Nie pisałam tego na forum ale od wczoraj obawiałam się, że Lawenda nie jest świadoma. Nie reagowała na żadne zawołania. I tak było.
Wg dr Kwiatkowskiej objawy modelowo pasują do którejś z chorób zakaźnych. Mówiiła, że jest mikra szansa, że to mógłoby być zespolenie wrotno-oboczne. Ona sama w to za bardzo nie wierzyła. Zapytaliśmy czy w takim razie, jeśli by to było zespolenie w-o, to jakie byłyby szanse, żeby Lawendka prowadziła normalne życie. Doktor powiedziała, że może 30-40% szans na jakieś w miarę normalne funkcjonowanie.
Biorąc pod uwagę jej stan, rozsianie objawów, wiek, pochodzenie można być praktycznie pewnym, że to był fip/fiv/felv.
Pani doktor dała nam dwie opcje: albo zdecydować się na eutanazję albo pobrać krew i zrobić testy na zakaźne, które i tak byłyby wyrokiem, licząc, że to jakimś cudem zespolenie wrotno-oboczne. jednak, biorąc pod uwagę jej stan, jej szanse były ogólnie biorąc żadne.
Po obejrzeniu zdjęć z rezonansu pani dr stwierdziła, że są słabej jakości, poruszone, i że nie da sobie ręki uciąć, że tam w ogóle widać zapalenie opon, bo raczej widać zmiany w mózgowiu (nazwała je zmianami patchworkowymi).
Po zbadaniu Lawendy powiedziała, że objawy objęły 80% układu nerwowego i pochodzą z praktycznie wszystkich części mózgu: kory mózgowej, przodomózgowia, pnia mózgu itd.
Wykonanie badań miałoby służyć raczej przekazaniu "hodowcom" niż nam. Trzeba by było na nie czekać do piątku lub nawet poniedziałku. Lawendka była już w tak złym stanie, że egoizmem byłoby kłucie jej, pobieranie krwi i czekanie na wyniki. Ja, nie widząc dla niej szans, nie chciałam przedłużać jej cierpienia.
Nie obchodzi mnie co to było, nie muszę znać imienia zabójcy. Interesowały mnie tylko szanse dla mojej koteczki, a tych neurolog nie dawała.
Szans nie dawali jej inni weterynarze ale dopiero ona dobrze wiedziała co mówi, co do tego nie mam wątpliwości.
cytuję z wypisu po wizycie:
"w badaniu neurologicznym stwierdzono zniesioną świadomość (otępienie/śpiączka). drgawki miokloniczne głowy i całego ciała, drżenie głowy zamiarowe, kłapanie żuchwą. Tetrapareza nieambulatoryjna - zachowane odruchy rdzeniowe. widoczny oczopląs poziomy i rotacyjny.
Objawy neurologiczne wskazują na rozsianą chorobę układu nerwowego - przodomózgowie, pień mózgu, móżdżek oraz rdzeń kręgowy. Ze względu na wiek, fakt, że jest to kotka wzięta z hodowli podejrzenie choroby zapalnej ośrodkowego układu nerwowego - FIP/FELV/FIV.
Niewykluczona choroba tła immunologicznego, jednakże te są dużo rzadsze u kotów oraz w większości przypadków reagują na leki sterydowe. Większość kotów jest nosicielami toxoplazmozy, i dopwieo w obliczu współwystępującej choroby (obniżenie odporności) mogą pojawić się objawy kliniczne czy też pasożyt zaczyna być aktywny - tak podejrzewam było w przypadku Lawendy. Gdyby Toxoplasma była główną przyczyną choroby stan powinien poprawić się po podaniu antybiotyków. Ostatnia choroba, którą wzięłabym pod uwagę to zespolenie wrotno-oboczne. Ze względu na złe rokowania zdecydowano o eutanazji".
Tyle języka lekarskiego.
Po wszystkim dr Kwiatkowska powiedziała nam, że to była dobra decyzja i, że gdyby chodziło o jej kota postąpiłaby tak samo.
ja jeszcze pytałam, czy to, że Lawendka była taka mała i tak słabo przybierała na wadze tez było objawem, powiedziała, że tak.
więc gdyby nie była moim pierwszym kotkiem, pewnie już dawno postawiłaby mnie w stan alarmu.
Z perspektywy czasu patrząc, były pewne sygnały, mała już jakiś czas temu wykazywała małe zainteresowanie zabawą, a jadła zawsze słabo. 2,5 kg ważyła jak ją ważyłam na wadze kuchennej rodziców, u mnie w domu nie przekroczyła nigdy 2400gram.
Chciałam bardzo uczepić się nadziei, że to coś innego, że jest szansa, ale widzialam Lawendę, słyszałam co mówiła neurolog i nie mogłam dłużej na to pozwolić, to była ta granica, poza którą jest już tylko egoizm zrozpaczonego opiekuna. nie chciałam przedłużać jej cierpienia po to, by otrzymać nazwę choroby.
Ogromnie ciężko było mi podjąć decyzję o pożegnaniu jej, tak mocno o nią walczyłam. Takie nadzieje miałam do końca. Gdyby jej stan nie był tak bardzo zły walczyłabym dalej, zrobiła testy, pobrała płyn, ale nie wolno mi było, już nie.
Jedna zła, nieświadoma decyzja - wzięcie kotka z pseudohodowli - a taki ogrom cierpienia!
Bez niej jest tak pusto, tak smutno, tak bez sensu. Biedna malutka, tak krótko było dane jej żyć.
Moja maleńka Lawenda [*]
Ciężko uwierzyć, że już jej nie ma. Nie wierzę w to, nie mogę.