Wróciłyśmy.
Tysia miała jeszcze zrobiony RTG. To badanie pokazało, że w przewodzie pokarmowym nie ma nic, poza małą kupką, która zresztą została zrobiona po powrocie do domu, dzięki czopkowi.
Wyszło na to, że Tyśka miała tak podrażniony żołądek przez to wymiotowanie, że już nic nie przyswajała.
Ma zostawiony wenflon w łapce, na wypadek, gdyby coś się działo.
Jeśli wszystko wróci do normy, to w sobotę pojedziemy usunąć wenflon.
Biedna Tyśka chyba sobie skojarzyła tę klatkę, w której miała podawaną kroplówkę, ze schroniskową kwarantanną, bo gdy zobaczyła, że ją tam zostawiam i odchodzę, to w oczach miała zgrozę i niemy krzyk.
A jak wróciłam i mnie zobaczyła, to zaczęła mruczeć, biedactwo.
A ja, dzięki temu wszystkiemu, przespałam w nocy aż

całe 3 godziny i musiałam wziąć urlop.