[*] Presia-trzyłapka i Julian- głuchy brytyjczyk

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie maja 24, 2015 21:10 Re: Presia-trzyłapka i Julian-różnooki głuchy brytyjczyk

No a dlaczego w nocy jest miedzy nimi OK ? Śpią razem z Wami i nic się nie dzieje, jest spokój.
O co tu chodzi do licha :roll:
Gdy cię znalazłam, nie wiedziałam, co z tobą zrobić.
Dziś nie wiem, co zrobię bez ciebie...
Marcel 7.10.2007 - 26.07.2021

kwinta

Avatar użytkownika
 
Posty: 7330
Od: Śro maja 21, 2008 20:47
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Nie maja 24, 2015 21:29 Re: Presia-trzyłapka i Julian-różnooki głuchy brytyjczyk

nie mam pojęcia... Śpią nie jakoś mega blisko obok siebie, ale nic nie robią. I są chwile, że Julian śpi i nic nie robi w ciągu dnia. A czasami chodzi za nią i nie daje jej spokoju. Nawet nie wiecie jakie to jest męczące...
„Oswoić” znaczy „stworzyć więzy”.Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś. Jeśli mnie oswoisz, ty będziesz dla mnie jedyny na świecie i ja będę dla ciebie jedyny na świecie."

Cycuś [*] 11.01.15- zaginął , Horacy [*] 29.03.15- FIP , Presia [*] 11.06.2016 - FIP i kocia białaczka, Julian [*] 20.08.21 - rak wątroby

Horek

Avatar użytkownika
 
Posty: 358
Od: Pt mar 20, 2015 10:18
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Nie maja 24, 2015 22:39 Re: Presia-trzyłapka i Julian-różnooki głuchy brytyjczyk

bo się wtrącasz. Oba koty są zdezorientowane. Julek chce się bawić, może ustalić sobie też hierarchię z Presią. A Ty w tym przeszkadzasz. Presia też jest zdezorientowana, bo czuje Twoje obawy. Być może boi ię, bo Ty się boisz. Uwierz, gdyby ona naprawdę była przerażona, to uciekałaby przed Julkiem ZAWSZE, unikałaby jakiegokolwiek kontaktu, a nie zaczepiała go sama.

Marcelibu pisze:Wg mnie to nie była zabawa. Mówi o tym mowa ciała Juliana.
Zamiatający ogon. To wstęp do nie-wiem-czego, ale raczej
nie o zabawę chodziło.


Zdecydowanie o zabawę. Moje maja jeszcze do tego cofnięte uszy, ogony walą jak oszalałe. Oba są spięte jak sprężynki. Pojedynek wzrokowy...i...skok do gardła/na kark przeciwnika. Wielkie KOTłowisko, czasem wrzask - niekoniecznie tego , który był ofiarą. pęki kłaków....potem rozchodzą się, plując kłakami. By za chwilkę zacząć od nowa.
Przede wszystkim - Presia nie syczy na Julka, nie prycha na niego, nie kuli się. Pod krzesłem sama zaczepia go łapką. Miśka nie życzy sobie zabaw w stylu męskim i jakikolwiek zapędy kończą się najpierw sykiem , potem prychnięciem. To od razu powstrzymuje napadającego.

izka53

Avatar użytkownika
 
Posty: 16592
Od: Śro wrz 29, 2010 13:54
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon maja 25, 2015 0:13 Re: Presia-trzyłapka i Julian-różnooki głuchy brytyjczyk

Nie widziałam filmiku, ale... Tak jak mówi Izka - zamiatający ogon, cofnięte uszy, ogólne napięcie, syk - nie zawsze są sygnałem że to walka na śmierć i życie. U mojej parki to sygnał: - czekaj, ja Cię jeszcze dopadnę, unieszkodliwię i wyliżę.
Kiedyś była u mnie sąsiadka jak się właśnie tak tłukły, która też ma koty zresztą . wpadła w przerażenie ze zrobią sobie krzywde, nie mogła zrozumieć dlaczego ich nie rozdzielam. A po kilku minutach nie wierzyła z kolei w to co widzi. Czyli we wzajemne wylizywanie sobie mordek. Choć przyznam ze przy pierwszych bitwach byłam przerażona i próbowałam rozdzielac. Patrzyły na mnie jak na nadopiekunczą mamuśkę. I miały niestety rację. :smokin:

