Boo płaczę razem z Tobą

Jak mało kto wiem co czujesz, bo 10 lat temu straciłam w wypadku narzeczonego, moją największą miłość
Wiem jak to boli... bosze, dlatego że ja to przeżyłam i ledwo mnie odratowali to chciałabym aby to moje cierpienie było jedyne na świecie i aby nikt nie musiał już tego przeżywać. Niestety

nie udaje mi się to! Z perspektywy czasu jestem szczęśliwa, że tu zostałam, bo zostawiłabym moją Kitulkę i nie zaznałabym spokoju wiecznego. Dziś mam wyrzuty sumienia, że nie myślałam wtedy o niej. Pewnie by ją wywieźli na wieś i umarłaby moja kochana córeczka.
Boo nie wiem co zrobić, by ulżyć Ci w tym bólu... nie ma jak pocieszyć, nie ma odpowiednich słów... Jakbyś potrzebowała to pisz. Nie będzie już nic... tak jest... nie ma co pocieszać na siłę i mówić że życie przed Tobą, bo to gówno prawda! Tylko ktoś kto tego nie przeżył może tak mówić. Na razie nie będzie nic... ale z czasem, być może za długi czas, coś zacznie kiełkować... Będzie inaczej, ale będzie... Nie zostawaj sama i pamiętaj o futerkach mimo wszystko
[*]
ps. jak znajdziesz siłę to poczytaj książkę "Umarli mówią" - może Ci przyniesie ukojenie jak mnie, że Twój mąż żyje i czeka i są na to dowody.