Fipowska historia czy błędy w sztuce

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw cze 04, 2015 16:12 Fipowska historia czy błędy w sztuce

Jest czas walki i jest czas refleksji, analizy, rozważań, a nawet wyrzutów sumienia. Życie...

Mój kot nie żyje. A ja boję się, że mu w tym pomogłam. Nie umiem sobie poradzić ze stratą i z tym, co się stało. Na początku maja mój kot miał zmienione oko: mętne i ciemniejsze. Lekarz podał krople wybarwiające aby zobaczyć, czy oko nie jest uszkodzone. Nie było. Kot dostał Tobrex. Po 1,5 tygodnia nie było poprawy. Ale pojawił się wysięk w jamie brzusznej. Usg-diagnoza-jest płyn. W związku z tym, że mój drugi kot był potwierdzonym nosicielem coronawirusa lekarz na podstawie tych informacji i objawów postawił diagnozę-wyrok: FIP. Podaliśmy jedną dawkę interferonu Virbagen jedną dawkę antybiotyku i prednisolonu. Nie udało się pobrać płynu, odbarczyć kota aby podać mu lek dootrzewnowo. Wg lekarz płyn był tak gęsty, że nawet przez wenflon okazało się to nieskuteczne. Podobno widział w świetle igły charakter płynu-fipowski.

Weterynarz (dr Julia Mazur Tychy Przychodnia Fauna) ma pacjenta, który 8 lat temu zachorował na wysiękowy FIP, przeszedł terapię, jest okresowo w lepszej formie, okresowo w gorszej, ale żyje. Wg lekarza to był FIP, byłby to jedyny wysiękowy FIP żyjący 8 lat. Niejeden powie, że na pewno to nie FIP.

Przeczytałam wszystko, do czego udało mi się dotrzeć, łącznie z opracowaniami zza granicy.

Mój kot, który odszedł na FIP miał kontakt w grudniu z kotką chora na FIP. Koleżanka miała dwie kotki. Jedna z nich pół roku temu odeszła z diagnozą FIP. Ocena na podstawie płynu. Kotka została od razu poddana eutanazji. Z tego, co pamiętam, oprócz wycofania, anoreksji i wodobrzusza pogorszyła jej się jakość sierści, co później zauważyłam również u mojego kocurka. Nasze koty miały ze sobą kontakt. Bojąc się FIP-a zrobiłam badanie kału jednemu z moich dwóch kotów - kotce. I badanie to potwierdziło obecność coronawirusów w kale. U drugiego kota, tego, który mi właśnie odszedł na FIP - badań nie powielałam, wyszłam z założenia, że na pewno jest nosicielem. Po 5 miesiącach zachorował i mój kocurek. Moja kotka, potwierdzona nosicielka - żyje. Koleżanki druga kotka - żyje. Przeczytałam masę informacji i wydaje mi się to dziwne, że również mój kocurek zachorował na FIP, skoro FIP-em zarazić się nie można. Czyżbym miała takiego pecha, że ten wirus zmutował? A może jednak jest zaraźliwy? A podobno to taka rzadka choroba, choroba ruletki genetycznej :( Skąd więc tyle opisów typu:

Cyt. "Ze strony: viewtopic.php?f=1&t=122363

seja:
Wiem , że wątek o FIP jest.
Może mnożę, ale mam pytanie, bo straciłam z powodu FIP parę kociaków...w zeszłym roku dwa, wcześniej jednego.
I męczy mnie od jakiegoś czasu leczenie FIP.
Dr Addie ( http://www.dr-addie.com/ ) nie wspomina nic o tym.
Interesuje mnie zastosowanie ludzkich leków antyvirusowych w walce z FIP.
Leki :
-Acyklovir
-Rybaviryna
-Gancyklovir
-Rybaviryna
-Walacyklovir
-Walgancyklovir
-Rymantadyna
-Sakwinawir
-Indynawir
-Ritonawir
-Nelfinawir
-Lopinawir
-Fosamprenawir
-Atazanawir
-Typranawir
-Darunawir
-Zydowudyna
-Stawudyna
-Lamiwudyna
-Abakawir
-Dizoproksyl tenofowiru
-Dipiwoksyl adenofowiru
-Emtrycytabina
-Entekawir
-Telbiwudyna
-Zanamivir
-Oseltamivir
-Enfuwirtyd
-Raltegavir
-Newirapina
-Efawirenz
-Etawiryna
Ww. to ludzkie leki na DNA i RNA wirusy ( HIV- więc i może przy FIV dałoby się je stosować??) , opryszczki, ospy wietrzne , grypy itp.
Czy ktoś z Was wie może o jakiś nowych badaniach ,testach związanych z leczeniem FIP u kotów z wykorzystaniem takich leków?
Może ktoś z Was leczył już kota takimi lekami albo próbował?

