Moje koty XVII. Rysia - guz listy mlecznej :(

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt maja 08, 2015 17:56 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

Birfanka pisze:Widzialam brame, piekna! Nastrojowa taka :)

C' nie? Specjalnie poszłam dzisiaj, specjalnie sfociłam, specjalnie włączyłam kompa, żeby spokojnie popisać :twisted: i porżeć jeszcze trochę z traum naszych.

jozefina1970

Avatar użytkownika
 
Posty: 33217
Od: Nie maja 09, 2010 12:46
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Pt maja 08, 2015 18:02 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

O, i dopiero zauwazylam, ze TEZ masz morze w profilowym! Obrazek
Obrazek
"Il n'y a pas de chat ordinaire" (Colette)
Trójkot - Puszek i Szatony

Birfanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 18698
Od: Pon lip 06, 2009 9:48

Post » Pt maja 08, 2015 18:11 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

Birfanka pisze:O, i dopiero zauwazylam, ze TEZ masz morze w profilowym! Obrazek

Byłm parę dni w lutym - uwielbiam ale niestety rzadko mam okazję bywać. A w tym drugim, małym - mewie stopy mam - bo ciężko zauważyć.

jozefina1970

Avatar użytkownika
 
Posty: 33217
Od: Nie maja 09, 2010 12:46
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Pt maja 08, 2015 18:23 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

Faktycznie, przyjrzalam sie z bliska i teraz widze-wczesniej zarejestrowalam tylko piasek :)
Obrazek
"Il n'y a pas de chat ordinaire" (Colette)
Trójkot - Puszek i Szatony

Birfanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 18698
Od: Pon lip 06, 2009 9:48

Post » Pt maja 08, 2015 19:34 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

o Dżo, a jak Cię na fujzbuku znaleźć. chcę bramę obejrzeć!
Chamstwo zawsze najgłośniej wrzeszczy, obraża, pogardza. Bo nic innego nie umie.

Belka na pokładzie - Jezebel w UK

kwiat groszku

Avatar użytkownika
 
Posty: 9754
Od: Nie wrz 13, 2009 19:15
Lokalizacja: Kamienny Krąg, Wielka Brytfannia

Post » Pt maja 08, 2015 20:02 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

Tak se czytam i nie mogę pojąć co Wam na mózg gromadnie padło z tymi księżniczkami :roll:
Nigdy w życiu nie chciałam być księżniczką (mój brat planował, że zostanie królem, gdyż albowiem posiadał takie kwalifikacje jak odstające uszy, dzięki którym korona by mu nie spadła :twisted: ), za żadne skarby.
Ja chciałam być podróżnikiem do dzikich plemion oraz innych niebezpiecznych miejsc, względnie archeologiem, ale oczywiście takim, co to od razu całe miasto znajduje :mrgreen:
Księżniczką? W życiu mariana! Żebym cały czas musiała chodzić ubrana w sukienki z koronkami, nie mogła włazić na drzewa ani wywijać na trzepaku ani usiąść na ziemi i tylko cały czas się godnie zachowywać? Never :!:
Ostatnio edytowano Pt maja 08, 2015 20:46 przez felin, łącznie edytowano 2 razy

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt maja 08, 2015 20:28 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

kwiat groszku pisze:o Dżo, a jak Cię na fujzbuku znaleźć. chcę bramę obejrzeć!

Masz PW :smokin:

jozefina1970

Avatar użytkownika
 
Posty: 33217
Od: Nie maja 09, 2010 12:46
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Pt maja 08, 2015 20:44 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

Hyhy, doczytuję :ryk:
Ja też marzyłam o imidżu księzniczki, ach, te falbany, tiule, koronki, jablonexy... a tymczasem w ówczesnej mojej parafii wprowadzono jednolite stroje dla wszystkich dzieci :placz:

I niesamowicie wręcz fascynowały mnie te gałki zmiany biegów z zatopionymi samochodzikami...

skaskaNH

Avatar użytkownika
 
Posty: 21090
Od: Pt lut 03, 2006 0:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt maja 08, 2015 21:07 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

Sukienki mi w dziecinstwie bynajmniej nie przeszkadzaly w bieganiu, wdrapywaniu sie na drzewa i biciu sie z chlopaczyskami :P
A ladne mialam, Mam mi wlasnorecznie szyla (komunijna tez), no ale nie byly to tiule i gipiury. Raczej krateczki vichy z przodzikiem z haftu angielskiego albo zwiewne etaminy w rozyczki :P

Jednak do Komunii marzylam o strojnej szacie podobnej do szat kolezanek, a nie skromnej sukience empire. No ale choc dluga byla, to choc tyle :P
Choc spodnica nie byla cieta z kola i sie nie krecila, bu. I tych rozpuszczonych lokow nie moglam odzalowac.

