
Znacie mnie na forum z walki o życie kota Horacego. To właśnie wtedy znalazłam po raz pierwszy forum miau. Spotkałam tu tylu niezwykłych ludzi! Postanowiłam zostać pomimo przegranej walki o życie Horka. Razem z kocurkiem adpotowana ze schroniska została 5-letnia kotka Impresja (Presia). Ten wątek zakładam dla Niej, bo tylko ona mi została. To cudowny kot, wdzięczny i z bogatą (niestety nieszczęsliwą) historią. Jest bardzo śmieszna, wciąż robi nam różne kawały. Chciałabym aby ten mój kaławeczek Internetu był takim "pamiętnikiem". Można mnie nazwać kocią wariatką

Chciałabym przedstawić moje koty:
Julian (Juluś, Julianka) - obecnie jest jedynakiem i tak już pozostanie.
Wzięty przez nas ze schroniska 21.04.2015r. Wcześniej obserwowałam go na stronie internetowej. To 9-letni kocurek, przebywający w schronisku od grudnia 2014r. Jest caly biały, ma niesamowite oczy o różnej bawie. Choruje na koci katar, ale jest w trakcie leczenia. Obawialiśmy się, że może mieć jakieś schorzenie nerek , ale już jest to wykluczone. Kiciuś jest spokojny choć ciekawski. Ma łagodne usposobienie, lubi być głaskany. W czasie podróży spał i mruczał. Nie jest zbytnio aktywny- chodzi, zwiedza, następnie myje futerko i kładzie się spać. Ma olbrzymi apetyt, po zjedzeniu podchodzi jeszcze kilka razy do miski i sprawdza czy magicznie nie pojawiło się tam jedzenie



06.05.2015r. oddaliśmy Juliana z powrotem do schroniska... Przejawiał on objawy agresji wobec naszej kotki. Atakował ją i zastraszał. Była ona narażona na stres przez jego zachowanie. Nic nie działało na agresora. Po dwóch dniach przepłakanych przeze mnie, pojechaliśmy po Juliana i przywieźliśmy do domu. Mieliśmy okropne wyrzuty sumienia i poczucie, że za wcześnie się poddaliśmy. Obecnie walczymy z jego zachowaniem. Byliśmy na wizycie u behawiorysty, który uświadomił nam wiele rzeczy. Łatwo nie jest, ale już się nie poddamy! Trzymajcie za nas kciuki!





Impresja [*] (Presia, Presia-Presiakowska, Presiak, Presia-Księżniczka, Ogonek, Ogonusia, Antenka) - Presia odeszła od nas 11.06.2016r. o 19:30
To 5-letnia kotka adoptowana razem z Horacym. Trzyłapka, ale niesamowicie zwinna i szybka- ciężko ją złapać. Ledwo odratowana w schronisku, spędziła tam 2 lata. Nikt nie chciał jej adoptować, bo jest to kotek, z którym trzeba było dużo pracować nad jego zaufaniem. Opisywana była jako wręcz agresywna. Ale nic z tych rzeczy- Presia jest łagodną i strasznie ciekawską kotką, która chce być głaskana 24h/dobę. Jest bardzo drobna, ale niezwykle przepiękna.
Gdy ją wzięliśmy była bardzo strachliwa. Pierwsze dwie godziny spędziła za szafką. Czekaliśmy cierpliwie aż sama zacznie zwiedzać dom. Tego dnia ze stresu nie tknęła jedzenia i picia. Po 28 dniach weszła mi pierwszy raz na kolana. My nie nalegaliśmy, ona zdecydowała sama kiedy nadejdzie ten czas


Presia jest bardzo wesoła, ogromnie aktywna, to takie kocie adhd. Chodzi za mną noga w nogę- jak piesek . Często wyprzedza mnie, gdy idę i kładzie się szybko na dywanie odsłaniając brzuch i prosząc o głaskanie wielkimi oczami- nie można przejść obojętnie wobec tego szantażu emocjonalnego. Kotka uwielbiała Horacego, to on pomógł jej zaaklimatyzować się w nowym domu. Ona naśladowała go we wszystkim np. gdy Horuś gdzieś leżał to za chwilę leżała tam kotka. Gdy on gdzieś szedł- kicia kicała tuż za nim. Obecnie Presia dostaje tabletki uspokajające, by zminimalizować stres po stracie swojego kociego przyjaciela Horacego. Jest cudowną uroczą kotką. Pracujemy aktualnie nad tym, by Impresja pozwoliła się podnosić, bo jeszcze nie wchodzi to w grę. (Kotka boi się i bardzo wyrywa). Jej największym wrogiem są głośne dźwięki (np. odkurzacz) i szybkie niespodziewane ruchy. Bardzo staramy się nie narażać jej na stres.