SZUKAM JEJ: viewtopic.php?t=91770&postdays=0&postorder=asc&start=0

dzikiwiesiek:
Seja, ja straciłam przez FIP 11 kotów. Nienawidzę tej choroby i nienawidzę bezsilności wobec niej.
Leczenie przeciwwirusowe jest bezcelowe, bo to nie jest sensu stricto choroba wirusowa. Wirus wywołuje w kocim organizmie tak oględnie mówiąc bałagan immunologiczny, komórki układu odpornościowego mnożą się w niekontrolowany sposób i dochodzi do zajęcia różnych narządów. I kot dopiero wtedy ma objawy i można podejrzewać (!) że ma FIP. Wówczas na leczenie jest za późno, bo nawet zabicie koronawirusa nic nie zmieni.
Leki które wymieniłaś (kilku nie znam) to leki wpływające na wirusa, głównie na replikację, ich zastosowanie miało by sens u kota świeżo zakażonego koronawirusem.
Ale wetem nie jestem, tylko ludzkim lekarzem.
A wszystkie przypadki wyleczenia FIP-a wynikają moim zdaniem z błędnej diagnozy, a wykorzystanie interferonu tylko wydłuża kotu życie, nie leczy.

AnielkaG:
Ja straciłam w ciągu pół roku 8 kotków na FIP.
Jest to coś strasznego, patrząc na kotka i wiedzieć, że on odejdzie.
Nie radzę sobie z tym i tym bardziej, wyczekuję możliwości leczenia tego okropnego wirusa.
Koty żyją akurat tyle, żeby zdążyły spleść się z naszym życiem i zapaść głęboko w serce. Potem je łamią.
Kochać kogoś i Go stracić, to jak kupić szczęście i łzami zapłacić...Jasinek [']

Anna61:
Tak jak przy leczeniu HIV - chodzi o jak najniższą wiremię, bo HIV jest nieuleczalne, ale można opóźnić wystapienie objawów AIDS...leki się przyjmuje całe życie i wirus jest , ale nie w takiej ilości by powodować upośledzenie układu odpornościowego.
FIP jest coronavirusem - RNA-wirusem , który wg tego co czytałam , swoją strukturą przypomina strukturę czapeczki , ale też się musi namnożyć. Artykuł był anglojęzyczny, może czegoś nie zrozumiałam.
Ciekawa jestem czy dałoby się przy użyciu ww. leków zahamować wzrost wiremii , jednocześnie wystąpienie objawów FIP i zgon ?
Coronawirus bytowałby sobie, ale "ilościowo" nie mógłby spowodować tego co powoduje.
Bo myślę , że dożywotnie przyjmowanie leków powiedzmy anty-FIP jest lepsze niż eutanazja czy zgon, prawda?
SZUKAM JEJ : viewtopic.php?t=91770&postdays=0&postorder=asc&start=0

seja:
Niezupełnie.
Terapia antywirusowa obarczona jest ryzykiem powikłań a przede wszystkim - niesie za sobą sporo skutków ubocznych.
Można przypuszczać, że u kota wystąpią one szybciej niż u człowieka i mogą być powodem rozmaitych komplikacji.
Ponadto w ludzkiej terapii stosuje się zwykle kilka leków na raz ponieważ w genomie koronawirusów częstym zjawiskiem są mutacje i stosowanie jednego leku byłoby mało skuteczne.
Leki te podzielone są chyba na cztery grupy, każda o nieco innym mechanizmie działania. Z tego co wiem, to są dość drogie leki.
Skutki uboczne i koszty to chyba dwie podstawowe przyczyny braku doświadczeń ze stosowaniem tych leków u kotów."


Dotarłam do raportu medycznego, który opisuje przypadek zakażenia FIP grupy kotów:
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3720556/ który pisze o zakaźności FIPem

Rozmawiałam także z dr n. wet. Markiem Włodarczykiem, który twierdzi, że można zarazić się FIP-em bezpośrednio z kota na kota.
Cyt. "Koty mogą jak najbardziej zarażać się Fipem.
Oprócz tego u kotów może mutować koronavirus do postaci Fip (taka jest przynajmniej teoria i nawet jest możliwość zbadania pcrem takiego zmutowanego wirusa).
Ten ośmioletni kot leczony interferonem to zapewne kot chory na FIV, bo nie słyszałem jeszcze o skutecznym leczeniu Fipu interferonem, choć wielokrotnie sam próbowałem to zrobić.
Objawy u Pani kota to z pewnościa objawy Fipu. Niestety nie mam dla Pani na to rady. Moim zdaniem nie przeżyje zbyt długo.
Moja rada: wszystkim jeszcze zdrowym kotom podać interferon alfa przez 2 tygodnie bez przerwy."


