
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
lilianaj pisze:Mój TŻ chyba uczulił się po śmierci Maurycego. Trzyma dystans do kotów, chociaż to sama czułość i słodycz. Chyba myśli, że jak się do nich nie przywiąże, to nie będzie cierpiał, jak przyjdzie ich czas. Niby prawda, można zrezygnować przyjaźni i miłości, żeby się zabezpieczyć przed stratą, tylko co to za życie? Mam nadzieję, że mu to z czasem minie...
Z drugiej strony pięć ciągle głaszczących osób, to trochę za dużo, nawet jak na cierpliwość ragdolli. Cztery osoby na trzy koty to i tak spora dawka zabawy i pieszczotek.
lilianaj pisze:Duże bardzo lubią, a małą dopiero przyzwyczajam.
Jak zaczynamy czesanie, to od razu się wykładają i współpracują. Ja czeszę, paszki, brzuchy i portki, one myją łapcie i buzie, potem obrocik, rozpłaszczenie i czeszemy plecki. Na koniec zostaje szyjka i kryza na tej szyjce. Czeszę z włosem, pod włos, a potem znów z włosem. Cały czas przy tym mruczą.
Małą na razie głaszczę trochę szczotką, trochę grzebieniem, ale ona jest malutka i ma sierść, jak króliczek. Wcale się nie filcuje, bo i nie ma co się filcować. Poza tym kocury ja wylizują.
lilianaj pisze:Może spróbuj je najpierw rozmiziać ręcznie, a jak już wymiękną, to niepostrzeżenie podłącz grzebień i głaszcz grzebieniem. Oczywiście niezbędne są wyrazy podziwu i szczery zachwyt i sercu i głosie w stylu: "jaki piękny kot, wspaniały kot, jakie miękkie futro" itp ekstatyczne wyznania. Koty nie lubią, jak się je ciągnie, więc najlepiej czesać codziennie, żeby sierść nie zdążyła się poplątać.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016, Silverblue i 89 gości