
A tak behawioralnie to znany motyw: kot na wolnosci nie moze okazac zadnej slabosci (to atawistyczne mechanizmy przetrwania). Potem przychodzi dt, tam tez trzeba sie trzymac, bo niejako kontynuacja poprzedniego. Ale DS to juz koniec mozliwosci lub wrecz miejsce gdzie kot sobie odpuszcza... I leci wszystko to, co trzymalo sie na skobelek. A kocury sa statystycznie niebo wrazliwsze niz kotki!
On mogl miec na wolnosci juz kilka "atakow" zatkanego pecherza, to pozostawilo slad na nerkach i watrobie. Odszedlby ktoregos dnia po kilku tygodniach cierpienia, w zaciszu krzaczka za czyjas altanka, gdyby nie wypatrzyla go i fala DT Killatha, a teraz nie adoptowala go grazy01.
Dobrze, ze grazy01 dba wlasnie o to zeby sikanie bylo, czyli zeby do mocznicy nie doszlo... Tak wiec mysle, ze Randy jest dobrze zaopiekowany i ma wnikliwego jednego (!) lek. prowadzacego. To wszystko naprawde daje szanse na dlugie i mozliwie komfortowe zycie.
Bo jak powtarza moj wet, on jako lekarz moze zaordynowac milion badan i podac najlepsza chemie, ale nie ta najwazniejsza chemia, czyli milosc Opiekuna Kota