Natomiast prof. Frymus twierdzi że raczej nie można, ale nie wyklucza. Odpowiedź prof. Frymusa:
Cyt. "No właśnie, to jest to jedyne doniesienie o zaraźliwości FIP-u. Jako że kłóci się z wszystkimi innymi obserwacjami, to chyba wymaga potwierdzenia (jak dotychczas od 2013 roku nikt nie potwierdził...) Nota bene, są mocne dowody epidemiologiczne, że interferon FIPu nie wyleczy, więc trzeba wyważyć bilans zysków i kosztów."
"Wracając do poprzedniego e-maila o dwóch teoriach powsatawania FIP - istotnie obie się nie wykluczają i biorąc pod uwagę ogromną zmienność wirusa nie można wykluczyć, że jakiś zaraźliwy szczep wirusa FIP (szerzący się pomiędzy kotami) się pojawił (pojawia okresowo?). Dlatego interesują mnie szczegóły masowych zachorowań na FIP, które widywał ten nasz kolega wspomniany w poprzednim e-mailu. Co do homeopatii, to jest ona sprzeczna z tzw. "medycyną opartą na faktach", czyli sprawdzalną (raport w załączeniu), a więc należy ją włożyć między bajki. Co robić z kotami w Pani sytuacji - radziłbym zachować spokój i jak najmniej niepokoić koty, bo z tego co wiemy o FIP, wynika niezbicie, że stres jest ważnym czynnikiem zwiększającym ryzyko tej choroby. A więc nie badać, nie szczepić na FIP, nie stosować u zdrowych leków itp."

Raport:
Cyt. "© Veterinary Sciences Tomorrow – January- 2006 European veterinary specialists denounce alternative medicine Marian C. Horzinek, Anjop Venker-van Haagen In a review article in Veterinary Sciences Tomorrow (30 November 2004), F.J. van Sluijs, Head of the Department of Clinical Sciences of Companion Animals, Utrecht University, discussed the question whether homeopathy can withstand scientific testing. He concluded that the gold standard for the therapeutic effectiveness of a medication is the outcome of a randomized double-blind clinical trial, and that after 7 years of investigation there is still no evidence whatever that extremely diluted solutions of homeopathic substances have any effect. What is the attitude of European associations of veterinary practitioners concerning the use of homeopathy in veterinary practice? The New Scientist (10 December 2005,

http://press.newscientist.com/data/pdf/ ... 252908.pdf) reported some of their statements. On November 19, the Federation of Veterinarians in Europe (FVE) issued a policy statement urging its 200,000 members "to work only on the basis of scientifically proven and evidence-based methods and to stay away from non-evidence-based methods." The Swedish Veterinary Association banned its
members from homeopathic practice decades ago, and its president stated that it is "absolutely unacceptable for vets to work without a scientific basis." UK's Royal College of Veterinary Surgeons (RCVS) rejects any suggestion that it supports homeopathy, but states that it takes a neutral stance. In early September the British Veterinary Association issued a statement attacking plans by the UK Medicines and Healthcare Product Regulatory Agency to license homeopathic medicines without demanding clinical trials. It looks like there is a move, at least by some associations, toward advice to eliminate homeopathy from veterinary practice.

Remarkably more robust is the announcement by the European veterinary specialists. The European Board of Veterinary Specialisation (EBVS), an organization which oversees veterinary specialization,
is now officially moving against supplementary, alternative and complimentary medicine. In its meeting on April 16 and 17, 2005, this Board unanimously agreed on incorporation of the following statement into its Policies and Procedures: "The EBVS only recognizes scientific, evidence-based veterinary medicine which complies with animal welfare legislation. Specialists or Colleges who practice or support implausible treatment modalities with no proof of effectiveness run the risk of withdrawal of their specialist status. No credit points can be granted for education or training in these so-called supplementary, complementary and alternative treatment modalities. Failure of a college to comply with any of the Policies and Procedures of the EVBS may lead to the withdrawal of provisional or full recognition." In a comment to the New Scientist (10 December 2005) J.T. Lumeij, EBVS President, said: "The basics of homeopathy are not in agreement with science." The tough standpoint of the EBVS banning the use of supplementary, complementary and alternative medicine in specialist practices in Europe is a courageous and necessary step and deserves the support of every veterinary scientist. On the other hand: are there not treatments and medications in veterinary medicine whose effectiveness still needs to be proven by evidence-based methods? The finger must be pointed in both directions..."



Podanie interferonu miało miejsce 11 maja. Brzuch się zmniejszył na kilka dni.
Stanęłam w obliczu decyzji: co dalej. Czy iść w stronę Interferonu, który podobno nie działa, czy walczyć alternatywnie.
Znalazłam jednak wiele dobrych opinii o dr. Prokopie z Częstochowy. Zmotywował mnie przypadek opisywany tutaj:
http://www.angelfire.com/fl/furryboots/fipcase.html
http://www.angelfire.com/fl/furryboots/fip.html

Podjęłam się leczenia homeopatycznego w dniu 13 maja rezygnując z leczenia interferonem, gdyż nawet prof. Frymus nie dał mi nadziei na skuteczność terapii, a jedyny przypadek dr Julii nie wykazywał w mojej ocenie pożądanej cechy powtarzalności. Za to wątki o homeopatycznym wyleczeniu kota z FIP dawały mi nadzieję, że organizm zwalczy wirusa, wszak nawet są ozdrowienia z HIV. Homeopata kazał odstawić leczenie konwencjonalne. Kot był słaby, jadł mało, ale jadł. Urozmaicałam posiłki aby były atrakcyjne. Po tygodniu brzuch znów urósł.