Horacy (Horek, Horuś, Horaś) [*]
odszedł 29.03.2015r.
Horacy był 2-3 letnim kotem adoptowanym 06.02.215r. Był kotkiem trzyłapkiem, który spędził w schronisku rok. Początkowo nie planowaliśmy go adoptować (chcieliśmy adoptować innego trzyłapka) , ale on nas wybrał... po prostu położył się na pleckach wystawiając brzuszek do głaskania... w efekcie wyszliśmy ze schroniska z Horacym i jeszcze jednym kotkiem. Horacy rozmruczał się już w trakcie podróży do nowego domu. Był bardzo miziasty od początku, nie bał się nas, wręcz prosił o uwagę i kontakt. Mojego męża traktował jak swojego najlepszego przyjaciela. Opierał swoją jedyną przednią łapkę na ramionach męża i ocierał się o jego policzki pyszczkiem. (barankował) To była prawdziwa przyjaźń, wyraz kociej szczerej miłości. Horuń miał przepiękne bursztynowe oczy, które wciąż były smutne. Nie wiedzieliśmy początkowo, że Horacy jest poważnie chory. Był dużym kotem, dość grubym. Jak się okazało, jego pulchność była objawem chorobowym. Tu można przeczytać o naszej walce o kotka: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=168137
Tłumaczymy sobie, że wybrał nas, aby ostatnie 51 dni jego życia było przepełnione miłością, by miał kochającą go nad życie rodzinę. I to mu się udało! Przeszedł w swoim krótkim życiu tak wiele- miał poważny wypadek, stracił przednią łapkę, spędził rok w schronisku. Ale na koniec miał najlepszy dom jaki można sobie wyobrazić.
Horacy odszedł od nas, ponieważ dokonaliśmy eutanazji. To była potwornie trudna decyzja, ponieważ trzeba było wybrać pomiędzy własnym egoizmem, a dobrem kota. Jego stan się nie poprawiał (poprawy były tylko chwilowe). Pomimo przyjmowania leków stan zapalny się pogarszał, zwierzak nie miał siły chodzić, był wychudzony, nie chciał jeść. Rokowania od początku naszej 12-dniowej walki były złe. Wiedzieliśmy od początku, że musimy być nastawieni na najgorsze. Byliśmy u 3 weterynarzy. Zdiagnozowano u niego FIP. To straszna, naprawdę straszna choroba. Przeżywałam ogromnie, od diagnozy po śmierć Horusia codziennie wylewałam łzy, patrząc bezradna jak mój kot cierpi.
Utrata Horacego bolała potrójnie. Po pierwsze nie spotkaliśmy nigdy tak wdzięcznego kota, po drugie miał za sobą już tak wiele cierpienia, po trzecie jeszcze nie uporaliśmy się ze stratą poprzedniego kota... Mój mąż również bardzo przeżył śmierć Horka- w końcu to jego ten kicior wybrał na swojego kompana.
Po Horuniu niestety widać na zdjęciach chorobę





Cycuś (Cycusjusz, Cycula, Cycolinda) [*]
zaginął 11.01.2015r.
Był to kot wychodzący. Miał 5 lat, z czego ja znałam go przez 4. To kot mojego męża, który miał go od 5-go tygodnia życia. Cycuś- wiem, że imię nietypowe, przez co był zapamiętywany przez weterynarzy


Był to typowy kot-indywidualista. Rozpieszczony do granic możliwości







Zapraszam Was do czytania naszego kociego pamiętnika.
Pozdrawiam Was,
Horek.