A w ogole to o byciu ksiezniczka nie marzylam, trzaskalam tylko tasmowo rysunki krolewien w koronach i krynolinach z falbanek.
Takze na scianach :oops:
Obrazek
"Il n'y a pas de chat ordinaire" (Colette)
Trójkot - Puszek i Szatony

Birfanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 18698
Od: Pon lip 06, 2009 9:48

Post » Pt maja 08, 2015 21:48 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

Regata pisze:Tak - 70-te. Jakoś w połowie tych 70-tych zaczęłam chodzić w odwiedziny do koleżanek i zwracać uwagę na te cuda techniki :-)

Koleżanka u której zamieszkał vujek z Ameryki, z samego "Szikagoł", kłamała, że ma kolorovy televizor vięc opoviadała nam v jakich kolorach były stroje v filmach. Vujek nie okazał się jakoś strasznie rozrzutny vbrev oczekivaniom. No a poza tym już po 2 latach podervał v parku zdrovą 18 i od rodziny zbiegł, mało że zbiegł to się z młódką ożenił i tak, dolarova emerytura posłużyła komu innemu. kara za kłamstvo :idea:
Birfanka pisze:Traumy a dziecinstwa :ryk: :ryk: :ryk:

Konika mialam, za to bardzo ubolewalam nad tym, ze nie mam pianina.
Traume telewizyjna mialam podobna (zli rodzice zabraniali mi ogladania Markizy Angeliki :placz: , z zapartym tchem wiec pozniej wysluchiwalam relacji szkolnych kolezanek), i do komunii tez nie mialam nie tylko falbanek, koronek, zlocen i tiuli, ale nawet rozpuszczonych lokow! :placz:

Choc teraz nawet mi sie podoba :P
Obrazek

Ja Angelikę juz oglądałam legalnie, rodzice vidzieli vcześniej v kinie i uznali, że psychiki mi nie skrzyvi :)
A zdjątko fajne :ok:
jozefina1970 pisze:Zaraz doczytam ino dwie rzeczy bo mi uciekną jak zejdę ze śmiechu. Aha, bramę macie na fejsie :smokin:
Casica, jednoizbowym mieszkaniem mnie zabiłaś - ja marzyłam, żeby mieć własny pokój.

Bramę na fejsie podziviałam, cudna :1luvu:
No i vidzisz jakie to są małe ludzkie marzenia - vspólne vyro i jedna izba

Aaaa miałam tez pianino, ale nie chciałam się uczyć grać. A mama nie zmuszała, pamiętała vłasne katusze - brak słuchu muzycznego, a trzeba było bo panienka musi grać na pianienie i nie ma, że boli, że krev, że piervszy raz.
felin pisze:Tak se czytam i nie mogę pojąć co Wam na mózg gromadnie padło z tymi księżniczkami :roll:
Nigdy w życiu nie chciałam być księżniczką (mój brat planował, że zostanie królem, gdyż albowiem posiadał takie kwalifikacje jak odstające uszy, dzięki którym korona by mu nie spadła :twisted: ), za żadne skarby.
Ja chciałam być podróżnikiem do dzikich plemion oraz innych niebezpiecznych miejsc, względnie archeologiem, ale oczywiście takim, co to od razu całe miasto znajduje :mrgreen:
Księżniczką? W życiu mariana! Żebym cały czas musiała chodzić ubrana w sukienki z koronkami, nie mogła włazić na drzewa ani wywijać na trzepaku ani usiąść na ziemi i tylko cały czas się godnie zachowywać? Never :!:

Ale v czym bycie kovbojem, indianinem czy kochanką gangstera (tak, miałam i takie marzenie) przeszkadza v byciu księżniczką? No v czym?
Ja miałam być vybitnym podróżnikiem i archeologiem i navet zaprojektovałam sobie nagrobek z listą zasług, który mieli mi vznieść vdzięczni Peruviańczycy gdy umrę v vieku 90++
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt maja 08, 2015 21:50 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