Wyniki krwi:
15 maja 2015 r.
WBC 17,3
RBC 3,85
HG 6,6
HTC 20,9
PLT 131,000
ALT 66,1
AST 73,9
KREATYNINA 75,5
FOSFATAZA ALKALICZNA 3,1
MOCZNIK 9,3
GLUKOZA 2,5

29 maja 2015 r.
WBC 9,6
RBC 2,67
HGB 4,4
HCT 14,2
PLT 54
KREATYNINA 52,3
MOCZNIK 6,4
ALAT 73,9
APAT 109,6
FOSFATAZA ZASADOWA 1,5

W dniu 29 maja kotek był bardzo słaby, wychodził tylko do kuwety. Miał zaniki mięśni, i chwiał się nieco, jakby to wodobrzusze go ściągało na boki. Ale jadł i to dawało mi nadzieję. 30 maja pojechaliśmy ponownie do dr Prokopa. Kot miał objawy żółtaczki w oczach. Lekarz zalecił kroplówkę. W trakcie podróży kot oddał kał do transportera. Nie wiem czy miał po prostu tak silną potrzebę, czy to był pierwszy sygnał o ałatwianiu potrzeb fizjologicznych pod siebie. Faktem jest, że jechaliśmy o 8 rano do Częstochowy, a stolec oddał około godziny 11-12. Niestety zbliżała się godzina 13, a więc nasza zaprzyjaźniona klinika była już zamknięta. Całodobowa klinika Panaceum w Tychach odmówiła podania kroplówki, gdyż kot się u nich nie leczył. Dostaliśmy kroplówkę w innej przychodni. Założono kotu wenflon, co było utrudnione, bo miał niskie ciśnienie (osłabienie?), a płyny mieliśmy podać w domu. I tu się zaczyna dramat,

Podałam w domu 125 ml płynu PWE wraz z Duphalyte (25 ml rozpuszczone w 500 ml PWE) Średnia prędkość 1 kropla na sekundę. Było to ok. godziny 14. Po zakończeniu podawania kroplówki znalazłam trzy mokre plamy w kolorze podanej kroplówki, które trudne były dla mnie do identyfikacji. Zwłaszcza, że plamy były trzy. Nie wiedziałam wówczas, że podczas kroplówki kot może mi się zesikać do łóżka. Nigdy tego nie robił. Chciał raz wstać, ale miał podłączoną kroplówkę, więc go zatrzymałam. :( Nie oponował. Myślałam, że znalezione trzy plamy to ucieczka kroplówki poza żyłę. Podałam więc po ok. 30 min. od zakończenia kroplówki jeszcze raz 125 ml. :( Potem mierzyłam temperaturę kota: 35,5. Dogrzałam go poduszką elektryczną, temperatura się wyrównała. Kotek był senny. Słaby. Ale jadł. Miał apetyt. Kolejne oddanie moczu: 1x łóżko, 2x kuweta-wszedł tylko przednimi łapkami i kucnął, myślałam, że przeszkadza mu wenflon i dlatego nie wchodzi do kuwety. Około godz. 20.30 skontaktowałam się z dr Prokopem. Opowiedziałam mu o kroplówce, że się boję, że zaszkodziłam kotu. Zapytał o stan kota, uspokajał mnie. Mówił, że dostał tej kroplówki za dużo i aby już w tym dniu mu nie podawać, bo te drugie 125 ml miał dostać około godziny 23. Kazał zmierzyć temperaturę. Kot był rozgrzany poduszką. Miał temperaturę pow. 38 stiopni. Był osłabiony, ale wg doktora po kroplówce mógł być senny i że to normalne, że kroplówka obniża temperaturę, zwłaszcza, że jej nie podgrzewałam (nie wiedziałam). Miałam zadzwonić rano. Około północy kot jeszcze zaglądał do miski. Był słaby, nie chciał przyjmować homeopatii, ale myślałam, że po prostu ma już dosyć co 15 minut podawania kropli. Otrzymał jakieś 15 ml dodatkowego płynu :( Około 5 godziny nad ranem kot był w strasznym stanie. Obudziłam się, a on miał rozszerzone źrenice, bezwładne ciało, oddał mocz i kał, pojękiwał i miał drgawki.Pojechałam na nocny dyżur do Panaceum i kota uśpiliśmy. W Panaceum lekarz powiedział, że kot jest w agonii.

Z tego, co wyczytałam, to objawy pasują do zatrucia wodnego, w którym występuje zwiotczenie mięśni szkieletowych, zanik odruchów, drgawki i śpiączka kończąca się często śmiercią.

Znalezione informacje:
Przewodnienie/odwodnienie – zachowanie się przestrzeni wodnej pozakomórkowej
Zaburzenia hipo-, izo-, hipertoniczne – informują jak zachowa się przestrzeń wodna śródkomórkowa (PWK):
izotoniczne – PWK nie ulega zmianie
hipertoniczne – PWK zmniejsza się (odwodnienie komórek)
hipotoniczne – PWK zwiększa się

Płyn PWE Baxter ma osmolarność 295, a więc jest płynem izotonicznym. http://www.baxter.com.pl/downloads/char ... Baxter.pdf

W ulotce jest informacja, że preparat utrzymuje się krótko w układzie naczyniowym i po 30-60 minutach przenika ściany naczyń krwionośnych (punkt 5.2).
Przedawkowanie może objawić się hipertonią płynu pozakomórkowego i hiperkaliemią (punt 4.10).

