Lokalizacja: Katowice

Post » Czw sie 20, 2015 11:43 Re: Rozpacz po stracie kota :(

wy mnie atakujecie i żałuje że cokolwiek wam tu napisałam .....nie spodziewałam się że mnie tak zlinczujecie za to że rozpaczam po swoim kocie!!! czuje się winna i czuje że mogłam zrobić dla niej więcej ale nie zrobiłam bo pechowy zbieg okoliczności zakończył jej życie, córka akurat zaczynała chodzić wszystko kręciło się wokół niej, miała też problemy zdrowotne w tym czasie i dlatego kot zszedł na drugi plan. potem jeszcze ta cholerna impreza. możecie mi wierzyć lub nie ale nie będę jej miło wspominać bo bardziej pamiętam to co stało się potem. dziwi mnie fakt że każdy mnie atakuje i publicznie linczuje że byłam złym panem dla swojego kota i może zaraz któreś z was napisze że sama ją otrułam .... już mnie nic nie zdziwi. dzięki za słowa potępienia itp. pozdrawiam i życzę żeby i was kiedyś zaskoczył los.

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Czw sie 20, 2015 11:49 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Największy Twój problem, to czytanie bez zrozumienia i takie przepełnienie własnym bólem, że na myśl o cierpieniach biednej kotki nie ma miejsca - ani w twoim sercu, ani w głowie. I to bardzo źle wróży każdemu kolejnemu zwierzęciu, które do was trafi - ono będzie cierpiało, a ty będziesz miała ważniejsze sprawy. Bo kinderbal, bo trzeba posprzątać, bo ulubiony serial w telewizji, bo urlop.
Pomyśl o tym jak mało wiesz o kotach, skoro nie wiesz ani tego, że kot nie musi wychodzić, ani nie może nie jeść powyżej 2 dni; jak kot się robi ospały I marudzi przy misce, to pędem do weta, bo koty ukrywają ból i chorobę póki mogą. Trafiłaś na forum kocie, gdzie ludzie ratują bidy - ofiary durnej wiary w to, że kot nie spadnie z balkonu na 5tym piętrze bo już 2 miesiące wychodzi na niego (a potem spada i nie raz ginie na miejscu), zresztą wie, że to wysoko (nie wie - podobnie jak ludzki 2-latek), że jak kocha to nie spadnie (miłość nie zapewnia lepszej przyczepności), że jak kocha to zawsze wróci z nocnych wędrówek (do tego samochodu/pijaka/agresywnego psa/zatrutej myszy, która go zabije) - takiej ślepej wiary wynikającej z wygodnictwa. Bo wypuszczenie kota, żeby pobiegał po dworze/poleżał na balkonie bez dozoru jest łatwiejsze niż dbanie o jego bezpieczeństwo.
Moja pierwsza kotka była wychodząca, tak jak koty sąsiadów, ale z kolejną nie popełniłam tego błędu - dlatego ona dalej żyje i rozrabia, podczas gdy ich koty nie żyją. Bo teoretycznie bezpieczny teren okazał się dość niebezpieczny.
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24277
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Czw sie 20, 2015 11:51 Re: Rozpacz po stracie kota :(

linka2609 pisze:wy mnie atakujecie i żałuje że cokolwiek wam tu napisałam .....nie spodziewałam się że mnie tak zlinczujecie za to że rozpaczam po swoim kocie!!! czuje się winna i czuje że mogłam zrobić dla niej więcej ale nie zrobiłam bo pechowy zbieg okoliczności zakończył jej życie, córka akurat zaczynała chodzić wszystko kręciło się wokół niej, miała też problemy zdrowotne w tym czasie i dlatego kot zszedł na drugi plan. potem jeszcze ta cholerna impreza. możecie mi wierzyć lub nie ale nie będę jej miło wspominać bo bardziej pamiętam to co stało się potem. dziwi mnie fakt że każdy mnie atakuje i publicznie linczuje że byłam złym panem dla swojego kota i może zaraz któreś z was napisze że sama ją otrułam .... już mnie nic nie zdziwi. dzięki za słowa potępienia itp. pozdrawiam i życzę żeby i was kiedyś zaskoczył los.
Cóż...jak widać, nadal domagasz się współczucia DLA SIEBIE i nadal nie myślisz, co przeżyła Twoja kotka.
Szkoda.
Być może jak trochę ochłoniesz po tym oburzeniu na tych strasznych forumowiczów, którzy wcale Cię nie rozumieją, zastanowisz się nad tym czego nie zrobiłaś dla swojej kotki, i wyciągniesz wnioski na przyszłość.
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Kazia