YBenni

 
Posty: 1667
Od: Nie maja 20, 2007 22:04

Post » Pon maja 25, 2015 7:19 Re: Presia-trzyłapka i Julian-różnooki głuchy brytyjczyk

izka53 pisze: Moje maja jeszcze do tego cofnięte uszy, ogony walą jak oszalałe. Oba są spięte jak sprężynki. Pojedynek wzrokowy...i...skok do gardła/na kark przeciwnika. Wielkie KOTłowisko, czasem wrzask - niekoniecznie tego , który był ofiarą. pęki kłaków....potem rozchodzą się, plując kłakami. By za chwilkę zacząć od nowa.

To prawda. Tak wygląda prawdziwa niechęć i bójka.

izka53 pisze: Przede wszystkim - Presia nie syczy na Julka, nie prycha na niego, nie kuli się. Pod krzesłem sama zaczepia go łapką. Miśka nie życzy sobie zabaw w stylu męskim i jakikolwiek zapędy kończą się najpierw sykiem , potem prychnięciem. To od razu powstrzymuje napadającego.

Też masz rację.
Ale na zabawę to też nie wygląda.
Nie wiem co o tym myśleć. Rozumiem, że już raz taki wstęp skończył się prawdziwą bójka - poleciało futro i paznokieć,
było gryzienie.
:roll:
Meoniku ['] - tak bardzo kocham i tęsknię każdego dnia. Na zawsze jesteś w moim sercu, czekaj na mnie, przyjdę na pewno.

Marcelibu

Avatar użytkownika
 
Posty: 21276
Od: Nie sty 11, 2009 1:10
Lokalizacja: Warszawa-Ursynów

Post » Pon maja 25, 2015 15:59 Re: Presia-trzyłapka i Julian-różnooki głuchy brytyjczyk

Tak, on ją ciągle atakuje. Normalny kot chyba nie chce się bawić non stop? On jak tylko ją widzi to od razu przybiera pozycję do ataku (jego ataki się teraz bardzo nasiliły) i ją goni. :x wkurzona jestem na niego... tak go kocham i jednocześnie nienawidzę :evil:
„Oswoić” znaczy „stworzyć więzy”.Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś. Jeśli mnie oswoisz, ty będziesz dla mnie jedyny na świecie i ja będę dla ciebie jedyny na świecie."

Cycuś [*] 11.01.15- zaginął , Horacy [*] 29.03.15- FIP , Presia [*] 11.06.2016 - FIP i kocia białaczka, Julian [*] 20.08.21 - rak wątroby

Horek

Avatar użytkownika
 
Posty: 358
Od: Pt mar 20, 2015 10:18
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Pon maja 25, 2015 18:51 Re: Presia-trzyłapka i Julian-różnooki głuchy brytyjczyk

Czytając ten wątek mam wrażenie bicia głową o ścianę. Według mnie największym problemem jesteś ty Horek.
Jestem DT mamy dwucyfrowa liczbę kotów. Jest strasznie i śmiesznie. Ale to jak nam koty dogadają się zależy od nas. NIE od kota. One są odbiciem naszych zachowań. Koty nie zmienią się jeśli my nie popracujemy nad sobą.
Czasem bywa tak, że koty tolerują się latami i nigdy nie są zaprzyjaźnione. Czasem po latach otwierają się na siebie.Nasza miłość do nich to uszanowanie ich charakterów a nie dostosowanie ich do swych oczekiwań.
Dostalas wiele rad i wsparcia. Masz cudne koty co powolutku pracują nad swymi relacjami. I jesteś ty ze swymi oczekiwaniami. Twymi a nie kotów.
Takie rozmowy prowadzę z DS swoich kotów co mają wątpliwości i swoje oczekiwania stawiają na puerwszym muejscu.
Ale problem tkwi tylko w czlowieku i częstym olewaniu naszych rad i zaleceń.
Pamiętaj o jednym. Złe dokocenie na początku ma swoje konsekwencje. I to nie jest wina kota. Będzie dobrze tylko czasu trzeba. Daj go sobie przede wszystkim.
Uspokoj się.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56014
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 12 >>

