mój Mieczysław gryzł przez pierwsze kilka lat jak do mnie trafił, gryzł jak się cieszył, jak się zezłościł, wystraszył, zaskoczony , też gryzł, nie pomagały uspokajacze, pomagały spacery, wybieganie się, zabawa, ale nie był to "złoty środek" niestety ja wyrobiłam sobie metodę starą jak świat stosowaną do karcenia niesfornych psów, czyli przytrzymanie mocno za kark, w ten sposób udało mi się chociaż po części ujarzmić Mietka , niestety do tej pory już jako prawie 10 letni kot "lubi" sobie dziabnąć gości, małe dziecko, w sumie każdego bez wyjątku, teraz jest spokojnie, a na początku to miałam pogryzione nogi ręce, pierwsze lato z Mietkiem przechodziłam w długich rękawach aby ukryć pogryzienia