Brak podanych wskazań w przypadku przedawkowania.

Z doktorem, jak pisałam, rozmawiałam około godziny 20 i mu mówiłam o tym przedawkowaniu, ale nic nie sugerował, żadnego leczenia odwracającego ewentualne skutki. Kot wysikał się kilka razy. Skąd więc taka późna reakcja w nocy? Czy tak może się dziać z opóźnieniem i taka reakcja po kilku godzinach od przedawkowania może mieć miejsce? Czy było zasadne podanie leków, aby ta woda szybciej zeszła? Czy mogłam coś zrobić, powiedzieć lekarzowi dokonującemu eutanazji o tych kroplówkach i mogliśmy ten proces odwrócić? Lekarz w Panaceum powiedział o agonii, ale ja nic mu nie powiedziałam o tych kroplówkach, bo myślałam, że umiera na FIP-a, że wystąpiły objawy neurologiczne:(

Jak tak czytam, to dawka kroplówki dla 4-kilogramowego kota powinna nosić 80 ml a nie 120, a poszło 250 ml. Z mojej wyczytanej wiedzy wynika. że do tego miała yć podana też glukoza, ona niejako odwraca zaburzenia potasowe. Gdyby poszło 120 pół na pół z glukozą to pewnie nic by się nie stało, tzn. miałabym pewność, że mu nie zaszkodziłam. Choć dziwne, że objawy zatrucia były w nocy po 250 ml, skoro praktykowanym standardem jest, że weterynarze podają na dobę ilość 2 x 125 ml, a więc o północy miał dostarczoną dobową dawkę.
Więc pytanie: czy sam proces jednorazowego podania 250 ml wystarczył aby nastąpił nieodwracalny proces w organizmie kota ? Jeśli to zaburzenie potasowe było, to można było podawać leki na odwrócenie? Chyba, że chodzi o rozcieńczenie krwi i niedotlenienie narządów, a nie tylko o zaburzenia elektrolitowe. Czytałam o kotach z taką morfologią, że żyją, mają transfuzje. Skąd takie nagłe załamanie się mojego kotka? Jestem zdruzgotana.
Mój kotek miał dostać 125 ml pół na pół w bardzo wolnej kroplówce. Nikt mnie nie ostrzegł, nie wyjaśnił, chciałam dobrze, czy jednak nie zabiłam swojego kota? Zwariuję z powodu wyrzutów sumienia. Nie wiem jak wygląda śmierć kota na FIP, nie wiem jak wygląda kot w agonii. Błagam pomóżcie mi to zrozumieć.

Nataszo

 
Posty: 21
Od: Czw cze 04, 2015 14:26

Post » Czw cze 04, 2015 18:49 Re: Fipowska historia czy błędy w sztuce

Nie zadręczaj się. Twój kot był bardzo ciężko chory i umarł z powodu tej choroby. Wszystko wskazuje na to, że kot wysikał nadmiar płynu i to nie to go zabiło. Po prostu przyszedł jego czas. Bardzo Ci współczuję. Trzymaj się ciepło.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Czw cze 04, 2015 20:21 Re: Fipowska historia czy błędy w sztuce

Gdybanie nic nie pomoże. Nie ma twojej winy w tym co się stało.
Przykro mi, że kot odszedł.
FIP to straszna choroba.
Mój Bisek odszedł na fip.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56003
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 12 >>

Post » Czw cze 04, 2015 22:19 Re: Fipowska historia czy błędy w sztuce

Odpisał mi jeden z lekarzy:


"Chodzi właśnie o: "chodzi o rozcieńczenie krwi i niedotlenienie narządów, a nie tylko o zaburzenia elektrolitowe".

W przypadku, gdy kot ma takie wyniki: RBC i HGB, nie podaje się kroplówki.

Należy przetoczyć pełną krew.

Wydaję mi się jednak, że nie powinna Pani mieć zbyt dużych wyrzutów, bo kot przy obecnym stanie wiedzy i dysponowaniu lekami, a raczej ich braku, do leczenia Fipu, nie miał prawa żyć już zbyt długo.

Powinna być Pani przede wszystkim poinformowana, że ta choroba przy takich wynikach jest nieuleczalna w 100%, jeśli choroba Fip jest potwierdzona.

W tym momencie rozważanie zaburzeń gospodarki wodno elektrolitowej i równowagi kwasowo zasadowej mija się z celem.

Mam nadzieję, że trochę pomogłem."

