
wieść gminna niesie, że czasami przyjmuję nie-pingwiny

. To wygląda jak potomek wkurzonego żbika

. Fajowy kot, trochę sfatygowany bezdomnością, ale pro-ludzki, zaczepia mnie, wspina się łbem do pasa

, do kotów nie zaczepny. Krokiet i Charlie go osykują, ale bez dramatu.
Dramat był dziś, bo na cześć nieładnych kup Zidane zarządziłam odrobaczanie

. Zidane dostał milbemax, reszta cestal. Ekler się obraził. Bandido się spienił

. A co najlepsze, ktoś wkrótce zwymiotował, wiec prawdopodobnie odrobaczenie poszło w diabły - tylko nie wiem kot. Podejrzewam, a jakże, Zidane!
Poza tym długi weekend idzie względnie planowo - kuchnia odgruzowana, dziś miał być pokój ale był Mysłek, więc jest obsuw. Trudno, jutro będzie kolejny dzień gospodarczy

połączony z socjalizacją Mysłka, który właśnie pcha mi się w twarz i klawiaturę

Gatiko - jutro Ci powiem - przed operacją jadała, ale teraz trudniej jej wojować z konsystencja pasztetu. Gourmet z puszki nie wszedł, zrobię test animondy i Ci powiem
