No i masz...Po 4 dniach targania łapki , dziś dopuściłam. Miałam kilka butelek wody, mokre z nerami i tabun suchego. Wsio by zostawić i uzupełnić. Na resztę po prostu sił mi nie starczyło. O rękach nie wspomnę.
Ale do rzeczu, bo gledzenie moje sens zabije.
Tak więc dziś bez łapki wybrałam się a kotka raczyła przybyć. Szlag by to trafił. Przywitała mnie radosnym
Miaaał dobry. Czekałaaam
Grzecznie odpowiedziałam i pokornie michy popełniłam.
Chyba lepiej wygląda. Grafit w jasnym kolorze nabrał odcienia atramentu.
Swoją drogą przykre, że w tym czasów Hitlerek zdradził łapka. Każdy kot zaliczony to sukces. Ale to moja wina. On okrutnie straszy Malunia więc za bodygara dziewoi robiłam. Inaczej nie zjadłaby.
No nic. Będziemy próbować.
Moje ranne spostrzeżenia są wielce dziwne. O ile bladym świtem ptaków nie słychać, o tyle osy i muchy już czynią raban. Strasznie na bzykanie są nastawione
Koty jedząc mają obawy przed klapaniem paszcza.
Gadziny spać nie mogą:(