I jeszcze muszę coś napisać....sprawa która bardzo poruszyła mnie w ostatnim czasie.
Na forum jestem już od długiego czasu i często czytam o kotach, które zostają po zmarłych osobach, trafiają do schroniska lub zostają po prostu wyrzucone na ulicę jak śmieci.Niezależnie od tego gdzie trafią często zamykają się w sobie, przestają jeść i powoli odchodzą.To smutne.
Otóż koleżanki z pracy przyjaciółka niedawno zmarła po długiej chorobie na raka.Była osobą samotną i zostały dwa koty, koty zadbane, uratowane i wychowane przez nią od małego.
Gdy dowiedziałam się o tym, oczywiście spytałam co teraz będzie z kotami ?
Oferowałam pomoc w szukaniu domów, ponieważ nikt nie chciał wziąć ich do siebie.Podałam kontakty do fundacji,prosiłam, żeby nie oddawali ich do schroniska.Właścicielka kotów bardzo je kochała i starała się zadbać o ich przyszłość.
Dowiedziałam się, że chciała żeby jej koty trafiły właśnie do osoby z którą pracuję, zrobiła nawet w tym celu odpowiedni zapis w testamencie.Zapisała sporą sumę pieniędzy i/lub dobrej klasy samochód, warunkiem było przygarnięcie zwierzaków.
Nie powierzyłabym swoich kotów byle komu, więc Ona musiała ufać swojej przyjaciółce.
Jest to pani ponoć lubiąca koty, kiedyś miała jednego i żaden teraz nie będzie Nim.
Myślałam...miałam nadzieję, że je weźmie, ale nie
Rozmowę na ten temat ostatnio ucięła krótko, że kotom krzywda się nie stanie i będą miały dobrze.
Nie wiem u kogo, bo nikt ich nie chciał.Nie wracam już do tego tematu, bo nie ma sensu, ale jest mi tak przykro.
Nie lubię ludzi
