Poszlam dzis na obeznanie terenu. Dostalam zgloszenie o kociej kolonii niedaleko mojej ulicy. Bylam tam kiedys (gdy szukalam ruskiej swego czasu), no ale dzis poszlam tylko po to zeby zobaczyc co sie dzieje. Na miejscu spotkalam pana, ktory mnie powiadomil. W sumie nie potrafie odczytac jego intencji...bo tak, mowi, ze ludzie daja im (kotom) jedzenie, wiec te bawia sie myszami

, ze jest ich duzo i spac nie mozna przez halasy (normalka) itd. ale z drugiej strony jak mu powiedzialam o sterylkach i odpowiesnim karmieniu, kiwal glowa zadowolony...no wiec nie wiem o co chodzi....
Koty mieszkaja w dziurach w bloku, ktore sa od czasu do czasu zamykane

, az do chwili kiedy pro zwierzecy mieszkancy ulicy protestuja, wtedy dziury sa otwierane (nie pytajcie czy tam nie znajduja sie jakies zaszle zwloki, nie wiem, ale mozliwe, nie wiem ile czasu dziury byly zamkniete).
Dziury sa ze soba polaczone.
Polozylam wiec odrobinke karmy przed dziura zeby zoabzyc co wyjdzie. A no wyszlo: malenstwo (2 miesiace to duzo mysle), brzuch gruby, pewnie robale, bo wcinalo az milo. Matka kociaka rowniez jadla ze smakiem. Pozniej w dziurze pojawilo sie drugie malenstwo i wedlug pana, ktory mi powiedzial o kotach, jest jeszcze jakis szary kotek (czyli "rusek").
Kociak byl troche przestraszony, ale dotknelam jego gloqy kiedy jadl, nie uciekl, mysle ze moglabym go zlapac i po kapieli, czesaniu i przy pelnej misce (plus buziaki, mizianki i takie tam), moglby byc fajnym, milym kotem

Tak wiec bede na niego polowac z trasporterem.
Problem jest jednak jeden: nie wiem czy maluchy nie pija jeszcze mleka, nie chcialabym zeby kotka dostala zapalenia, czy nawalu, wiec lepiej by bylo lapac po kolei a na koniec mame (na sterylke), albo cala rodzine na raz, nie wiem, jak uwazacie?
Chce zaczac dokarmiac je o ustalonej porze, zeby moc ocenic ile tam jest kotow, w jakim stanie, no i zeby sie przyzwyczaily, bedzie latwiej je lapac.
Mam tez dobra wiadomosc (Wsrod tego calego szajsu, ktory mnie spotkal ostatnio), mam zalatwione sterylki za darmo. Wszystkich kotow jakie jestem w stanie zlapac. Otoz okazalo sie, ze dzieciaczki byly pod opieka pani, ktora ma fundacje, i kiedy dowedziala sie gdzie mieszkam, podeslala mi dziewczyne, ktora lapie na "moim" terenie. Dzieki tej znajomosci, okazalo sie, ze fundacja pokrywa sterylki/kastracje, ja mam tylko pomoc lapac koty, no to co jestem w stanie zrobic. Jest na prawde bardzo dobra wiadomosc, bo jednak kazdy zabieg mnie kosztowal 50 euro (to i tak po kosztach), wiec uzbierane pieniadze moge przeznaczyc na karme, czy weta.
(nie mialam tacki ze soba, dlatego musialam polozyc przynete na ziemi...

)