Post » Pon maja 25, 2015 20:42 Re: Presia-trzyłapka i Julian-różnooki głuchy brytyjczyk

Horek pisze:Tak, on ją ciągle atakuje. Normalny kot chyba nie chce się bawić non stop? On jak tylko ją widzi to od razu przybiera pozycję do ataku (jego ataki się teraz bardzo nasiliły) i ją goni. :x wkurzona jestem na niego... tak go kocham i jednocześnie nienawidzę :evil:


on chce się bawić ! nie pozwalasz mu pogonić Presi, więc się frustruje. Mam cztery koty - nie ma miłosci i wylizywania sobie uszek, nie ma wspólnego spania, no czasem Kiciusia wepchnie się do Gucia na fotel, ale to chodzi o miejscówkę. Ale gonitwy, walki, zaczajania są cały czas.
Powiem Ci tak - weź trzeciego kota. Serio. U mnie , jak była bardzo dorosła już Misia i gówniarz Gucio, to młody Miśce żyć nie dawał. Pojawił się Pietruszka - chłopaki zajęli się sobą. Oczywiście polują też na baby, ale te nie doceniają ich zapędów. :mrgreen:
A dlaczego kot nie miałby cały czas się bawić ? taki wlaśnie jest Gucio. Atakuje każdego kota w polu widzenia, albo galopuje jak słon w pogoni za jakąś muszką.

izka53

Avatar użytkownika
 
Posty: 16592
Od: Śro wrz 29, 2010 13:54
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw maja 28, 2015 20:31 Re: Presia-trzyłapka i Julian-różnooki głuchy brytyjczyk

Mieliśmy dziś straszny dzień... musieliśmy ewakuować natychmiast koty z domu. Na szczęście już wszystko w porządku. Opiszę jutro co i jak...
„Oswoić” znaczy „stworzyć więzy”.Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś. Jeśli mnie oswoisz, ty będziesz dla mnie jedyny na świecie i ja będę dla ciebie jedyny na świecie."

Cycuś [*] 11.01.15- zaginął , Horacy [*] 29.03.15- FIP , Presia [*] 11.06.2016 - FIP i kocia białaczka, Julian [*] 20.08.21 - rak wątroby

Horek

Avatar użytkownika
 
Posty: 358
Od: Pt mar 20, 2015 10:18
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Czw maja 28, 2015 21:03 Re: Presia-trzyłapka i Julian-różnooki głuchy brytyjczyk

Co się stało Horek ? :(
Dobrze, że już OK, ale i tak się martwię :(
Gdy cię znalazłam, nie wiedziałam, co z tobą zrobić.
Dziś nie wiem, co zrobię bez ciebie...
Marcel 7.10.2007 - 26.07.2021

kwinta

Avatar użytkownika
 
Posty: 7330
Od: Śro maja 21, 2008 20:47
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Czw maja 28, 2015 23:32 Re: Presia-trzyłapka i Julian-różnooki głuchy brytyjczyk

Paula, nie strasz.....

izka53

Avatar użytkownika
 
Posty: 16592
Od: Śro wrz 29, 2010 13:54
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt maja 29, 2015 9:12 Re: Presia-trzyłapka i Julian-różnooki głuchy brytyjczyk

