Generalnie - jak się ma kota warto osiatkować balkon. Nie jest to bardzo widoczne z bliska a z dala w ogóle - za to masz pewność, że kotu (a później dzieciom jak je będziesz mieć) nic się nie stanie, za to wszelkie ptaszki nie będą Ci się załatwiać na balkon.
Mam Fionkę - kotkę, którą bawiły się "dzieci" w wyniku czego miała zmiażdżoną miednicę i omal nie umarła. Operacja i leczenie (uszkodzone nerwy zawiadujące wypróżnianiem się) trwały trochę, ale teraz to radosna, pogodna, biegająca kotka. Przykry dla niej fakt, że 3 razy dziennie muszę z niej wyciskać siku i kupę a od czasu do czasu musi dostać serię bolesnych zastrzyków, które usprawniają nerwy nie sprawia, że jest "biednym, niepełnosprawnym koteczkiem". Żyje pełnią życia, rozrabia i mizia się jak szalona.
W przypadku Twojej kotki uszkodzenia są nieporównanie mniejsze i jedyny ból to te wyrzuty sumienia, które będzie odczuwała Twoja matka na jej widok pamiętając, że jej nie upilnowała, przez co mała ucierpiała. Lecz ją, bo jesteście jej to winni - a będzie dobrze

.