Jeszcze tak mi się vspomniało a propos nagrobka.
Kochając się szaleńczo argentyńskiej reprezentacji v piłeczce kopanej, planovałam też pogrzeb.
Układałam się na podłodze, cała v firankach, kviatach oraz pośród zapalonych śviec. Przyjaciółka vygłaszała movy pogrzebove v imieniu moich kolejnych ukochanych. Jak movę uznałam za mało egzaltovaną, jako złoslivy trup kopałam ją v kostkę 8)
Dedykacja specjalna - kto się tłumokiem urodził, walizką nigdy nie będzie!

casica

Avatar użytkownika
 
Posty: 49062
Od: Pt mar 30, 2007 22:12
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt maja 08, 2015 22:02 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

Nagrobkierm i katafalkiem w firankach i zapalonych swiecach mnie zabilas :ryk: :ryk: :ryk:


A my z kolezankami, w wieku 7-12 lat, urozmaicalysmy sobie oczekiwanie na lekcje religii przy kosciele wizyta w krypcie i podziwianiem prawdziwych nieboszczykow na katafalku, wsrod swiec Obrazek :strach:
Obrazek
"Il n'y a pas de chat ordinaire" (Colette)
Trójkot - Puszek i Szatony

Birfanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 18698
Od: Pon lip 06, 2009 9:48

Post » Pt maja 08, 2015 22:12 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

Birfanka pisze:Sukienki mi w dziecinstwie bynajmniej nie przeszkadzaly w bieganiu, wdrapywaniu sie na drzewa i biciu sie z chlopaczyskami :P

Sukienki i spódniczki mnie zawsze wnerwiały - kto wymyślił jedną rurę, skoro człowiek ma dwie nogi? :roll:
Co gorsza, zawsze mnie pouczano, że panience w takim stroju nie przystoi to czy tamto (np. włażenie drzewo), a za to należy dreptać drobnym, "damskim" kroczkiem, a nie lecieć jak w pięciomilowych butach albowiem tylko buractwo udające kulturalnych ludzi tak się porusza :evil:
Same ograniczenia, kurka wodna :evil: Dzięki czemu dziś nie posiadam żadnej pojedynczej rury :mrgreen:

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt maja 08, 2015 22:17 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

casica pisze:Jeszcze tak mi się vspomniało a propos nagrobka.
Kochając się szaleńczo argentyńskiej reprezentacji v piłeczce kopanej, planovałam też pogrzeb.
Układałam się na podłodze, cała v firankach, kviatach oraz pośród zapalonych śviec. Przyjaciółka vygłaszała movy pogrzebove v imieniu moich kolejnych ukochanych. Jak movę uznałam za mało egzaltovaną, jako złoslivy trup kopałam ją v kostkę 8)

Tak daleko się nie posunęłam - ja tylko skromnie liczyłam na jakiś pomnik za zasługi :smokin:
Jednakowoż nie planowałam za jakie; w końcu czy to nie obojętne? :|

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt maja 08, 2015 22:23 Re: Moje koty XVII. Porażka ulicznego żarcia

felin pisze:
Birfanka pisze:Sukienki mi w dziecinstwie bynajmniej nie przeszkadzaly w bieganiu, wdrapywaniu sie na drzewa i biciu sie z chlopaczyskami :P

Sukienki i spódniczki mnie zawsze wnerwiały - kto wymyślił jedną rurę, skoro człowiek ma dwie nogi? :roll:
Co gorsza, zawsze mnie pouczano, że panience w takim stroju nie przystoi to czy tamto (np. włażenie drzewo), a za to należy dreptać drobnym, "damskim" kroczkiem, a nie lecieć jak w pięciomilowych butach albowiem tylko buractwo udające kulturalnych ludzi tak się porusza :evil:
Same ograniczenia, kurka wodna :evil: Dzięki czemu dziś nie posiadam żadnej pojedynczej rury :mrgreen:
Ja tak w wieku od 12 lat zaczelam sie przestawiac na spodnie, najlepiej to podsumowala moja szkolna przyjaciolka, stwierdzajac, ze w spodnicach czuje sie, jakby miala jedna noge :lol:

Obecnie posiadam spodnic sztuk jedna :P
(no ale na slub to sobie specjalnie nabylam)
Obrazek
"Il n'y a pas de chat ordinaire" (Colette)
Trójkot - Puszek i Szatony

Birfanka

Avatar użytkownika
 
Posty: 18698
Od: Pon lip 06, 2009 9:48

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Kankan, MB&Ofelia i 35 gości