Od tygodnia mam oficjalnie cztery własne koty - doszedł Dev.
Dev ma chorą łapkę, ale lepsze rokowania na powrót do sprawności niż mój łapkowy Dymek.

Dzięki "przerabianiu" dwóch łapkowych kotów zyskuję bezcenne doświadczenie i wiedzę w tej przypadłości - na pewno przydadzą się innym kotom.
A na Deva trafiłam przypadkiem.
Kiedy leczyliśmy Dymka zrobiłam dla niego wydarzenie na FB, o tytule "Uratujcie mi łapkę".
Ponieważ biorę udział w wielu kocich wydarzeniach, to FB wyświetla mi po prawej stronie inne takie wydarzenia.
Normalnie je ignoruję i nie klikam, żeby nie czytać i nie płakać nad kolejnymi biedami, ale parę tygodni temu przykuł moją uwagę tytuł "Uratujmy łapkę przed amputacją".
I tak poznałam historię Deva.
Miałam być tylko jego DT, ale uznałam, że i tak byłby to wieczny DT - bo komu by się chciało dbać o kocią łapkę, przerabiałam to próbując wyadoptować Dymka. Więc dałam Devowi DS i tym samym wkroczyłam na niebezpieczną ścieżkę zakocenia.
Ale co tam, kocie życie jest ważniejsze.
A Myszak był dziś na kolejnym pobraniu krwi.Jeśli hematokryt będzie powyżej 60, to będziemy musieli się powolutku żegnać.
W lutym miał 51,7 (norma to 28-45). Pan dr Niziołek powiedział, że powyżej 60 będzie oznaczać, że wada serca postępuje mocno i zgon bliski.
Mam nadzieję, że wyjdzie koło 50, bo Myszak ma ataki duszności nie częściej niż kiedyś, samopoczucie dobre i apetyt też, tylko ciut bardziej zrobił się nerwowy - bardzo go denerwuje moja tymczaska Mamba, siedząca pod łóżkiem.
Dziś w nocy kilka razy wyli do siebie.