» Śro maja 20, 2015 11:06
Re: Nadbużańskie koty
Nie wiem czy Marysia zdąży wyjść na taras. Jeszcze kilku dni robót wymaga, a Marysia słabnie. Wróciłam po dobie z pracy, więc poobserwuję ją dziś, jak się zachowuje, ale już po jej oczach widzę, że jest źle.
Właśnie otworzyłam paczkę z zooplusa. Przyszła zamówiona siatka na taras. Ale to ostatni etap. Pada deszcze, nie ma jak zaimpregnować belek i desek. Roboty stanęły.
Zuziu, pytałaś o trikolorkę, której oferowałaś tymczas. Widziałam się wczoraj w pracy z tym kolegą. Mieszka on na uboczu i trikolorka jest kotką wychodzącą. I to jest najlepsza dla niej opcja, bo ona nie chce być w domu. Przez pierwsze trzy tygodnie nie wypuszczali jej, ale ona wciąż siedziała na parapetach, bardzo chciała wyjść. Zadomowiła się w ich ogrodzie, ale do domu wchodzić teraz nie chce, gdy ją wypuścili na zewnątrz. Wpada do domu, przebiegnie kąty i wybiega do ogrodu. Ma miejsce do spania w garażu, bo tam sobie wybrała. Ma tam legowisko. Kolega wyciął dla niej otwór, żeby sobie wchodziła, kiedy chce. Widać, że żałuje, bo chciał żeby Mila (tak ją nazwali) spała domu, ale ona sama sobie wybrała miejsce poza domem. Głaskać się daje, nie ucieka, choć przy pierwszym wyciągnięciu ręki jest wciąż trochę nieufna. Najbardziej ufa żonie kolegi. Sądzę, że zimą zmieni zdanie i zacznie więcej przebywać w domu.
Saintpaulia, Erin, w końcu uda nam się spotkać. U mnie najgorszy natłok zawodowy powolutku zbliża się do końca, więc w końcu zgramy się czasowo.
Zajechałam dziś po drodze do szopki. Była tylko buraska, ale tak to jest wiosną i latem. A w miskach jedzenia nie do przejedzenia, bo rano koleżanka karmiła.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop