Kocięta wyłażą

Nie żeby się człowiek nie spodziewał, ale to tak zawsze jest. Parafrazując - niby wiadomo, że wakacje nie są wieczne a 1 września zawsze boli
Obecnie mamy z 7 sztuk maluszków po lecznicach i dt. Pikuś niby. Ale na Radzymińskiej jest kobieta (jak zadzwoniła to myślałam że babon z Białostoczku dzwoni) która ma 5 kocic, 2 kocury i z ...10??? Kociaków. nikt nie wie, podejrzewam, że ona sama też nie. Wyobraźcie sobie, że ma problemy z sąsiadami. Ludzie to jednak nietolerancyjni są. Ich tolerancja obniża się skokowo. O ile pamiętam z przypadku babona ZUPEŁNY brak tolerancji wykazują przy zagęszczeniu 60 kotów na 20m2
Problem usiłuje ogarnąć
Coma, Jagoda i Kisielek - jedno z nich jest w 8 mcu ciąży *choć w sumie może nawet dwoje?)

Wyobraźcie sobie tą scenę baba&20 kotów & brygada w mieszkaniu 35m2
A pani oczywiście nie ma nic przeciwko sterylizacji, tylko nie teraz oczywiście bo oczywiście kotki jeszcze za młode lub świeżo urodziły lub pitu-pitu-pitu. No skalpel się w kieszeni otwiera.
kolejna akcja - w Wasilkowie jest pan która ma na podwórku kilka psów (wiem, wiem, nie ten gatunek)
Ale ma też koty.Niby 4-5 było. Teraz dwie kotki się okociły. Gość z nikim rozmawiać nie chce. Za płot nie wpuści (a te psy na podwórku to nie są Yorki

)
Jedyną osobą z którą rozmawia jest wet z Wasilkowa - gośc obiecał mu oddać kotki na sterylkę. I co? Od tygodnia niesie. no szlak by to trafił. Stan stada pewnie będzie constans - marne szanse że te kocięta przeżyją w starciu z tym co biega po podwórku. I weź tu bądź mądry
