MalgWroclaw pisze:a na imię miał Alois. Pamiętam

A ja imienia nie pamiętam
Kocica chyba wyprowadziła rodzeństwo eMek. Nie widuję ich wcale. Jej też prawie nie. Czasem siedzi na dachu ale widząc moje zaintresowanie kuli się za liśćmi. Jedzenie znika.Czasem myślę ,że nie ma sensu chodzić tam. Nie chce mi się bardzo.
Teren znów mi się powiększył. Gdzieś siedzi kot. Dostaje żarcie. Idąc rano zachodzę czy go nie ma. Jest. I tak wrabiam się.
Dziewunia ciągle na lekach. Muszę zacząć nosić transporterek .Może nawyknie i wejdzie. To śliczna koteczka. Patrzę na jej futerko i chyba poprawia się. Nie wiem co się jej stało ale nawet obrót głową wystarczy by odeszła od jedzenia. Jest chuda i drobna. Kupuję jej mięsko .Bardzo lubi. Nasze są mega obrażone ,że takie delicje wynoszę z domu. To ,że mają takie same na talerzu to już nie ma znaczenia.
Wypatrzyłam w sklepie okrawki po 7,7zł. Kilo starczy na dłużej. Miła pani poproszona o fajniejsze kęski bo... trzeba leki kotu dać... bez zmrużenia oka wygrzebała co ładniejsze. Czasem warto mówić prawdę.
Psy też na mnie czekają. Psy co bytują na parkingu "mojej" koci. Już z dala szczekaja
Szcześć. Jestem ich przyjaciółką wielką. Wiedzą ,że jak wychodzę to one dostają po puszce. Każde. Się załatwiłam z tym podlizywaniem.

Właściciel mnie przejedzie (jak złapie bo dowody szybko znikają) ale to chude psy. Lubią ponoć jajka na twardo. Ugotowałam wczoraj ale oczywiście zapomniałam wziąć.
Ranki znów są za szybkie. Czas znika, znika...
Wieczory są zmęczone. Czas znika i znika...
W pracy odlot. Nawet mi się nie chce pisać. Myśleć myślę .Od tego trudno uciec.
Znó pokazał sie dół. Z małego dołka deczko więcej się kłopotów wygrzebało.
A psa ratownika co za nadgarstek wyciągnie
ni ma 