Może...
Ale w schronisku żył z kotkami dobrze. Zresztą, z Presią znał się tam wcześniej, bo przebywali razem w schronisku ok. 2-3 miesięcy. U nas takie ataki się dopiero zaczęły. Mają miejsce przynajmniej 2x dziennie- rano i wieczorem. Czasami też w ciągu dnia.
Czuję się jakbym straciła kolejnego kota tak jak Horusia.
Pani Kierownik zaproponowała nam małego kociaka, który ma problemy zdrowotne- miał operację w Warszawie, ponieważ miał wadę wrodzoną w układzie pokarmowym. Miło mi, że obdażyła nas takim zaufaniem (jak powiedziała- osobiście zajmuje się tym kotkiem i nie odda go wszystkim), ale ja nie jestem gotowa

to byłby już 5 kot od stycznia... Nie mam takie psychiki odpornej. Najpierw zginął nam Cycuś, potem Horacy zmarł na fip, teraz Julian ma napady agresji... Tylko Presiunia trzyma się bez problemu.
I żeby nie wyszło, że ja jakoś zamęczam moje koty... nie, naprawdę. One robią co chcą, żyją sobie bardzo dobrze. Są zadbane, mają codziennie czystą wodę, karmę mokrą i suchą, kurczaka. Mają drapak. Drapią mi kanapę, ale nic im nie robię z tego powodu. Śpią z nami w łóżku. Presia przychodzi spać na kolana w ciągu dnia i ja nie wstaję żeby jej nie budzić. Mam wielki szacunek do kotów, ale nie mogę pozwolić, by jeden drugiemu robił krzywdę. Julian też jest pokrzywdzony w pewien sposób- odstraszanie spryskiwaczem z wodą nie było miłe, zamykanie na 15 min w łazience też. On ogólnie przede mną ucieka, bo ja ciągle go rozdzielam z Presią, zagradzam mu do niej drogę... Więc lepiej żeby miał inny dom, też nie będzie tak stresowany. Mój mąż bardzo przeżywa, bo Julian bardzo przypadł mu do gustu i super się dogadywali (ja właśnie gorzej przez ciągłe bronienie Impresji).