Strasznie się czuję ze świadomością, że wykończyłam kota, zamiast mu pomóc odejść godnie na drugą stronę. Nigdy nie zapomnę tego załamania jego stanu. Jego cierpienia. Wybacz mi Kochany. Nie zasłużyłeś na to :(

Nataszo

 
Posty: 21
Od: Czw cze 04, 2015 14:26

Post » Pt cze 05, 2015 5:08 Re: Fipowska historia czy błędy w sztuce

Nie bardzo rozumiem: jak to wykończyłaś kota???? Przecież Ci napisał wet wyraźnie, że choroba jest w 100% nieuleczalna, czyli każdy kot, który zachoruje, na pewno umrze. W świetle współczesnej wiedzy, nie ma skutecznego leczenia. Więc to chyba jasne: choroba zabiła kota, a nie Ty. Co on ma Ci wybaczyć, to że zachorował? Czy to, że nie jesteś wszechmogąca?
Płacz po stracie, ale nie zadręczaj się.
Leczyłaś kota, starałaś się mu pomóc, najlepiej, jak mogłaś. Tu nie ma powodu do poczucia winy, czy wyrzutów sumienia.
Jak on miał na imię?

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Pt cze 05, 2015 7:32 Re: Fipowska historia czy błędy w sztuce

Mówi się, że jeżeli kot wyszedł z FIP, to to nie był FIP.
W zasadzie wszyscy pacjenci z podejrzeniem FIP w wersji wysiękowej nie żyją dłużej niż 2-4 tygodnie od zaobserwowania objawów (mam tu na myśli głównie wodobrzusze, brak apetytu, gorączkowanie, osowiałość).
Bardzo dużo brytyjczyków choruje, czasami kilka kociąt z miotu potrafi się rozchorować.
Wśród innych kotów zdarza się, że chorują koty z jednego domu, ale również bywa tak, że jedne zachorują, inne mimo stałego kontaktu, wzajemnej pielęgnacji są nosicielami koronawirusa, ale nie dochodzi do rozwoju choroby/mutacji.

Co do kroplówki - to ja się staram nie wydawać żadnych płynów do podawania w domu, bo potem wychodzi jak wychodzi i jest gdybanie na którym etapie nastąpił błąd i co się stało.

Przyjmuje się, że podstawowe zapotrzebowanie przy lekkim odwodnieniu to 50ml/kg czyli na 4kg 200ml, oczywiście podawane powoli i np w 2-3 podaniach.
WWW Wiejski Wątek Wycinankowy - zajrzyj koniecznie i pomóż! http://forum.miau.pl/viewtopic.php?uid=6671&f=1&t=168251&start=0
Gabinet weterynaryjny EWAWET Rydułtowy http://www.ewawet.pl Klikając na stronę pomagasz mi pozycjonowaniu i promocji mojego gabinetu :) Pomożesz?
Obrazek

bluerat

Avatar użytkownika
 
Posty: 5797
Od: Sob lis 26, 2005 16:34
Lokalizacja: Rydułtowy

Post » Pt cze 05, 2015 8:12 Re: Fipowska historia czy błędy w sztuce

Mógł umrzeć godnie i nie tak dramatycznie. Jedna kroplówka była niewskazana, a otrzymał dwie :cry: a można było mu pozwolić spokojnie odejść. Zawinili lekarze i zawiniłam ja. Widać tu masę błędów, od złej decyzji o kroplówce, poprzez brak reakcji po przedawkowaniu (można było zrobić transfuzję), mój błąd co do ilości. Mógł odejść godnie, a cierpiał i miałam w tym swój udział, choć niezamierzony. O to serce mnie strasznie boli, że nie odszedł godnie, ale w męce.

Bluerat, gdy umiera kot na FIP to jak wygląda jego śmierć? Nagła, z męczeniem się, z objawami jak u nas? Czy wg Ciebie kot odszedł na zaburzenia potasowe mimo chorowania na FIP? Skoro potrafi w jednym miocie być tyle fipów, to jak mówić o ruletce genetycznej, gdzie mamy trzy procesy- zakażenie wirusem-mutacja-obniżenie odporności. Takie masowe zachorowania wskazywałyby na zarażanie już zmutowanym wirusem. Chyba, że jest coś innego, co daje takie objawy a FIP-em nie jest.

Nataszo

 
Posty: 21
Od: Czw cze 04, 2015 14:26

Post » Pt cze 05, 2015 15:52 Re: Fipowska historia czy błędy w sztuce

Nataszo, moja kotka prawdopodobnie zmarła na FIP :cry: Czekamy jeszcze na wyniki sekcji, mają być BARDZO dokładne, łącznie z badaniem płynu :( Najgorsze jest to, że choroba zabrała ją w ciągu 10 dni !!!! :cry: :cry: :cry: od momentu pierwszej wizyty w lecznicy - gorączka, apatia, biegunka, duży brzuszek..... Na pierwszej wizycie kot chce się wydostać z transportera, zjeść weta ( ;) ) a po 10 dniach leży jak szmatka :( Dziadostwo rozwija się bardzo, bardzo szybko... :(

Gdzieś wyczytałam że nie wolno ściągać płynu, bo wraca bardzo szybko.
Rozmawiałam z wieloma osobami - Dr. Czopowiczem, wetką z Warszawy która ma lek na suchego FIPa, z ludźmi, których kot, albo koty odeszły na FIPa :( NIE MA lekarstwa na wysiękowego FIPa !!!!

