To nie jest żaden szantaż emocjonalny.Trzeba podjąć decyzję,a nikt z naszego otoczenia nie jest w stanie.
Kociak ma jakieś 2 mies., leżał bezwładnie jak szmatka pod samochodem, bez problemu AniaG go złapała,nie myśląc co dalej...jego rodzeństwo jest w ciut lepszym stanie, ze dały rade zwiac i to przy ruchliwym skrzyżowaniu.Jedno oko wypłynęło, drugie wg weta da się uratować.Kociak jest dziki-syczy, wyrywa się,walczy...tak naprawdę walczy o życie( zasnął jednak na kolanach przy ściąganiu pcheł).Decyzja należy do nas...decyzja o jego życiu ilub śmierci

Ani ja,ani Ania nie mamy już fizycznie gdzie go dać,wszystkie DT zapchane" naszymi" kotami,codziennie jest kocia tragedia.
Nie wiemy co robić, czy ktoś jest w stanie zaoferować DT?
Co my mamy zrobić? ja nie wiem,jak będziemy żyć z takimi wyrzutami sumienia,że dało się go uratować,a my go uśpiłyśmy.Kociak jest w transporterze w suszarni,gdzie mają dostęp sąsiedzi.Nie ma pewności,że go nie wypuszczą