Wspominałam, że mieszkam w prawie 100-letnim domu drewnianym. Jak na drewniane budownictwo jest on dość spory.Babcia mojego męża odkupiła go z dziadkiem od jakiegoś lekarza. Żeby nie było- dom nie jest ruiną ;)- bo tak opowiadam, że można sobie zacząć wyobrażać starą ruderę :) odnowiliśmy dużo rzeczy, ale nie przeskoczyliśmy jeszcze wielu ważnych spraw. Ponieważ u nas ostatnio było bardzo deszczowo i zimno, a w domu drewnianym ciepło szybko ucieka na zewnątrz to postanowiłam wczoraj zapalić w piecu w kuchni (taki piec, na którym można coś ugotować, kaflowy- jak dawniej u babć- mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi). Nie lubię palić pod tym piecem, a tym bardziej gotować. Używamy go bardzo rzadko, ostatnio w jesieni tamtego roku. Przez zimę czasami wrzucałam do tego pieca różne papiery (generalnie segregujemy odpady, w tym papier, ale czasami wrzuciłam żeby było do spalenia). No i mój mąż przyniósł mi drewno. Rozpaliłam ten piec i wszystko ok. Po chwili widzę, że dym unosi mi się nad tym piecem... W sensie nie idzie do komina jak powinien. Ok- myślę sobie, że zaraz zacznie. No, ale nie... Otworzyłam okno, potem drugie (mam w kuchni dwa). Mąż przyszedł zaglądnąć- rozpaliło się w piecu na całego, a dym coraz bardziej szedł do kuchni. Otworzyłam okna w salonie (2szt.), bo jest on trochę połączony z kuchnią. Potem otworzyłam w kolejnych dwóch pomieszczeniach... Dymu przybywało i przybywało. W końcu zdecydowałam się wyjść na dwór, bo dymu było strasznie dużo. Wylatywał wciąż oknami, bardzo niewiele szło kominem... Zamknęłam wcześniej Juliana w łazience, a Presię w sypialni żeby odseparować je od dymu... Byłam w okropnej panice... Ale jakoś koordynowałam kolejne działania... Na początku mąż wbiegł do domu i przyszedł z Julianem. Wsadziliśmy go do jednego z aut. Potem wbiegłam ja i zabrałam mojego żółwia (20cm skorupa więc już spory). Trzymałam go w rękach na dworze, drań się okropnie wyrywał i podrapał mi ręce... Ale co miałam zrobić? Następnie mąż wbiegł i pootwierał niektóre okna na oścież (wcześniej ja otworzyłam uchylnie, bo wiadomo- koty w domu). Pobiegł po Presię do sypialni (wcześniej odcięłam sypialnię zamykając jeszcze drzwi z salonu). Wiadomo jak to Presia... nienawidzi jak się ją bierze na ręce... A tu nie było czasu na ciche podchody. Mąż złapał ją natychmiast na siłę i wybiegł z nią na rękach... Bez transporterka, bo nie było czasu. Podrapała go strasznie, dyszała ze stresu (to jej typowa rekacja). Wrzuciliśmy ją do drugiego auta. W kuchni i salonie było tyle dymu, że 3/4 ścian w górę nic nie było widać. Tak osiadł strasznie, zrobił okropnie gęstą mgłę. Wylatywał powoli, bo nie było wiatru i nie robiły się przeciągi. Dodam, że oczywiście nie dało się w domu oddychać... W międzyczasie dzwoniła do nas sąsiadka i pytała co się dzieje (bała się, że pożar- dom drewniany, dym idzie przez wszystkie okna jak szalony). Dobrze, że się martwi, bo różnie przecież w życiu może być... Wsiadłam do auta do Presi. Ona biedna latała po całym samochodzie przerażona (ona jest naprawdę specyficzna). Ja z tym żółwiem na rękach. Strasznie bałam się o wszystkich- o zwierzęta, bo przecież ich organizmy są bardzo wrażliwe na dym, na tlenek węgla. O męża, który musiał wbiegać do domu np. po klucze do samochodów... Przeżyłąm koszmar. Komin najprawdopodobniej przez zimę się przytkał i był mokry przez ostatnie ulewy. W całym domu mi śmierdzi okropnie... Poszłam się kąpać po tym wszystkim, z włosów unosił się ten smród dymu, z ubrań. Musiałam zerwać wszystkie firanki i zasłony do prania (prałam miesiąc temu wrrrr)... I dalej śmierdzi. Mam ciągle otwarte okna, ale wietrzenie potrwa z tydzień ;/

Potem mąż poszedł na noc do pracy. Ja byłam taka wyczerpana fizycznie. Obserwowałam koty. Przeżywałam to co się stało, bo zdałąm sobie sprawę z tego jak niewiele potrzeba.... Gdyby takie coś stało się w nocy, gdybyśmy spali... Mogłoby być za późno na reakcję, można zasłabnąć. Tyle się mówi o tlenku węgla w telewizji- i dobrze. Dzięki temu wielu ludzi wie, że natychmiast trzeba otworzyć okna i uciekać na zewnątrz... Nie dość, że dym nie pozwala oddychać, to jeszcze jest coraz mniej tlenu.