 
Posty: 14044
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sie 20, 2015 12:04 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Alienor pisze:Największy Twój problem, to czytanie bez zrozumienia i takie przepełnienie własnym bólem, że na myśl o cierpieniach biednej kotki nie ma miejsca - ani w twoim sercu, ani w głowie. I to bardzo źle wróży każdemu kolejnemu zwierzęciu, które do was trafi - ono będzie cierpiało, a ty będziesz miała ważniejsze sprawy. Bo kinderbal, bo trzeba posprzątać, bo ulubiony serial w telewizji, bo urlop.
Pomyśl o tym jak mało wiesz o kotach, skoro nie wiesz ani tego, że kot nie musi wychodzić, ani nie może nie jeść powyżej 2 dni; jak kot się robi ospały I marudzi przy misce, to pędem do weta, bo koty ukrywają ból i chorobę póki mogą. Trafiłaś na forum kocie, gdzie ludzie ratują bidy - ofiary durnej wiary w to, że kot nie spadnie z balkonu na 5tym piętrze bo już 2 miesiące wychodzi na niego (a potem spada i nie raz ginie na miejscu), zresztą wie, że to wysoko (nie wie - podobnie jak ludzki 2-latek), że jak kocha to nie spadnie (miłość nie zapewnia lepszej przyczepności), że jak kocha to zawsze wróci z nocnych wędrówek (do tego samochodu/pijaka/agresywnego psa/zatrutej myszy, która go zabije) - takiej ślepej wiary wynikającej z wygodnictwa. Bo wypuszczenie kota, żeby pobiegał po dworze/poleżał na balkonie bez dozoru jest łatwiejsze niż dbanie o jego bezpieczeństwo.
Moja pierwsza kotka była wychodząca, tak jak koty sąsiadów, ale z kolejną nie popełniłam tego błędu - dlatego ona dalej żyje i rozrabia, podczas gdy ich koty nie żyją. Bo teoretycznie bezpieczny teren okazał się dość niebezpieczny.



swojego kota uratowałam z rowu gdzie skazana była na pewną śmierć , gdybym nie kochała kotów raczej bym się tym nie przejeła i dała sobie spokoj. nie znasz mnie więc nie oceniaj, nie wiesz co czuje i nie pisz że jestem tylko zajęta własnym cierpieniem bo to nie prawda.

być może jeszcze mało wiem na temat kotów ale to nie znaczy że nie mam dla nich serca i nie nadaję się do opieki nad nimi, Pusia była nauczona że wychodziła tylko w sezonie letnim na dwór, jesienią i zimą siedziała w domu, mieszkamy na wsi więc czemu jej nei wypuszczać, była wysterylizowana itp. dbałam o nią jak tylko mogłam ale wy wszyscy wiecie że było inaczej itp. Pomogłam wielu kotom i psom, ciągle dokarmiałam zwierzaki błąkające się po okolicy.

sama piszesz że Twoja pierwsza kotka była wychodząca itp a przy kolejnych już było inaczej więc tej wychodzącej coś się stało? a mi mówisz że źle wróży tym zwierzakom które trafią pod nasz dach tak jak bym znęcała się nad nimi itp.

linka2609

 
Posty: 56
Od: Śro sie 19, 2015 13:36
Lokalizacja: podlasie

Post » Czw sie 20, 2015 12:04 Re: Rozpacz po stracie kota :(

Szkoda kotki.
Autorce wątku życzę, żeby się spotkała z rozumem.

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], puszatek i 129 gości