Wywaliłam stare kuwety, zastąpiłam je nowymi - przemyłam szafki i podłogi Virkonem, posłania, koce, ręczniki - wszystko do pralki albo na śmietnik :!:

Jak się bada obecność coronawirusów w kale??? Bo cholernie boję się o swoje kociska :( z jedną kotką pojechałam do USG, szukać płynu....... tfu, tfu o.O

Mimo iż minął tydzień, nadal nie pogodziłam się ze śmiercią swojej kotki, i pewnie długo będzie to we mnie tkwiło jak drzazga - tym bardziej że musiałam jej pomóc odejść :cry:

Chciałabym się dokocić, ale strach przed tym dziadostwem jest większy :( Może niepotrzebnie się denerwuję?
Nie mówię "żegnaj..." tylko "do zobaczenia..." [']

ula.w

 
Posty: 33
Od: Wto maja 26, 2015 11:20

Post » Pt cze 05, 2015 16:13 Re: Fipowska historia czy błędy w sztuce

My robiliśmy badanie PCR na obecność coronawirusa w kale i wynik był dodatni u kotki. Kocurka nie badałam. Podobno zmutowany wirus siedzi w makrofagach i nie można się nim zarazić. ale skąd wtedy te plagi FIPowskie w jednym miocie? U mnie koty razem były, nie miałam możliwości izolacji :( czyszczę kuwety domestosem i virkonem. Strasznie Ci współczuję, wiem, co przeżywasz. Ja odchodzę od zmysłów z tęsknoty, byłam ponownie na jego grobie. Płaczę wciąż To był mój ukochany Kotek. U nas prawie miesiąc chorował. Nie wiem czy mu coś przedłużyło życie. W każdym razie po pierwszej dawce interferonu brzuch był mniejszy. Może powinnam była jednak się go trzymać. Dziś to tylko gdybanie. Nie robiłam sekcji ze względu na koszty i fakt, że nie oddaliby mi mojego Kotka a ja chciałam móc go pochować. Nic mnie nie boli tak, jak świadomość strasznego umierania. Inaczej bym to przeżyła, gdyby odszedł bez męki. Boję się, że zwariuję z tęsknoty i przeżywania jego odejścia. Tyle zwierząt pochowałam w życiu a teraz przeżywam jak nigdy. Też nie rozumiem dlaczego zachorował. Taka rzadka choroba. Tak dbałam o niego. Myślę, że zabił go stres związany z kociętami, które mi się urodziły. Walczyłam o niego. Ale nie chciałam, aby tak cierpiał odchodząc.
Ostatnio edytowano Pt cze 05, 2015 16:47 przez Nataszo, łącznie edytowano 1 raz

Nataszo

 
Posty: 21
Od: Czw cze 04, 2015 14:26

Post » Pt cze 05, 2015 16:29 Re: Fipowska historia czy błędy w sztuce

Myślę ,że tutaj bardziej ogenetykę chodzi , w przypadku jednego miotu.
Mój Bisek odszedł 2 lata temu i żaden kot nie miał fipa.A troszkę nas było. Dokociłam koty do domów gdzie był Fip i też jest ok. Zaznaczę ,że kot który został sam w DS był moim kotem i drżałam bardzo.
Nie rozważaj czy kot w fipie umiera lekko czy nie. Umiera straszną śmiercią i czasem minuty, godziny powalają kota . Żałuję ,że nie pozowliłam swemu Bisiowi odejść jak mi wetka sugerowała. Ale on był taki jeszcze żwawy i miał takie przytomne oczy. Za kilka godzin już było za późno. Kot dusił się płynem, nastąpił ... Nie, nie będę pisać co nastapiło. Przyżekłam sobie ,że jeśli jakiś mój zwierzak bedzie miał Fip-a/nie Fipa nie pozowlę go męczyć kroplówkami i innymi wariantami. Dostanie to co potrzebne by w komforcie jako takim żyć. Dopóki będzie jeść i funkcjonwać. Będzie sam walczyć.Pozwalać sobie pomóc.

Bardzo mi przykro. Trudno uwolnić się od bólu i poczucia winy.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56003
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 12 >>

Post » Pt cze 05, 2015 16:51 Re: Fipowska historia czy błędy w sztuce

Ja też w razie kolejnego FIP szybko podejmę kroki. Dziś jestem mądrzejsza. :cry: Niestety nam nikt jeszcze nie proponował eutanazji. Samo się to załamało po tej kroplówce. Pewnie odszedłby na dniach. Ale może nie tak...