W nocy chyba odreagowywał mów organizm, bo miałam intensywne tragiczne sny. Śniło mi się, że chyba nie byłam mężatką i miałam przelotny romans (w sensie jednonocny). Zaszłam w ciążę (nie pamiętałam z kim był ten romas i kto jest ojcem) i urodziłam dziecko. Presia urodziła kotkę, taką piękną, szarą. (wczoraj oglądałam koty na stronie schroniska i własnie była młoda przepiękna szara kotka- mój ogranizm nawet tą informację wplótł w sen...). Ja miałam na lewej ręce wyatutowane koty- Juliana i Presię + kwiaty (swoją drogą był to przepiękny tautaż), zrobione coś a'la rękaw. Trzymałam na rękach moje nowo narodzone dziecko i córkę Presi, którą nazwałam Szara ze względu na kolor sierści. I szłam w jakieś pole kukurydzny na spacer. Był tam wielki jakby betonowy silos podpięty do prądu. Pisało, że jest pod wysokim napięciem i aby nie dotykać. Jednak Presia zaczęła wskakiwać po metalowej drabince coraz wyżej i wyżej. Darłam się aby schodziła, aby szła do mnie, ale ona nie słuchała, była zbyt zainteresowana. Płakałam aby zeszła, ale ona szła wyżej i wyżej. W końcu stanęła na jednej tylnej nóżce i dotkęła przednimi łapkami drutu. Poraziło ją i spadła martwa na ziemię. Ryczałam i darłam się jak głupia... Przeżywałam stratę, o której przypominał mi mój przepiękny tatuaż na przedramieniu. Pochowaliśmy ją w nagrobku. Ja wychowywałam jej córkę, ciesząc się, że mam przynajmniej taką pozostałość po niej...

MASAKRA!
„Oswoić” znaczy „stworzyć więzy”.Pozostajesz na zawsze odpowiedzialny za to, co oswoiłeś. Jeśli mnie oswoisz, ty będziesz dla mnie jedyny na świecie i ja będę dla ciebie jedyny na świecie."

Cycuś [*] 11.01.15- zaginął , Horacy [*] 29.03.15- FIP , Presia [*] 11.06.2016 - FIP i kocia białaczka, Julian [*] 20.08.21 - rak wątroby

Horek

Avatar użytkownika
 
Posty: 358
Od: Pt mar 20, 2015 10:18
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Pt maja 29, 2015 19:13 Re: Presia-trzyłapka i Julian-różnooki głuchy brytyjczyk

O matko jedyna... :(
Meoniku ['] - tak bardzo kocham i tęsknię każdego dnia. Na zawsze jesteś w moim sercu, czekaj na mnie, przyjdę na pewno.

Marcelibu

Avatar użytkownika
 
Posty: 21276
Od: Nie sty 11, 2009 1:10
Lokalizacja: Warszawa-Ursynów

Post » Pt maja 29, 2015 19:22 Re: Presia-trzyłapka i Julian-różnooki głuchy brytyjczyk

:|
Dobrze ze wszystko jest juz za Wami
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Pt maja 29, 2015 19:41 Re: Presia-trzyłapka i Julian-różnooki głuchy brytyjczyk

Jezu, jak dobrze ze to się tak skończyło, bo mogło być gorzej :(

Horek, przytulam Ciebie, koty no i męża też, bo spisał się chłopak :201481 :ok:
Gdy cię znalazłam, nie wiedziałam, co z tobą zrobić.
Dziś nie wiem, co zrobię bez ciebie...
Marcel 7.10.2007 - 26.07.2021

kwinta

Avatar użytkownika
 
Posty: 7330
Od: Śro maja 21, 2008 20:47
Lokalizacja: Wielkopolska

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google Adsense [Bot], Lifter, zuzia115 i 367 gości