Nataszo

 
Posty: 21
Od: Czw cze 04, 2015 14:26

Post » Pt cze 05, 2015 17:44 Re: Fipowska historia czy błędy w sztuce

Co to znaczy:umarł godnie? Czy to znaczy, że zostałby poddany eutanazji, nawet gdyby nie było męczących objawów, zanim one wystąpią? A skąd ktokolwiek mógłby mieć pewność, że to już czas? Zresztą, przy braku całkowitej pewności, że to FIP (a taką pewność daje tylko sekcja zwłok) nie byłoby może wskazań do eutanazji. Gdybanie do niczego nie prowadzi. Umieranie na jakąkolwiek chorobę zawsze wiąże się z cierpieniem. U wszystkich. U ludzi też. Rzadko kto ma szczęście umrzeć spokojnie ze starości we śnie.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Sob cze 06, 2015 8:24 Re: Fipowska historia czy błędy w sztuce

Godnie, czyli wtedy, gdy już stan się nie poprawiałby i nie reagowałby na leczenie. Śmierć nie zawsze musi boleć. Mój Kotek musiał strasznie cierpieć przez tę kroplówkę.

Gdzie można na Śląsku wykonać sekcję kota? Czy zawsze kota już nie oddają po sekcji?

Nataszo

 
Posty: 21
Od: Czw cze 04, 2015 14:26

Post » Sob cze 06, 2015 10:32 Re: Fipowska historia czy błędy w sztuce

Może śmierć nie boli (nieprzytomny nie opowie, czy go bolało, czy nie, jak umierał), ale umieranie zazwyczaj tak.
Nataszo, trzymaj się i przestań się obwiniać, jeśli chcesz pozostać przy zdrowych zmysłach. Twoje myśli są lepkie i żadne racjonalne argumenty do Ciebie nie trafiają. Postanowiłaś, że kot z FIPem umarł przez Ciebie, bo podałaś mu kroplówkę. Umarł, bo był śmiertelny, i zachorował na nieuleczalną chorobę. Ja też umrę na coś tam, jak przyjdzie mój czas. I Ty też.
Bardzo Ci współczuję utraty kota. [*]

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Sob cze 06, 2015 21:01 Re: Fipowska historia czy błędy w sztuce

Bardzo mi przykro, bardzo Ci współczuję. Dobrze wiem, co czujesz, bo miesiąc temu przeżywałam to samo :cry: (właściwie nadal przeżywam, ale już nie tak intensywnie). Mój kot umarł - prawdopodobnie na FIP. Piszę 'prawdopodobnie', bo 100%pewności niestety nie mam, choć starałam się o nią walczyć. I o życie mojego kota - choć po tygodniu bezskutecznego leczenia, dramatycznie pogarszającego się stanu kota nikt mi nie dawał nadziei. Deksik był badany w 3 lecznicach. Nie chciałam i nie mogłam uwierzyć w FIP, chwytałam się wszystkiego innego jak brzytwy. Nie udało się, musiałam odpuścić. Chociaż do ostatniej chwili miałam jakąś głupią nadzieję. Gdy jechaliśmy do weta, niby byłam zdecydowana, ale myślałam, że może on zobaczy coś innego (jako jedyny szukał innych możliwości, ale ostatniego dnia powiedział, że gdyby to był jego kot, pozwoliłby mu odejść). Rozumiem Twoją rozpacz i poczucie winy, bezsilności. Ja również to wszystko przeżywałam, nie ufałam weterynarzom (i nadal mam poczucie, że nie wszystko zostało zrobione, niektóre badania wykonano za późno, innych w ogóle nie zrobiono). W jednej z lecznic wszelkie moje sugestie były ignorowane, a wątpliwości przyjmowane z irytacją. Miotałam się strasznie, myślałam, że oszaleję. To poczucie, że ZAWIODŁAM, było nie do wytrzymania. Obsesyjnie szukałam informacji nt FIP i chorób dających podobne objawy. Obwiniałam się, że nie byłam dość stanowcza w rozmowach z weterynarzami, że zapomniałam o coś dopytać, o czymś powiedzieć, nie wymusiłam dodatkowych badań. To naturalne, gdy bardzo kochasz kota i nie wyobrażasz sobie jego straty. Miałam straszne wahania nastroju - rozpacz, gdy docierało do mnie, że nic nie da się zrobić, odrętwienie, a zaraz potem niedowierzanie, szukanie rozwiązań, bunt. Nie ma żadnej Twojej winy w tym, że kot odszedł ani jak odszedł. Mamy bardzo ograniczony wpływ na leczenie kota, często w takich sytuacjach nie da się przewidzieć, jak i kiedy umrze. W naszym przypadku wiedziałam, że 'to już', podjęłam decyzję chyba w ostatnim momencie, bo kocik już był bardzo słaby, cierpiał. Ale gdyby ktoś mi dał nadzieję, nie wiem, co bym zrobiła. Tyle, że mój kot był już w bardzo złym stanie, nie jadł samodzielnie od dawna. Z własnego doświadczenia wiem, że to poczucie, że ktoś coś zrobił nie tak, osłabnie. Nie wiem, czy jakoś Cię to pocieszy. Wiem, że FIP to często diagnoza-wytrych. Ale w końcu przestaniesz tak zawzięcie analizować i zrozumiesz, że nie miałaś tak naprawdę wpływu na to, co się stało. Przytulam...

Kolunia

 
Posty: 95
Od: Czw mar 12, 2015 16:03

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 83 gości